Marzena Ablewska - Lech
Magdalena Bąk
w stylu retro
Niech
na twym niebie
Nigdy
nie będzie burz.
A
jeśli będą –
Niech
mają kolor i zapach róż!
*
Kocham
cię po prostu
Prosto
z mostu i
Może
na koniec
Powiem
ci wprost:
Kocham
cię ile wlezie
*
Dzisiaj
cichutko szepnę ci na uszko,
Że
zawsze z tobą jest moje serduszko!
*
Rosną
w lesie drzewa
Kwitną
maki w życie
Kochaj
mnie dziewczyno
Przez
calutkie życie.
*
Nie
na rok, nie na dwa , lecz na zawsze tobie ja!
*
Przyjdzie
wiosna, przyjdzie lato
I
rozkwitną pąki róż, lecz młodzieńcze nasze lata nie powrócą nigdy już!
Beata Białek
Prawdziwe historie z Walentego
Prawdziwe historie z Walentego .
Czerwone pośladki, wszędzie
zalały wystawy i stragany
łuna płonie w lodowatym błocie
Młodzieniec w markecie wykłada
na taśmę pluszowego misia z przyklejonym
plastikowym serduszkiem, flaszkę wódki
i dorzuca paczkę prezerwatyw.
Kup pan te róże, będziesz pan szczęśliwy.
Kwiatek rozwiniesz pan przy lubej
i będzie zabawa
to czerwone zrolowane stringi.
Chichot na przystanku, przytulanka,
kwiatki więdną w ramionach rozanielonej,
młodzieniec z rękoma na pośladkach dziewczyny
ogrzewa dłonie .
To dla pani .
Smutny wciska mi kwiatka,
niczym duch straconej nadziei
na oblodzonym chodniku i odchodzi .
Nie przyszła ?
Anka Blaschke
cienka
czerwona linia
znasz
to
na
pewno znasz
ślad
po każdym wkłuciu
każdą
sznytę
nasza
krew mówisz
jaka
to krew kurwa
snuje
za sobą smród
gnijących
trzewi
nie
czułeś w uścisku
ssawek
macek szczęk
smaku
enzymów trawiennych
a
one żarły żarliwie
twoje
love jak lawa
wypala
korytarz w dymie
w
popiele po kolana
nurzamy
nasze umowne
serca
wyryte krwawą
cienką
czerwoną linią
Renata Brzozowska
Rafał Czachorowski
Grzegorz Dąbek
KRYSIA I STACH
Jednoaktówka - fragmenty
(krótka, ale treściwa)
(krótka, ale treściwa)
Osoby:
Krysia - traktorzystka w spółdzielni produkcyjnej
Stach - murarz na budowie
Krysia - traktorzystka w spółdzielni produkcyjnej
Stach - murarz na budowie
STACH
(stoi na scenie i patrzy do góry, wzruszony)
Tylko
o jednym myślę ja dzisiaj:
Że
przodownicą jest moja Krysia.
Jeździ
traktorem, orze i sieje.
Dzięki
mej Krysi dobrze się dzieje
W
wiejskiej spółdzielni tu niedaleko
-
Zaraz za tamtą śmierdzącą rzeką.
Krysia
traktorem normę przekracza,
Bo
to dla dziewcząt najlepsza praca.
KRYSIA
(wchodzi i podbiega do Stacha)
Stachu
kochany, mój bohaterze!
Czy
to jest prawda? Oczom nie wierzę,
Alem
widziała dzisiaj w gazecie,
Że
przekroczyłeś normę znów przecie.
Jak
ty to robisz, Stachu kochany,
Że
tak wspaniale budujesz ściany?
Cegły
układasz szybko nad podziw
I
dzięki tobie nowe nadchodzi
Życie
wspaniałe, socjalistyczne!
A
domy twoje są takie śliczne!
STACH
(spogląda na Krysię, ale wzrok znów wznosi
do góry)
Tak,
zbudowałem dziś kawał ściany,
Bo
my, murarze, w tym się kochamy,
Żeby
dla ludzi wznosić mieszkania
I
przez to wszystkim widok odsłaniać
Na
socjalizmu widnokrąg piękny!
KRYSIA
(patrzy na Stacha zauroczona)
Stachu
najdroższy! Jakiś ty dzielny!
STACH
(spogląda na Krysię)
Krysiu!
Dziś ściany wzniosłem w wychodku.
Otynkowałem
je potem w środku,
By,
kiedy będzie ktoś wewnątrz siedział,
Zawsze
o naszych zasadach wiedział,
Że
my fuszerki nie odstawiamy
I
tynkujemy wewnętrzne ściany.
KRYSIA
(zachwycona)
Wychodek
z cegieł? Popatrzże Stachu!
Ileż
to było o deski strachu,
Kiedy
pan Sławoj stawiał sławojki,
Daleko
jeszcze do pierestrojki,
A
już wychodki są murowane!
STACH
(trochę zażenowany)
Krzywe
troszeczkę wychodka ściany.
KRYSIA
(z naciskiem)
(z naciskiem)
Krzywe
czy proste – co za różnica?
Socjalistyczne!
Muszą zachwycać!
STACH
Krysiu,
a cóż tam u was w spółdzielni?
KRYSIA
(uśmiecha się)
Nie
jak wy, chłopcy, jesteśmy dzielni,
Ale
robimy co w naszej mocy,
Ja
sama dzisiaj i bez pomocy
Zorałam
wielki kawałek pola
I
jeśli dodać zorane wczoraj
-
Będzie tych arów może dwanaście.
STACH
(wpada w euforię)
Jesteś
wspaniała dlatego właśnie
I
przodownicą jesteś dlatego,
Że
traktor staje się dziś torpedą
I
orzesz dziennie taki szmat pola,
Jaki
niedawno (powiedzmy – wczoraj)
Orał
chłop koniem gdzieś w pól godziny!
Orać
powinny zawsze dziewczyny!
KRYSIA
(mówi szczęśliwa)
Stachu!
To tyś jest przodownik przecie!
Zaimponujesz
każdej kobiecie,
A
ja cię kocham, mój bohaterze,
W
szczęśliwą przyszłość z tobą już wierzę.
STACH
(przyklęka przed Krysią)
Krychno
kochana! Ty na traktorze!
Czy
większe szczęście być jeszcze może?
Będziemy
razem normy przekraczać.
Bytem
nam będzie codzienna praca.
KURTYNA (jeśli jest)
Barbara Deckert
Walentynkowo cię rozczulę
Tak
bardzo lubię, kiedy rano
muskasz
policzek ciepłą dłonią
tulisz
w ramionach wciąż zaspaną,
a
pod dotykiem skóra płonie...
Przynosisz
kwiaty, czytasz w myślach,
czasem
przykrywasz ciepłym kocem,
nigdy
nie gderasz, że kapryśna,
gdy
po północy o coś proszę.
No,
co tak patrzysz? Nie o tobie,
że
znowu szukam dziury w całym
i
w naszym życiu kipisz robię,
bo
w głowie się poprzewracało?
A ja - mój drogi - na gigancie!
Kazałeś
zrobić się na bóstwo
-
ty pedantyczny pozorancie!
A
dotąd byłam ci ubóstwem?
Przysłałeś kwiaty przez posłańca
(chociaż
kwiaciarnia tuż, za rogiem)
i
dziś zapraszasz mnie na tańce,
choć
mam (po biodro) w gipsie nogę!?
Od teraz prasuj sam koszule
(nie
musisz się wyręczać nikim)
walentynkowo
cię rozczulę:
poobcinałam
kołnierzyki.
Tomasz Drachal
Tapczany
W Walentynki Walentyna z Waliszek
zarządziła przezornie w noc ciszę,
bo chciała by życzenia brzmiały
wspanialej niż stare tapczany
w czasie randek. Ja też na to liczę!
W Walentynki Walentyna z Waliszek
zarządziła przezornie w noc ciszę,
bo chciała by życzenia brzmiały
wspanialej niż stare tapczany
w czasie randek. Ja też na to liczę!
Kres biedy
Żyła Ewa w cichej Modle.
Do tej Ewy ja się modlę:
może kiedyś
kres mej biedy
i się z Ewą gdzieś upodlę.
To nie wtopa
Pielęgniarka Tosia w Paradyżu
salowego miała dziś w pobliżu.
- Chodź na basen - rzecze chłopak -
pływać sobie to nie wtopa.
I tak razem spędza para dyżur.
Ceregiele i relaks
Młody Towciwił w Żejmelach
pogrążył się w ceregielach,
bo panna Aniela
oczkami mu strzela,
a on nie gotów na relaks.
Zmęczona
W myślach wodziła po jego talii -
może on przybył tutaj z Somalii?
Albo przyjechał z Gabonu,
aby dokupić se żonów?
Jednak ją męczył ten ciąg analiz.
Dobrze się zapowiada
Pamela w rodzinnych Kołpakach
poznała świetnego chłopaka
od jego najlepszej strony.
Nic to, że łysy i chromy.
To wielki plantator buraka!
Przygotowania do zwierzeń
Karol Adzie gdzieś w Żyrzynie
podał sok, co na nią wpłynie
potencjalnie wysko-
kowo.
Będzie disco.
Wreszcie powie, że wrze przy niej.
Wreszcie powie, że wrze przy niej.
...że
nie da...
Miała Ada koło Bęczarka
kumpla. Chłopa wręcz, Arka.
Chciał on bliżej Adę mieć.
Ona nie. Żenada. Rzekł:
- Pójdę, bo mam stercz. Narka!
Pod leszczyną
Leży Leszek z Miłką w Lesznie
pod leszczyną. Całkiem grzesznie
mierzy, czesze, łechce -
ale ona nie chce!
by ją tykał tym... orzesz... Nie!!!
Pomimo wszystko
Kachna i Grzechu we wsi Bezławki
musieli radzić sobie bez ławki
i bez parku, gdy w parę
przemieniali chwil parę,
wzajem testując swoje zabawki.
Joanna Jankowska - Oxyvia
Vampiria
Kiedy usypiasz, drogi bracie,
nocami
żona twoja miła
wpija
się, wsysa, wwęża, wżmija,
przez
twój koszulek, w gacie, w szmacie!
Nie czujesz krwawych jej przymilań,
lecz
gdy się budzisz do roboty,
to
w czaszce krążą dwa U-boty,
boli
cię szyja, mózg się zwija!
A ona ciągle lata, zrzędzi,
a
ona zawsze ma swój power!
Zaparzy
coś, zgotuje, spali,
i
sprząta, sprząta, wiecznie, wszędzie!
Przepis
Dziesięć uncji tolerancji,
ciut
winnego kwasu,
liść
goryczki, kwiat szarmancji
z
czułością do smaku,
szczypta cukru, deczko soli,
sto
karatów złości,
łyżka
pieprzu też przystoi
w
sosie niewinności,
z namiętnością garść empatii,
kielich
szczęścia drżący,
zagotować,
zapiec, zakryć,
dusić
w żarze żądzy.
Gdy do serca przywrze węgiel
przypalonych
uczuć,
dopiec
ogniem, zedrzeć śniegiem
lub
garnek wyrzucić.
Agnieszka
Jarzębowska
PO OŚWIADCZYNACH
Teraz bez poczucia winy
spędza noce u dziewczyny.
KOCHANEK
Pobudzony -
nie dla żony.
W PEWNYM WIEKU
Nie oszukasz natury
ani od dołu, ani od góry.
STARA PRAWDA
Brzuszek w tłuszczyku,
libido w zaniku.
KUCHNIA MIŁOSNA
Najlepsze danie?
- Twoje pożądanie.
KTO MÓWIŁ?
Głęboki dekolt miała,
kto mówił, że płytko myślała?
M JAK MIŁOŚĆ
Współczesna miłość jest trochę chora,
miast baby i chłopa - ekran monitora.
O WIELKIEJ BLISKOŚCI
Byli bliscy sobie
bardzo, ale w grobie.
Dłonie
Coś
jest w powietrzu że tak tęsknisz
i
we mnie mały granatowy smutek
choć
przecież można podnieść telefon
usta
palce policzek przycisnąć do ciebie
Ale
coś jest w tej mannie
i
na naszych tęsknotach rozjazdy rozgwiazdy
z
twoim południem i moją jesienią
My
nawet sny mamy różne
jak
ładny cień brzydkich kobiet
Tylko
ta tęsknota obija się w nas
niczym
łańcuch w studni
skomli
zgrzyta miauczy rdzewieje
Coś
musi być w powietrzu bo
wieczorem
echo jest głębsze i budzi się ciało
I
dłonie skradają się bezgłośnie
jak
potomkowie niebieskich persów
Wciąż
mają w sobie pamięć
tej
przestrzeni w której nie było jeszcze
żadnych
Apeninów i Andów
Dłonie
tęsknią najbardziej
***
Znałam
cię zanim jeszcze otworzyłam oczy
nim
Balaton swe wody poukładał z plażą
zanim
mnie znalazł pierwszy i dotknął ostatni
wiedziałam
że śpi we mnie twoja jasna plama
Wzięliśmy
sobie siebie na strychy ogrody
na
czarne białe szare na syte i biedne
na
niebo i na ziemię jak dzikie owoce
co
w nas się otorbiły dojrzały i pękną
I
kiedy cię zagarniam i otwieram gniazda
muzyka
tak się wpina w pot i taniec włosów
świat
płonie potem znowu rozsiewa nasturcje
kołem
toczy się słońce i łamie oddechy
Znałam
cię zanim piersi dorosły do dłoni
nim
powietrze ściemniało w miejscu skąd przyszedłeś
więc
kiedy się rozbiją atomy i astry
wciąż
będziemy dla siebie jak czas i jak przestrzeń
Bogumiła Jęcek
Kama II
Imię to kolejna rzeka, wypływa swoją
historią. Kama zaczyna się nad brzegiem
i patrzy w najdalszy punkt. Tam,
gdzie rzeka dochodzi do chmur,
staje się kobietą, później wraca niby słońce
przez mgły. Kama śpiewa, szumi i błyszczy.
Wciąż staje się.
Grzegorz Kielar
wykrzykniki
w hotelowym pokoju o świcie
najlepiej rozmawia się palcami
niepotrzebny do tego słownik
wyrazów kłopotliwych
damy wolną rękę językom
i zaczniemy od rozbierania rzęs
reguły gramatycznej
poprawności zostawimy purystom
żadnego cudzysłowu żadnych pauz
czy znaków zapytania ciała powierzymy
jedynie wykrzyknikom
ta gra będzie całkiem występna
na ślepo i do syta
zanim zdążysz podać współrzędne
już tam będę
w hotelowym pokoju o świcie
najlepiej rozmawia się palcami
niepotrzebny do tego słownik
wyrazów kłopotliwych
damy wolną rękę językom
i zaczniemy od rozbierania rzęs
reguły gramatycznej
poprawności zostawimy purystom
żadnego cudzysłowu żadnych pauz
czy znaków zapytania ciała powierzymy
jedynie wykrzyknikom
ta gra będzie całkiem występna
na ślepo i do syta
zanim zdążysz podać współrzędne
już tam będę
Marek
Konecki
Na
randce pierwszej ważne jest wszystko pierwsze: detale i fragmenty, spojrzenie w
oczy, spojrzenie na rachunek za kawę z ciastkiem, pierwszy spalony dowcip. Idę
na nią (randkę) zestresowany, czy aby wszystko będzie ok. Jako asystent, wiem,
że na pierwszej randce jedna pomyłka oznacza brak zaliczenia. Dlatego zawsze
umawiam się na randkę zerową bo na tej pierwszej można jeszcze wszystko
poprawić.
Powiedziała,
że mam rozciętą górną wargę. Ja wspomniałem delikatnie o jej zaczerwienionych
oczach. Jak dwoje zakochanych w sobie ludzi jest ze sobą razem przez całe dwa
dni, to musi się to tak skończyć.
Zapytała
mnie o termin ważności. Spojrzałem na metkę. Byłem już trochę przeterminowany.
O równe dziesięć lat. Mimo to zapakowała mnie, do samochodu i zabrała ze sobą.
Powiedziała, że jeszcze ładnie pachnę i mam niebagatelną wartość odżywczą. To
przekonało ją do mnie ostatecznie.
Przeczytałem
jej wiersz dla niej. Jeszcze nie skończony, zamierzałem pracować nad nim cały
wieczór. Nie miałem na to recepty bo ze mnie żaden poeta raczej przyrodnik, o
nieco rozmytych horyzontach. Tekst ma być bogato ilustrowany. Ona, absolwentka
nauk technicznych, ale z zacięciem pedagogicznym. Wiersz, będzie długi i
piękny. Ty nie pisz, ty pomasuj mi receptory, ucięła przy Wiadomościach.
Wiedziałem,
że anioły żyją samotnie. Skąd. Z literatury przedmiotu. Zaproponowałem jej
coś bardziej przyziemnego, zakupy. Zgodziła się na początku. Marzyła
o mężczyźnie do którego wraca się myślami spacerując z koszykiem wśród
innych mężczyzn. Przy nim nawet milczenie byłoby przyjemnością, powiedziała
poprawiając nieco opadłe lewe skrzydło. Nie mówiąc o wspólnym locie.
Spoglądając na mnie, stojącego przy sąsiednim regale i kładącego na wadze
ogórki konserwowe, dodała: zważ jednak, jestem nie dla idiotów. Zważyłem cały
kilogram i wycofałem się z ulgą za kolejny regał.
Odpisała
mi w tonie przyjaznym, że nie jestem w jej typie. Po czym poszła ze mną na
całość. Boże, jak ja znam się na kobietach. Muszę szybko zrobić coś
kretyńskiego bo mi jeszcze nie uwierzą.
Zobaczyłem
jak chowała nasz telewizor, z dużego pokoju, do kartonowego pudła. Po co to
robisz, zapytałem. Wiem o tym, że dzisiaj zamierzasz mi się oświadczyć, więc
postanowiłam ten doniosły
a jednak intymny fakt ukryć przed mediami, odpowiedziała, oklejając dokładnie pudło taśmą jednostronnie samoprzylepną.
a jednak intymny fakt ukryć przed mediami, odpowiedziała, oklejając dokładnie pudło taśmą jednostronnie samoprzylepną.
Lubiłem
jej obecność, szczególnie na pierwszych dwóch randkach. Potem zadzwoniła i
powiedziała, że
i owszem, jestem w jej typie ale nasz związek nie ma przyszłości. Powodem jest mój trudny charakter. Wyjechała. Jestem teraz sam, znaczy wpadłem w złe towarzystwo.
i owszem, jestem w jej typie ale nasz związek nie ma przyszłości. Powodem jest mój trudny charakter. Wyjechała. Jestem teraz sam, znaczy wpadłem w złe towarzystwo.
Mariusz Kusion
Wstępne
zapomnienie
leży
przede mną uporczywie cała naga
prawda ubrana w litery przez filozofów
prawa i praktyków pomiędzy okresami
próbnymi nasza znajomość z terminem
przydatności do spożycia coraz to bliżej
nieokreślonym
prawda ubrana w litery przez filozofów
prawa i praktyków pomiędzy okresami
próbnymi nasza znajomość z terminem
przydatności do spożycia coraz to bliżej
nieokreślonym
styczeń 2014
Piotr Kuśmirek
VIA DOLOROSA
jeśli to czytasz, to wyrwałaś mnie
z ciepłego od uryny bruku na via
doloroso
i byłem tak pijany, że nie spaliłem tej serwetki
rozebrałaś mnie, położyłaś do łóżka
i płaczesz, zastanawiając się, czy potrafisz mi pomóc.
jestem chory, yvonne:
na bezradność, upór i kurwy, w których szukam ciebie.
na śmierć, którą spotykam na ulicy
mijając meksykankę z kogutem pod pachą
i miłość, na którą z pewnością nie zdążę.
kiedy wstaniesz ubieraj się powoli i głośno:
jeśli się obudzę, będę patrzył
Joanna
Lewandowska
przyrzekam, próbowałam wszystkiego. w przystępie rozpaczy usiłowałam
sobie nawet przebić własnoręcznie serce strzałą, ale trafiałam tylko kulą w
płot, bo nie dałam rady naciągnąć łuku z powodu zbyt krótkich rąk, a przy
jedynym możliwym naciągu strzała nie chciała w ogóle opuścić cięciwy, o
wbijaniu nie wspomnę. zamocowałam łuk na ścianie i próbowałam nadziać się na
strzałę, jednak to nieznośne drewno ześlizgiwało mi się po żebrach. ostatnia
nadzieją moją było rozszarpanie mego serca przez opętaną przez legion piekielny
Pannę Łaskotkę, a ta mała jędza wybrała kocią puszkę. Naprawdę próbowałam(…)
Lidia Lewandowska-Nayar
POZNAJMY
SIĘ
Występują: KRYSIA i JOLA
Spotykają się przypadkowo na ulicy.
K.
Cześć Jolka! No popatrz, co za spotkanie! Dawno żeśmy się nie widziały...Co
słychać?
J.
E.....tam, u mnie nic nowego...tylko praca i praca...niby pracuję w domu, nie
mam
szefa
nad głową, ale terminy gonią...no i ta samotność, tylko ja i komputer...
wszystko na
gwałt...zwariować
można. No, ale opowiadaj co u Ciebie?
K.
A u mnie dużo się dzieje! Wyobraź sobie, poznałam faceta!
J.
Coś Ty! Gdzie go poznałaś, mów!
K.
A...w takim jednym miejscu...Posłuchaj: któregoś dnia weszłam tam, bo byłam
umówiona
na
pogaduchy z koleżankami. Ale one szybko zniknęły, a mnie zaczepił jakiś
mężczyzna.
Całkiem
sympatyczny. Inteligentny. Ma na imię Wiesiek. Pytam go co robi, a on na to,
że
prowadzi firmę. Ciekawe zainteresowania – podróże, kino, teatr....
Przegadaliśmy ze 3
godziny!
Powiedział, że często tam bywa, więc umówiliśmy się na drugi dzień.
J.
NO I CO????
K.
Na drugi dzień już czekał na mnie z kwiatami! No i znów długo rozmawialiśmy.
Potem
postawił
kawę. Ale wiesz....muszę już lecieć...trochę się śpieszę, bo chcę wpaść tam
dzisiaj na
chwilkę,
mówił, że dzisiaj też będzie...A nuż tym razem drinka postawi?
J.
To może ja też z tobą pójdę? Może wreszcie kogoś poznam? Już mam dosyć tego
siedzenia
przy
komputerze. Ale na krótko, bo nie chcę późno wracać do domu...a w ogóle to
gdzie to
jest?
K.
Świetnie miejsce, mówię Ci - www. poznajmysie.pl!
JESIENIĄ...
Ramionami swymi opleć mnie jak bluszczem.
Wij się, wij wokół mnie w rozkosznej ekstazie.
Sokiem winnym wytryśnij i opadnij liściem
co rdzawozłotą jesienią u mych stóp się kładzie.
Niech wino w żyłach krąży, my jak bujne drzewa
śnijmy sen o potędze, dosięgnijmy nieba.
Jak para dumnych orłów wzlećmy ponad miastem.
Lećmy gdzie poza nami nic już nam nie trzeba
aż pijana Tobą
jak dojrzałym winem
zasnę
Łukasz Lipka
Zdecydowanie w ciemnej Sali
tańcz swój taniec
dzikość
namiętność
erotyzm
tańczysz jakby nikogo nie było
dookoła ciebie
czy chcesz żeby ktoś się tobą zainteresował
patrzysz na niego jakbyś chciała przyciągnąć
poprosić by wziął cię w ramiona
on podchodzi
stara się
odpychasz go
chcesz z nim ale sama
Kobieta
przed nami
matka
królowa
kobieta upadła
święta
siostra
matko jestem tym któregoś urodziłaś
tym którego poroniłaś
tym kochanym i zapomnianym
tym którego imię powtarzasz każdego dnia
i którego imienia nie znasz
tym z którym mieszkasz w jednym domu
i tym który mieszka w bidulu
tym adoptowanym
matka żyjących
matko umarła
Matka pomocy pomocy nieustającej
królowa odziana w strojne szaty koronę
pani władająca swymi poddanymi
wiernych
ekumenii
Polski mariawitów katolików
wiernych spod znaku Fatimy muzułmańskiej
Lutra Kalwina Husa Prawosławia i innych wyznań
Matka królująca nad nam
kobieta upadła
w domu publicznym i na ulicy
z woli własnej i bez woli upadła
Matka potrzeb zaspakajanych swoich i nie swoich
święta kobieta
od święta i na co dzień
w sprawach lekkich i egzystencjalnych
Matka pragnienia wielkości i doskonałości
siostra ta moja ze zrodzenia
i ta dana mi tak po prostu
w habicie i sukience
Matka zatargów kłótni rozmów poświęcenia pomocy
Ciśnienie
spadają krople wody
na ciało pod ciśnieniem
ciska się w głowie myśl
nie jedna
czy odwaga sprawi lub
głupota że przejdą w czyn
wychodzisz spod prysznica
ciało wilgotne w kroplach
wody odbija się od
niemrawego światła
nocnej lampki
już nie ma ciśnienia myśli
jest tylko to
Karol Maliszewski
Walentynki 2014*
--------- koniecznie most, wirujące płatki
i dwie płcie jak na
obrazku (koniecznie napisz „przeciwne”)
wpatrujące się w rzekę,
i jedna widzi
zaparowane, bure lusterko,
a druga rozrzutny silnik
z niepodłączonym kablem,
widzą też ciemną postać
po drugiej stronie mostu,
ochra jej płaszcza, granat kapelusza
nie są widoczne dla wszystkich,
ale tu przeciwieństwa się dogadują;
w psychologii nazywa się to
zgodą co do postaci,
w życiu pogodzeniem ze śmiercią,
w poezji w ogóle się nie nazywa,
pisze się
na końcówkach brakujących słów.
* na prośbę Renaty; ale mi nie wyszło
Jakobe Mansztajn
LETE
odgarniasz włosy i za chwilę jest pusto.
pustoszeją uliczki, szklanki, moje i twoje ciało
i chyba wszystko, co daje się zauważyć.
wtedy mówię: to ciało jest tu po to,
by się zakumplować z twoim. i dosłownie
się kochamy, a zwieszony łeb latarni za oknem
puszcza nam oczko, bo to wszystko już było,
takie kłamstwo.
i po chwili znów wiem
jak masz na imię i po co właściwie cię kocham.
ręce, przed momentem figlarne wariatki,
chwytają się ciebie i nieruchomieją.
chcą powiedzieć, ale przecież ręce nie mówią,
że ta śmierć rozgrywa się na serio.
ręce, przed momentem figlarne wariatki,
chwytają się ciebie i nieruchomieją.
chcą powiedzieć, ale przecież ręce nie mówią,
że ta śmierć rozgrywa się na serio.
Krzysztof Mich
nie powiem
znowu miałem dzisiaj ten sen – lubię się z tobą całować na schodach
mówią że powroty do przeszłości nie są możliwe bo to jak skakać
do pociągu który odjechał wczoraj bieg odbicie skok upadek na tory
prosto pod koła rzeczywistości
a jednak podświadomie ryzykuję
adrenalina jest jak woda w artezyjskiej studni musi kiedyś znaleźć
ujście i rozlać się na pustynię która roztacza się dookoła mojej
codzienności choćby po to by wszystko we mnie rozkwitło
znowu miałem dzisiaj ten sen – lubię się z tobą całować na schodach
mówią że powroty do przeszłości nie są możliwe bo to jak skakać
do pociągu który odjechał wczoraj bieg odbicie skok upadek na tory
prosto pod koła rzeczywistości
a jednak podświadomie ryzykuję
adrenalina jest jak woda w artezyjskiej studni musi kiedyś znaleźć
ujście i rozlać się na pustynię która roztacza się dookoła mojej
codzienności choćby po to by wszystko we mnie rozkwitło
Zbigniew
Milewski
Pod
włos niebo
On się waha, zsuwa do gry w dziurę
i ponownie zajęczą. Przez chwilę
zapachniało Ameryką. Zapytał ją,
jak kij w szczotce, jak tam? Ona,
że przepociła się krochmalona
pościel po obrotach
Jolanta Miśkiewicz
Smutny
los
Złe
siostry kwiaty dostają,
maleńkie
misiaczki, serduszka
a
ja czytam ludziom wiersze,
smutny
jest los Poeciuszka.
Gdyby
się trafił Valentino
lub
choćby zwykły Walenty
i
ujrzał we mnie Poetannę
niechby
i nie był święty...
By
ukochał nad życie Poetysię
a
nie straszną Poecillę dostrzegał,
choćby
nieświęty i zajęty,
ja
uchyliłabym mu nieba.
Niechby
był Waldi czyli Ordynat
a
dał mi serca skrawek szczery
i
karetą w sto koni mnie uwiózł
i
okazał książęce... maniery...
A
tu... złe siostry kwiaty dostają,
maleńkie
misiaczki i serduszka,
a
ja czytam wiersze i marzę...
Smutny
jest los Poeciuszka.
Gdybyś
rzucił mnie
Gdybyś
rzucił mnie nieodwołalnie
to
płakałabym, płakałabym tak
jakbym
miała własną łez kopalnię
i
wzdychałabym jak halny wiatr.
Gdybyś
rzucił mnie nieodwołalnie
i
zaczęłabym z tęsknoty umierać
to
skończyłoby się dla cię fatalnie
bo
z czarownicą nie warto zadzierać.
Mogłyby
ci wyróść rogi na głowie
a
królewny twoje zamieniać się w żaby,
o
„klejnotach” mówiłbyś w cudzysłowie,
bo
pozbawiłabym je twojej oprawy...
Twa
kareta mogłaby zmienić się w dynię,
nos
by urósł, inne członki wręcz przeciwnie,
miast
na górze mógłbyś znaleźć się w dolinie
i
zachowywać się mógłbyś nader dziwnie.
Gdybyś
rzucił mnie nieodwołalnie
to
płakałabym, płakałabym tak
jakbym
miała własną łez kopalnię
i
wzdychałabym jak halny wiatr.
Gdybyś
rzucił mnie nieodwołalnie
i
zaczęłabym z tęsknoty umierać
to
skończyłoby się dla cię fatalnie
bo
z czarownicą nie warto zadzierać.
królowa jest naga
mówiła,
że bez okularów czuje się jak bez majtek,
więc przed każdym pocałunkiem podkręcałem śrubę
w atmosferze szepcząc: strip tiz strip pliz strip to me
chłopcy, żebyście wy widzieli ten płynny taniec
palców po paraboli nieuchronnie ku małżowinie
by ująć cień oprawki niczym szlachetną bieliznę
z atłasu. ta chwila genialnego zawahania zanim
twarz stanie się nienagannie rozebrana bez endu
i lśnić będzie zaproszeniem: co ze mną zrobisz
głuptasie, teraz, póki jestem naga? dziewczyny,
każda z was powinna popsuć sobie wzrok, dostać
zeza albo jaskry, byle zatańczyć wstydliwe fandango
przy uchu. była mi Ritą Hayworth zsuwającą intymność
z przedramienia prosto z zapomnianego celuloidu.
magia idealnego gestu i oto świadomie jesteśmy
upętleni w alternatywnym filmie, gdzie damy zrobić
sobie jeszcze wiele dubli, mimo że bliżej każdemu
z zagapionych nas do Bustera Keatona, niż Clarka
Gable'a. The queen is naked. pozostaje skowyczeć:
nie waż się nigdy zdejmować okularów przed obcym
mężczyzną, bo po seansie zupa może być za słona.
więc przed każdym pocałunkiem podkręcałem śrubę
w atmosferze szepcząc: strip tiz strip pliz strip to me
chłopcy, żebyście wy widzieli ten płynny taniec
palców po paraboli nieuchronnie ku małżowinie
by ująć cień oprawki niczym szlachetną bieliznę
z atłasu. ta chwila genialnego zawahania zanim
twarz stanie się nienagannie rozebrana bez endu
i lśnić będzie zaproszeniem: co ze mną zrobisz
głuptasie, teraz, póki jestem naga? dziewczyny,
każda z was powinna popsuć sobie wzrok, dostać
zeza albo jaskry, byle zatańczyć wstydliwe fandango
przy uchu. była mi Ritą Hayworth zsuwającą intymność
z przedramienia prosto z zapomnianego celuloidu.
magia idealnego gestu i oto świadomie jesteśmy
upętleni w alternatywnym filmie, gdzie damy zrobić
sobie jeszcze wiele dubli, mimo że bliżej każdemu
z zagapionych nas do Bustera Keatona, niż Clarka
Gable'a. The queen is naked. pozostaje skowyczeć:
nie waż się nigdy zdejmować okularów przed obcym
mężczyzną, bo po seansie zupa może być za słona.
Dorota Nowak
„dobry wiersz przydarza się rzadko
najczęściej z braku powodu”
Tadeusz Stirmer „BWANA POLANDA”
nie erotyk
odkrywał powoli. więcej niż
jeden raz rozmieniał na drobne.
kiedy gładził rozproszone miejsca
wtedy pachniała najpiękniej.
zakuwał w kajdany. gasząc
światła zachęcał brakiem cienia.
kiedy szyba zachodziła mgłą
wtedy pętlę wiązał jak sakrament.
wyłuskiwał z każdej strony.
na lewym boku onieśmielał najczulej.
gdy prawą dłonią liczył ślady
wtedy czerwieniały maliny.
brali.
najczęściej z braku powodu”
Tadeusz Stirmer „BWANA POLANDA”
nie erotyk
odkrywał powoli. więcej niż
jeden raz rozmieniał na drobne.
kiedy gładził rozproszone miejsca
wtedy pachniała najpiękniej.
zakuwał w kajdany. gasząc
światła zachęcał brakiem cienia.
kiedy szyba zachodziła mgłą
wtedy pętlę wiązał jak sakrament.
wyłuskiwał z każdej strony.
na lewym boku onieśmielał najczulej.
gdy prawą dłonią liczył ślady
wtedy czerwieniały maliny.
brali.
tak
samo
najpierw
upewnij się że nie wolno dotknąć
wtedy
na kolanie zrób miejsce na jej odbicie.
w
lustrze wszystko wygląda naturalnie
możesz
gładzić bez skrępowania i uszczerbku.
na
jednym kolanie milcz o skradaniu
o
czekaniu na zauważenie bez słów.
na
drugim milcz o przenikaniu bez granic
o
wtuleniu wystarczająco pięknym i czułym.
na
kolanach milcz o miłości
Grzegorz Ósmy
"kocham
cię – będziesz już słyszał tylko
w
filmach, powiedział Religa gasząc
mu
peta na otwartym sercu"
Jan
Ch. żegna wzrokiem Salome
straciłem dla ciebie głowę, wiesz.
chrzęszczę teraz bo ochrzciłem już
wszystko jak okiem sięgnąć. dla
ciebie brakuje mi tylko imienia i
paru kropel łez poświęconych. za
darmo. wiem, że cię już nie zobaczę,
lecz z tego powodu nie płaczę. wiesz,
do tej pory nie żartowałem, ale już
powstrzymać nie mogę. nie chcę
odchodzić ponury, nieogolony, zły
dobry i brzydki. tafla tacy zagląda w
oczy tylko moje odbijając refleksem.
piękno jest w oku patrzącego poganie
mówili, ucięta głowa kwadrans jeszcze
sekund żyje mówili. rewolucja dopiero
nadejdzie. ale ja w to nie wierzę. boga
w sercu nie mam, bo ciasno tam z tobą.
zrzuć welon i popatrz, jak jestem niski:
z otchłani proszę cię miski, bo na tym
dowcip polega, że mnie już nie ma, a ty
tańcz, jakby pan gasił już światło
straciłem dla ciebie głowę, wiesz.
chrzęszczę teraz bo ochrzciłem już
wszystko jak okiem sięgnąć. dla
ciebie brakuje mi tylko imienia i
paru kropel łez poświęconych. za
darmo. wiem, że cię już nie zobaczę,
lecz z tego powodu nie płaczę. wiesz,
do tej pory nie żartowałem, ale już
powstrzymać nie mogę. nie chcę
odchodzić ponury, nieogolony, zły
dobry i brzydki. tafla tacy zagląda w
oczy tylko moje odbijając refleksem.
piękno jest w oku patrzącego poganie
mówili, ucięta głowa kwadrans jeszcze
sekund żyje mówili. rewolucja dopiero
nadejdzie. ale ja w to nie wierzę. boga
w sercu nie mam, bo ciasno tam z tobą.
zrzuć welon i popatrz, jak jestem niski:
z otchłani proszę cię miski, bo na tym
dowcip polega, że mnie już nie ma, a ty
tańcz, jakby pan gasił już światło
Mariusz Partyka
mrówki
obserwowały
nas ptaki,
te,
które wisiały w ramkach na ścianie
i
te za oknem.
przekrzywiały
głowy,
w
czarnych dziobach wiły się robaki.
nie
spałem całą noc.
do
mojego ramienia, na którym leżała twoja głowa,
przestała
w końcu dopływać krew.
jasne
już
po wszystkim przypomniałem sobie
scenę
z filmu Paradżanowa.
głowa
śpiącego mężczyzny leżąca
na
długich, jasnych włosach, które powoli
zaczynają
się wysuwać.
sen
się kończy, gdy złote pasma znikają
za
krawędzią łóżka.
dzisiaj
nie mogę już o tym myśleć inaczej
Stanisław Pawłowicz
mistrz gry wstępnej
znam
renatę
od
1997 roku
stan
podgorączkowy
gdyby tak cię wyłączyć
upuścić
krwi postawić bańki
potem wypocić wykaszleć
i zapomnieć
trzeba było przedwczoraj
gdy na palcach
tańczyłaś się w pieśń
potem wypocić wykaszleć
i zapomnieć
trzeba było przedwczoraj
gdy na palcach
tańczyłaś się w pieśń
dać
klapsa
gdy pisałaś w jasyr
myśli o tobie
jak modlitwę
a teraz muszę cię nosić
rozpamiętywać
wyprowadzać na spacer
gdy pisałaś w jasyr
myśli o tobie
jak modlitwę
a teraz muszę cię nosić
rozpamiętywać
wyprowadzać na spacer
spać
z tobą i nie spać
nim zbawienny świt
otwiera pocałunkiem oczy
nim zbawienny świt
otwiera pocałunkiem oczy
poetce
powalasz na kolana
i dziwisz się niewinnie
że stąd bliżej do kolan
niż do twojej duszy
Kacper
Płusa
wiek niemęski, wiek
klęski
spłodzić syna wybudować dom i posadzić drzewo – to normalne sposoby spędzania
wolnego czasu.
choć to jeszcze nie wiek chrystusowy jedynym drzewem moim jest drzewo krzyża na szyi
i na apteczce samochodowej.
jestem na randce z kobietą pierwszego kontaktu. zamienia się w słup soli gdy spojrzę
w jej stronę. brak powtórnego przyjścia to złamanie obietnicy
z przemieszczeniem
narzeka na ból głowy. idzie niż znad skandynawii, niż demograficzny. dostanę naganę
z wpisem w kalendarzyk. w tej sytuacji od momentu poczęcia mamy do czynienia
z ciążą urojoną. odcinam pępowinę.
kupuję mieszkanie. od tej chwili mamy wspólną, duszną klatkę.
trzeba otworzyć okno i wywietrzyć pokój – pax romana. bóg i tak zagląda do mnie
przez judasza.
Małgorzata Południak
Najprawdopodobniej w sklepie z galanterią
Nie pytaj, co to za miejsce, ile znaczeń przychodzi do głowy,
przy workach z piaskiem, zapach skóry, posągi bogów, ładniejsze błyszczą się
niedorzecznie, właściwie nie wiem, ile w nich uśmiechu, a ile śmiechu.
Smak lata na ramieniu, już nie dręczy lękiem, choć popełniam błędy
dzień po dniu, na widok futra czuję żal do śmierci, obdarcia.
Nie możemy być nadzy, niepojęci albo niezgłębieni, podobno każdego wieczoru
jest inaczej. Wczoraj, tuż koło serca poczułam topniejący lód,
jakbym była podłączona do źródła niepokoju, gdy napełniałam dłonie wodą,
spijali z nich dobrzy i źli. Jedni zapominają, drudzy pieszczą ślady
na tablicy, ryją, przekraczają rozsądek próbując zawładnąć myślami.
Wycinam krawędzie, zaginam rogi, pozwalam wam usłyszeć
mój śpiew, niewyraźnie mruczę, wieszam na szyjach zwierząt dzwonki.
Niby są płochliwe, nieustannie się wiercą, niektóre skomlą, pies śpi.
Bardzo trudno zdjąć z siebie wzrok, bujne i ciemne twarze
wypalone słońcem. Niskim głosem wymawiamy przenikające do szpiku słowa.
W pamięci czekają nas miejsca z pozoru nienaturalne. Nocą, uczepieni siebie,
ślepo ufamy niewiarygodnemu.
przy workach z piaskiem, zapach skóry, posągi bogów, ładniejsze błyszczą się
niedorzecznie, właściwie nie wiem, ile w nich uśmiechu, a ile śmiechu.
Smak lata na ramieniu, już nie dręczy lękiem, choć popełniam błędy
dzień po dniu, na widok futra czuję żal do śmierci, obdarcia.
Nie możemy być nadzy, niepojęci albo niezgłębieni, podobno każdego wieczoru
jest inaczej. Wczoraj, tuż koło serca poczułam topniejący lód,
jakbym była podłączona do źródła niepokoju, gdy napełniałam dłonie wodą,
spijali z nich dobrzy i źli. Jedni zapominają, drudzy pieszczą ślady
na tablicy, ryją, przekraczają rozsądek próbując zawładnąć myślami.
Wycinam krawędzie, zaginam rogi, pozwalam wam usłyszeć
mój śpiew, niewyraźnie mruczę, wieszam na szyjach zwierząt dzwonki.
Niby są płochliwe, nieustannie się wiercą, niektóre skomlą, pies śpi.
Bardzo trudno zdjąć z siebie wzrok, bujne i ciemne twarze
wypalone słońcem. Niskim głosem wymawiamy przenikające do szpiku słowa.
W pamięci czekają nas miejsca z pozoru nienaturalne. Nocą, uczepieni siebie,
ślepo ufamy niewiarygodnemu.
Andrzej
Protasiuk
Renata Radna Mszyca
napisz do Emily
tym samym przestaniesz wzbudzać ciekawość. odzyskasz spokój i pokój, biurko i krzesło.
co tylko chcesz.
pamiętasz szkiełka zmyślnie połączone ze sobą?
to, jaką tworzą całość?
różne kolory - czerwień. czereśniowa czerwień - będziesz jadł czereśnie i pisał wiersze.
pisz i nazywaj je. nadawaj im dziwne imiona. chrzcij.
napisz ich więcej, napisz siebie i rzuć wszystkim pod nogi. pestka -
bądź jej środkiem, środkiem czereśniowej pestki, powietrzem którym nie da się oddychać
i zobacz co jest po zewnętrznej stronie – jak miąższ obklejeni zwykli zjadacze chleba, zakłamani skurwiele szukający ciepła w cudzych kieszeniach. twoich kieszeniach.
stwórz legendę, niech uwierzą. dobrze wiesz, że bajki i cudzołóstwo to najlepszy środek monetarny, niech łapią i jedzą jak głodni ludzie jedzą ryż. łapczywie.
zapłać im.
napisz do Emily
jak do ukochanego psa, który zgubił się w lesie. zmień tytuł.
(ta cholernie skrajna samotność, która jak maska z durnowatej kreskówki nie pozwala być sobą.)
pisz o kolorach, o fioletach i błękitach. wspomnij o kwiatach. o irysach. meritum.
napisz, że ją kochasz. zrób to tak, aby nikt się nie doczytał. napisz
wiersz którego nikt kurwa nie przeczyta jak trzeba. którego nikt nie napisał.
nikt do niej. powiedz jak mało liczy się mój czas – i to moje pisanie tak bardzo niepotrzebne tobie. niech eksplodują znaczenia, resztki - ostatnie okruchy czegoś co mogło znaczyć
Emily
(ta cholernie skrajna samotność, która jak maska z durnowatej kreskówki nie pozwala być sobą.)
pisz o kolorach, o fioletach i błękitach. wspomnij o kwiatach. o irysach. meritum.
napisz, że ją kochasz. zrób to tak, aby nikt się nie doczytał. napisz
wiersz którego nikt kurwa nie przeczyta jak trzeba. którego nikt nie napisał.
nikt do niej. powiedz jak mało liczy się mój czas – i to moje pisanie tak bardzo niepotrzebne tobie. niech eksplodują znaczenia, resztki - ostatnie okruchy czegoś co mogło znaczyć
Emily
Juliusz Rafeld
znaleziony w hotelowej szufladzie
Kazimierz Rink
DO-TKLIWOŚĆ
Tam gdzie motyl nie osiadł prawie
śnieżnobiałe pole.
A miało nas zanieść miłośnie na
bezkresne plaże.
Tyka cichutko zegarynka serca. Widzę jak
ją zamykasz,
obchodzisz na palcach w skośnooki obrót
sylabą
spojrzenia, zamienianą w kolejną sylabę.
Wypatrujesz
mewy nad wezbranym morzem. Myślę wtedy o
wietrze
łagodnym dla trzciny rzęs, o koniuszku
róży w syczącym
płomyku języka, podmuchu szuwarów pod
skórą. Jeszcze
na sztorm za wcześnie, skoro wokół nic
ponad pogodę
w jasyr zagarnianych źrenic i zefir
żaden nawet nie tknie
włosów. Dopiero gdy kropla żaru utoczona
z śpiewnej
wiolonczeli głosu błyśnie w znaku
wiadomych przyzwoleń
- ogień wędrowny zakwita. Wszystko
zachłannie, po trosze
przechodzi na nabrzeża zbudzonych
galaktyk, bolerem gdzieś
pomiędzy sunącego nieba. Niech trwa ta
wysepka wszechświata.
Mgnienia, kastaniety iskier, całopalne
światło i pinie podtapiane
na samym dnie morza. Po nas jeśli co
zostaje to pszczół rój
ulotny, szmer kuszonych głębiną oryli. I
jesień nadrzeczna
złoconym uciszana wichrem. I bzy na
pohybel zimy, Petrarka
z ziaren soli ledwie odczytany. Zenit
nas otula, uczula, znieczula,
dotkliwie prowadzi aż tam gdzie czułość
sięga błękitu sklepienia.
Przepływa nami, przez nas ta ławica
pięter łaknienia i głodu.
A czas jak sokół w przestworzach daleki,
wciąż niedokochany.
2014. 02.
03
Piotr Rudnicki
Ona
i On czyli Romansero remontowe
ONA:
A może byśmy tak najmilszy
zrobili remont w naszym domu
już przecież od dwunastu latek
kurz nas pokrywa po kryjomu
na ścianach smugi pajęczyny
kot z części ściany kolor zdrapał
musimy zrobić remont w domu
wziąć kredyt w bardzo niskich ratach
więc proszę udaj się do banku
bądź grzeczny- poproś o gotówkę
wszak flizy regips gładź szpachlowa
kosztują więcej niż dwie stówki
jeszcze ci tylko dziś brakuje
fajki tytoniu kufla piwa
a ja spożywam owoc kiwi
i jestem bardzo nieszczęśliwa
szum z rur zepsutych zardzewiałych
spacer po plaży pod Dziwnowem
i rozmywane ślady stóp twych
przez rozszalałe polskie morze
pozwól powrócić tym marzeniom
na jedną chwilę- może więcej
ja za to wielkim uniesieniu
posprzątam wszystko po remoncie
ON:
Jeszcze mi w uszach głos jej brzmi
Opoczno kup za wszelką cenę!
/noga sztywnieje włos siwieje od tych słów/
gdy podpisuję czek drży ręka
nie idę z tobą- idź nie pękaj!
już nie potrzebne żadne słowa
zrobisz co będziesz chciała
Quo vadis domine!
pragnę twych słów...
więc może odpuścimy remont
na rok następny z końcem lata
ja włączę sobie eurosporcik
ty po galeriach se polatasz
fachowca znajdę bądź spokojna
załatwi szybko remont cały
zlew zamontuje nam w łazience
i pomaluje pokój cały
więc może byśmy w Castoramie
kupili meble do łazienki
faktury wszystkie ja zapłacę
ty mi pokażesz swoje wdzięki
wtuleni w siebie- obok siebie
zauroczeni świecy blaskiem
znów odkurzymy naszą miłość
ekologicznym odkurzaczem
A może byśmy...
ONA:
A może byśmy tak najmilszy
zrobili remont w naszym domu
już przecież od dwunastu latek
kurz nas pokrywa po kryjomu
na ścianach smugi pajęczyny
kot z części ściany kolor zdrapał
musimy zrobić remont w domu
wziąć kredyt w bardzo niskich ratach
więc proszę udaj się do banku
bądź grzeczny- poproś o gotówkę
wszak flizy regips gładź szpachlowa
kosztują więcej niż dwie stówki
jeszcze ci tylko dziś brakuje
fajki tytoniu kufla piwa
a ja spożywam owoc kiwi
i jestem bardzo nieszczęśliwa
szum z rur zepsutych zardzewiałych
spacer po plaży pod Dziwnowem
i rozmywane ślady stóp twych
przez rozszalałe polskie morze
pozwól powrócić tym marzeniom
na jedną chwilę- może więcej
ja za to wielkim uniesieniu
posprzątam wszystko po remoncie
ON:
Jeszcze mi w uszach głos jej brzmi
Opoczno kup za wszelką cenę!
/noga sztywnieje włos siwieje od tych słów/
gdy podpisuję czek drży ręka
nie idę z tobą- idź nie pękaj!
już nie potrzebne żadne słowa
zrobisz co będziesz chciała
Quo vadis domine!
pragnę twych słów...
więc może odpuścimy remont
na rok następny z końcem lata
ja włączę sobie eurosporcik
ty po galeriach se polatasz
fachowca znajdę bądź spokojna
załatwi szybko remont cały
zlew zamontuje nam w łazience
i pomaluje pokój cały
więc może byśmy w Castoramie
kupili meble do łazienki
faktury wszystkie ja zapłacę
ty mi pokażesz swoje wdzięki
wtuleni w siebie- obok siebie
zauroczeni świecy blaskiem
znów odkurzymy naszą miłość
ekologicznym odkurzaczem
A może byśmy...
Teresa Rudowicz
Udręka
i ekstaza *
był
naszą obsesją na długo wcześniej,
zanim
przyjechałyśmy do Rzymu. teraz musimy znaleźć
wszystkie
miejsca, które zaznaczałaś na planie
czerwonym
wykrzyknikiem – ważne.
są
tylko dwa słowa: udręka, kiedy znam kształt,
a
nie mogę dotknąć kruszcu, i ekstaza, kiedy
poleruję
szorstkość ud, ostrość bioder,
wydobywam
barwę znaną tylko mistrzom.
rzemiosła
można się nauczyć, ale artyzm
wymaga
szaleństwa, czułej mowy i żaru.
spłoniemy,
najdroższa, wtedy cię wyrzeźbię
w
zmysłowej grze dłoni, w blasku ognia
pod
marmurowym pyłem.
* Tytuł książki Irvina Stone’ a
o życiu Michała Anioła
Pomiędzy
dwiema *
włożyła
pończochy, pierwszy raz od kiedy
pogrzebała
zmysły i swoją kobiecość,
rozpuściła
włosy, jest gotowa, czeka
(półnaga,
półsenna) jedynie na jeden
ruch
tamtej, klęczącej. zaraz to się stanie
zaraz
się rozpocznie boski akt stworzenia:
dzień,
noc, światło, ciemność, nowe oddzielenia.
nie
było mężczyzny. święte księgi kłamią.
były
dwie kobiety w niebieskim ogrodzie,
jedna
dała drugiej owocu skosztować
i
ogród je przyjął i szumiało drzewo.
kiedy
się obudzi, nada sobie imię,
nowe,
wreszcie pełne. bez poczucia winy
wymówi
je głośno, świadomie wybierze.
* Leonor Fini, Pomiędzy dwiema, Weinstein Galery,
San Francisco.
Bronisława Sibiga
***
dziesiątki
telefonów
od
ciebie
do
mnie
ode
mnie
do
ciebie
coraz
bliżej ust
odkrywamy
siebie
Do
mojej kochanki
/z okazji Dnia Świętego Walentego/
nie rycz
co ty jesteś - syrena portowa
mogłaś trafić gorzej
jestem poetą
a mogłem być królem
Henrykiem VIII
nie krzycz
lubię harmonię w dźwiękach
jestem miłośnikiem harfy
a mogłem być rzeźnikiem
Kubą Rozpruwaczem
i się nie złość
jestem smakoszem komedii
a mogłem być hipochondrykiem
jak Harpagon
albo zazdrośnikiem
jak Otello
z okazji dnia zakochanych
spieszę poinformować
zakochałem się
w podróżach
całuję
pa
nie rycz
co ty jesteś - syrena portowa
mogłaś trafić gorzej
jestem poetą
a mogłem być królem
Henrykiem VIII
nie krzycz
lubię harmonię w dźwiękach
jestem miłośnikiem harfy
a mogłem być rzeźnikiem
Kubą Rozpruwaczem
i się nie złość
jestem smakoszem komedii
a mogłem być hipochondrykiem
jak Harpagon
albo zazdrośnikiem
jak Otello
z okazji dnia zakochanych
spieszę poinformować
zakochałem się
w podróżach
całuję
pa
Julia Starowicz
***
każda kobieta starsza czy też młoda
chce raz w życiu kochać wszystko za to odda
kochać namiętnie kochać szalenie
do zmysłów utraty na zatracenie
raz jeden chce poczuć niebiańską lekkość bytu
by dusza i ciało doznały zachwytu
w sercu poczuć raz jeden trzepot skrzydeł motyli
bo warto żyć dla tej przepięknie magicznej chwili
kto smaku miłości takiej skosztuje
to go zmieni na zawsze i zaczaruje
tak urzeczony tym czarem szalenie
odda swą duszę na zatracenie
a kiedy dusza z Ciebie ulata
to wtedy marne przychodzą lata
bez duszy człowiek już nie człowieczy
nie wszystkie rany długi czas leczy
więc kochajcie pięknie kochajcie szczerze
czy wierzycie w miłość - bo ja w miłość wierzę
o jedno Was proszę tylko moi mili
byście z miłości nigdy nie zadrwili
doceńcie miłość kiedy ją macie
nie rańcie bez przyczyny kiedy już kochacie
kochajcie całym sercem kochajcie bez granic
a w uczuciach swoich nie bądźcie wyrachowani
bo tylko miłość piękna i szczera
na oścież wszystkie bramy otwiera
a jeśli nawet czasem i zrani
to poczujesz się piękny boś i tak wygrany
nie każdy potrafi kochać i dawać miłość
o to jesteś bogatszy jakby nie było
miłości nie kupisz na targu czy w supermarkecie
ale o tym to wy kochani wiecie
miłość przychodzi sama czasem nie proszona
kto jeszcze o tym nie wie ten się sam przekona
uśmiechnie się promiennie otuli cię czułością
nikt jeszcze nie wygrał z prawdziwą miłością
powiedziała
miłość
miłość do mnie powiedziała
spadaj na drzewo mała
stoisz kłodą na mej drodze
kulą wisisz mi na nodze
wkoło wiele pięknych drzew
i słowika słychać śpiew
każde swym urokiem nęci
żadne jednak mnie nie kręci
lecz cóż zrobić spadać trzeba
wezmę duszę swą do nieba
może w niebie jutro rano
przytulą duszę zbłąkaną
tak to bywa też z miłością
czasem w gardle staje kością
grudę w sercu pozostawi
w głowie w duszy zamęt sprawi
Jerzy Treit
Elżbieta Tylenda
CIEPŁO
– ZIMNO
mówiłeś
– chcesz? pokażę ci niebo
porwani
wiatrem odkrywaliśmy
nowe
słońca wyspy majowe
upojeni
sobą do bólu do wczoraj
do
dzisiaj bez jutra
teraz
zbyt ciemno
by
patrzeć sobie w oczy
przed
chwilą spadła ostatnia gwiazda
nikt
nie wypowiedział życzenia
lodowaty
strumień spłukał z nas
ostatni
ślad linii papilarnych
stoimy
nieruchomo
nadzy zatrzymani
w pół drogi
BEFSZTYKI U WIKTORA
jestem
u Wiktora pod niebem Hiszpanii
przy
pustym stoliku noga na nogę
czekam
na befsztyki
a
wokół szumi i gra
obcojęzyczne
Lloret de Mar
rozmyślam
o tobie
a
moje kiszki tańczą flamenco
piwo
dla pani
z
wirtualnej chmury płynącej do ciebie
runęłam
na krzesło przy pustym stoliku
a
wokół szumi i gra
obcojęzyczne
Lloret de Mar
chyba
zrezygnuję
z
tych głupich befsztyków
Krystyna Wieczorek
Po
łowy
Ach
cóż mi bez ciebie...
czasem, chociaż
rzadko, bywa że jak w niebie
(z przekory tak piszę bo rym idzie gładko).
Czasem bywam
(z przekory tak piszę bo rym idzie gładko).
Czasem bywam
jak
ta halka mocno wyuzdana,
która leży w szafce nocnej bez wykorzystania,
która leży w szafce nocnej bez wykorzystania,
I chcę czegoś więcej
i
chcę być niewolna, zróbże coś wreszcie
bym była spokojna!
Za okno wyglądam
i na wygląd zwracam baczną swą uwagę
kiedy do mnie wracasz.
A sumując wiersza pięknego
bym była spokojna!
Za okno wyglądam
i na wygląd zwracam baczną swą uwagę
kiedy do mnie wracasz.
A sumując wiersza pięknego
te
słowa, co w rymach zakwitły jakby częstochowa
ach czymże ja z tobą
- dwa ciała,
ach czymże ja z tobą
- dwa ciała,
jabłka
połowy, tyle że w całości
brakuje nam głowy!
brakuje nam głowy!
*****************************
Z pamiętnika
Piątek
na
skraju rozpaczy:
„Ważę
54kg i mam 164cm wzrostu…
to
znaczy, że już od pół roku nie rosnę.
Ale
co z tego, Nik Kershaw ma 162cm. .
No
trudno. Zabiję się.”
Piątek, dwa tygodnie
później:
wyznanie:
„-
Wiesz co leci w kinie?
-„Gwiezdne
wojny”.
-
A z kim idziesz?
-
Z Tobą.”
Katarzyna
Zając
O świcie
Ta dopiero jest kością z moich kości
i ciałem z mego ciała!
Księga
Rodzaju, rozdział 2
Tak
bywa przez kilka dni w maju
albo
na samym początku.
Wynurzają
się z trawy. Nadzy, o wilgotnej skórze.
Łąki
to Morze Sargassowe. Jak nazwać wokół barwy:
limonka,
pistacja, a może seledyn?
Splecione
uda żeglują ku jasnym wyspom.
Przybijają
do brzegu, kryjąc się wśród kwiatów
jabłoni.
W jej brzuchu wyrasta pestka.
Przez
chwilę opowiadają piękne historie:
nim
dolinę zasnują jesienne dymy, dojrzeją owoce,
sok
poplami palce. Później słowa wyostrzą się,
zaczną
ciąć jak diament.
Natalia
Zalesińska
Migotanie
Włączam us and them. Wilgotnieje pora na sen,
w sprzętach twoje oczy zmieniają barwę i natężenie.
Cisus rombolistny płoży się, oplata wstęgami.
Bawię się kosmykiem włosów, nakręcam
na lewy wskazujący palec. Podchodzę wolno,
niepewnie dotykam jeszcze chłodem, przybliżam
brzegi w puls. Zbieraj igły sosen, lilie z piasku.
Włączam us and them. Wilgotnieje pora na sen,
w sprzętach twoje oczy zmieniają barwę i natężenie.
Cisus rombolistny płoży się, oplata wstęgami.
Bawię się kosmykiem włosów, nakręcam
na lewy wskazujący palec. Podchodzę wolno,
niepewnie dotykam jeszcze chłodem, przybliżam
brzegi w puls. Zbieraj igły sosen, lilie z piasku.
Emilia Żukowska
Na koniec klasyka, wyłowiona przez Grażynę Paterczyk
Już z łóżka ulatują me myśli ku tobie, moja nieśmiertelna kochanko. Czasami wesołe, czasami smutne od losu oczekujące czy też nas wysłucha. Żyć mogę albo całkowicie z tobą, albo wcale nie. Postanowiłem tak długo tułać się na obczyźnie, aż będę mógł ulecieć w twe ramiona i przy tobie poczuć się całkiem w domu. I duszę swą przez ciebie otoczoną postać w krainę duchów. Inna nigdy nie zdoła posiąść mego serca nigdy, nigdy. O Boże, dlaczego ten przymus życia z daleka od osoby, którą się tak kocha? Moje obecne życie w Wiedniu jest nędznym życiem. Twa miłość czyni mnie zarazem najszczęśliwszym i najnieszczęśliwszym. W moim wieku potrzebowałbym teraz pewnej jednostajności, równowagi życiowej. Czy może ona zaistnieć w naszych stosunkach? Aniele, właśnie dowiaduję się, że poczta odchodzi co dzień. Muszę zatem kończyć, by list zaraz otrzymała. Bądź spokojna. Tylko przez spokojne rozważanie naszego bytu możemy dopiąć wspólnego pożycia. Bądź spokojna. Kochaj mnie dziś, wczoraj. Jaka tęsknota za tobą, tobą życie moje wszystkie. Bądź zdrowa O. kochaj mnie nieustannie. Nie zapoznawaj nigdy najwierniejszego serca twego ukochanego.
Zawsze twój.
zawsze moja.
zawsze my.
Ludwig Van Beethoven (Listy miłosne znanych ludzi.1922)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane