poniedziałek, 13 października 2025

"można by już całkiem na luzie zakończyć działanie, zlikwidować rachunek"

 

 Karol Maliszewski

 

  

Drzewa

Drzewa dziwią się ludziom
i pozostają na zdjęciach
o wiele dłużej niż wojna,
co przemknęła jak zygzak
na mapie, rozmaz
z mięsa i krwi na asfalcie;

mądre, stare drzewo pochylone
nad kołyską z kości,
wierzy w opamiętanie;

po to żyje dla następnych ludzi.





 
Kogo czego
 

Zimny długopis
z tej samej nocy,
co rozgorączkowana głowa,
suchy tryl za oknem,

to chce się połączyć,
wesprzeć o mianownik,
i jeszcze wciągnąć świat,

ot, cała robota,
ale jaki kłopot
dla wszystkich, kota
i psa szczekającego na sójki,
co kosztem wróbli
oblepiły karmnik,

wspólny dopełniacz

jest wiersz.





Jasne

Poszczebiotało na wysokościach i zniknęło,

teraz coś bez wyrazu rządzi światem,
róże zwijają się do środka,
ziemia szybko połyka rozsypane płatki,

trwa wielkie zjadanie,
wypluwanie chrząstek,

jeśli ktoś podsłuchuje,
słyszy chrzęst i chlupot,

jeśli ktoś ogląda,
to prędko oko zamyka
w trójkącie,

tylko ptaki po naszej stronie,
uwijają się wokół okruchów
pod stołem,

potem szczebiocą na wysokościach i nikną
jak słońce.



Dni


Dni policzone; a ten, kto
liczył, osiwiał w kącie
i na nic nie liczy,

może tylko na to,
by ta uśmiechnięta,
nalewająca zupę z dużego gara,
podeszła

i położyła rękę
na jego łysiejącej głowie,

i trzymała tak długo,
aż rozszedłby się zapach
czegoś nieistniejącego

i można by już całkiem na luzie
zakończyć działanie,

zlikwidować rachunek.





Wtorek. Napis na makatce


Co jeszcze chcesz dosłać, jaki kosz
kwiatów wrzucić do zmarłej rzeki? W nim będzie Mojżesz
czy dopiero jego embrion, w którego obronie
trzeba będzie stanąć, razem z całą wsią
zalać autostradę, nie puszczać na Wschód
ani ze Wschodu?

To, co ci się tłucze w głowie,
to nie są myśli, a zgniłe resztki
wpychane z hukiem w paszczę śmieciarki.
Tak jest co wtorek.
Tak jest non stop.

Kosmos, poskrzypując, robił swoje
w lunaparku. Wspomnienie, na którym
można się oprzeć,
żeby zaraz zapaść się w głąb,
za brudne kulisy.
Tam wypchany kot czeka cierpliwie
na reinkarnację.
Kto nie wierzy, niechaj zmierzy.




Niemodlitwa
 

Wiem, że będzie jakieś tchnienie,

wystawię się na szum i pianę,
stracę włosy, paznokcie, i

stanę się larwą,

wpuścisz mnie na zielone pastwiska
prosto pod dzioby wygłodniałych szpaków,

ale będę trwał dalej,
marzył o gwiazdach
przebiegających nieboskłon,

wykreślających komuś życie.





Nie

Nie wyciągajcie z szaf sukienek
w maki, nie zaczynajcie lata

bez świeżo zabitych, niepogrzebanych
z braku miejsc, nie bądźcie

pewni swojego imienia
pod cudzym zdjęciem w paszporcie,

nie decydujcie o czymś,
co i tak poza decyzją,

płyńcie do portu przeznaczenia
na dziurawej dętce,

nucąc pod wodą swoje,
nieprzetłumaczalne.



 

Kim czym

Nie być człowiekiem
choćby przez godzinę
dziennie,
    
potem przez jeden dzień
w tygodniu,

ćwiczyć się w pomrukach,
skowycie, wreszcie szczekaniu,

przywiązać się do tego kogoś
w sobie,

wyprowadzać na spacer
z ciemnej głębokości,

postawić przed oczami,
wskazać na mapie,

zadanie na resztę
życia.





Do rzeczy

Wciąż o pogodzie mówią,
a rzecz jest za pogodą,
za sportem i podsumowaniem,
nawet za hymnem,

w głębi nocy
płaskiej jak deska,
po której drżenia zimne jak żelazko
tam i z powrotem,

alarm samochodowy ktoś zaraz wyłączy
młotkiem.


                                                      
                   [wzięte z książki List do prawnuków, Biblioteka Śląska, Katowice 2024] 

 

__________________________________

publikacja za zgodą Autora 

 


 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane