Paweł Biliński
twoje miasto
lubię zwiedzać twoje miasto
godzinami niespiesznie poznawać
łagodne linie rozwidlonych ulic
błądzić po gładkich placach
wzgórzach i wilgotnych zaułkach
w twoim mieście mam ulubione miejsca
dobrze mi znane dzielnice
których długie sine arterie
w godzinach wieczornego szczytu
tętnią od słów i płytkich oddechów
o tej porze twoje miasto
jest pełne drżenia i krzyku
głęboko w ciemnych korytarzach
szybka jazda pociągami metra
trwa aż do świtu przebudzenia
rozprysku światła na końcu tunelu
pożegnanie z morzem
na mojej plaży nie ma już imion
wiatr porwał twarze za wydmy
zabliźnił rany w piasku
nie ma już ścieżki w stronę granicy
dziwnego kraju w którym upał odsłaniał
sypkie wzory na rozgrzanej skórze
gdzie każdy ruch zrywał sieci w kutrach
a brzuchy tankowców pękały zwilżając
nasze brudne od rdzy usta
tylko las zielenił się jak teraz
ale więcej było słów
więcej soli i iskier
na mojej plaży nie ma już morza
odwracam się od brzegu i zanurzam w niebo
chmury falują
spiaggia libera
na pewno piasek
a potem wszystko to, co przynależy
z barw głównie żółty - ciemny, prawie brąz
poza tym zieleń, odcienie błękitu
szum morza, wiatru
czasem krzyki ptaków
naprzeciw mnie, w oddali, nieznajoma
ubrana tylko w dół od bikini
zbliża się
widzę jak przy każdym kroku
jej kształtne piersi wzbierają jak fale
gdy się mijamy, posyła mi uśmiech
niby całkiem zwykły, a tak tajemniczy
jakby wiedziała, że zaraz przypomnę sobie
te wszystkie kobiety, które kochałem, podziwiałem
a krótkie chwile minionych rozkoszy
będą rozbłyskiwać w słońcu
i znikać
jak ziarnka piasku unoszone wiatrem
jak ślady stóp za mną
które zmywa fala
nie jestem godzien
układam z pocałunków
modlitwę uwielbienia
litanię do smaku skóry
i do wilgoci oddechów
wargami cię wysławiam
językiem zapalczywym
paciorki intymnego różańca
obracam pod palcami
moja miłość niecierpliwa
nie wszystko przetrzyma
czeka już tylko bezdusznie
na zbawienie ciała
o pani nie jestem godzien
abyś doszła przy mnie
ale wstępując na niebiosa
krzycz głośno imię moje
nie wiem
(na melodię „Ave” Mirosława Czyżykiewicza)
kiedy cię spotkam jakim słowem
mam nazwać to co w sobie chowam
utkane z myśli nazbyt śmiałych
którym nadziei brak i wiary
że mógłbym jakoś dzielić z tobą
ten klejnot zakazany owoc
przez który zawsze jesteś przy mnie
lecz jak powtarzać twoje imię
gdy słowa wątpią same w siebie
nie wiem
kiedy cię spotkam czy potrafię
zrozumieć uczuć geografię
czy chwila taka nam się zdarzy
byśmy wyruszyć mogli razem
ścieżką wśród marzeń zagubioną
lekko zanurzyć się w zieloność
gdzieś poza światem wbrew obawie
i czy przyjęłabyś choć skrawek
czułości którą mam dla ciebie
nie wiem
kiedy cię spotkam w jaki sposób
odnajdę sens w kaprysach losu
który dwa światy oddalone
popycha nagle w jedną stronę
i jakim nienazwanym wierszem
opisać mam tę dziwną przestrzeń
gdzie obraz ciebie jeszcze bliższej
ukryłem bo nie może istnieć
na jawie pod tym samym niebem
nie wiem
Śmierć niszczy wszystko
*tłumaczenie tekstu piosenki ‘Death Ruins Everything’ – Autor: Momus (Nicholas Currie)
https://youtu.be/b3FKMuyI6JQ?si=qIMbYJOIHpHgODzA
(fragmenty)
Każdy będzie miał swą własną śmierć
A dziś jest pierwszy dzień z tych, co
zostały ci byś sczezł
I choć życie niby od niedawna trwa
to zmartwię cię
bo twoja śmierć już toczy cię
Mnie zaczęła toczyć też
Niestety, zmartwię cię
to dzieje się co dzień
Każdy nosi głupi grymas ten
którym mu pod skórą szkielet szczerzy się
I szczerzyć nie przestanie, nawet teraz robi to
Po prostu ćwiczy już
zapamiętany z dawnych zdjęć
z kliszy rentgena pusty śmiech
co niszczy wszystko ci
co niszczy wszystko ci
Każdy chce z niedowierzania wyć
gdy widzi swoich bliskich, jak na grobie kładą znicz
I chciałbym sprawić, by ten dzień nie zdarzył się
Dla ciebie, dla mnie, świata, i dla ukochanej mej
Lecz zdarzy się. Lecz zdarzy się
A wtedy obyś miał zrobione już te rzeczy, które chcesz
Wszystko, co dokończyć chcesz, nim ten bydlak dorwie cię
Wszystko, co dokończyć chcesz, nim ten bydlak dorwie cię
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane