sobota, 9 grudnia 2023

jak ciepłe słowa jak dłonie chłopca

 

 Joanna Lewandowska

 

 


piosenka o kruchości

 

jest noc w jednej z bram miejskich ludzie

rozwiązują skomplikowane problemy

matematyczne – jak dobrać kąt nachylenia

do zakrzywionej powierzchni by ustać

utrzymać się na nogach – jest noc

 

trzeba pozwolić sobie na chwilę słabości

żeby stać się silniejszym giętszym posłuchaj

jak szumi ocean możliwości i księżyc

wystawia z ironią pyzatą mordę w pełni

 

ta noc ci ludzie zupełnie jak my nietutejsi

na chwilę usiłujący zapomnieć o progach

i o gościńcu ofiarowanym każdemu z idących

w niebo – gdzieś tam są światy

 

na płótnie w migoczących ekranach

gdzie ból ucieka się do paru pikseli a tu jest

brama i ściana i kurz i ten wkurwiający

księżyc co nic nie rozumie

że czasem trzeba zaciemnić

 

odpocznij wciąż jesteś cały

chociaż tej nocy niezdrowej w gorączce

majaczą ściany i kraty gną się do ziemi

odpocznij trzeba pozwolić trzeba coś mówić

do siebie

 

 

 

opowiastka o miłości

 

napisz mi opowiastkę o miłości,

ale taką żeby nikt nie zginął.

 

gdyby wyobrazić sobie chłodny wszechświat

nad nami wokół nas i z tego miejsca patrzeć

na tę niemądrą planetkę widziałbyś jak blisko

siebie jesteśmy bledziutkie bakterie mozolące się

w zupełnie nieskoordynowany sposób

 

gdyby spaść z tego nieba gdzie wszystko jest

wielkie i proste przebić atmosferę

wzajemnych pożądań niechęci urazów

głowy serca i ramion można by nie trafić

w żaden czuły punkt – wylądować w polu

gier towarzyskich zabaw podjazdowej wojny

 

i gdyby teraz iść prosto (może być zygzakiem)

i dotykać każdej dłoni palcem później wiązać

na tym palcu supełek dla pamięci może się okaże

że wszyscy ci co nam zaginęli nadal są


 

 

baśń z lodowca

 

trawa niezadowolona z losu trawa

wiecznie niechętna zielonemu ciału

kobietom które zrywają źdźbła

żeby wyplatać baśnie i maty do umiaków

 

trawa która przechodzi transformacje

może za chwilę być tym czego nie znasz -

niepozorną rośliną gryzoniem sową śnieżną

a jednak wewnątrz ciągle drży

 

obawa kruchego ciała coś jeszcze jest

jakaś burość fragmenty pazurów i kła

gniew rodzi się w strachu w bólach

pragnienie by umieć więcej jako człowiek

 

szuka równie silnego brata jak on sam

Chun-uh-luk a jednak ciągle to trawa

zakorzenia się w chacie młodego myśliwego

 

wśród ostrych grotów strzał i kości

przechowywanych w spiżarniach

wyrasta w niedźwiedzia i wilka

wyrasta w bezkresną zatokę

 

 

 

zapach

 

kwaśny zapach portu pochodzi z tajemnic

drzemiących na dnie beczek i zmurszałych

skrzyń mieczowych

kwaśny jak cytryna zapach

portu

 

kwaśny zapach ostryg pochodzi z tajemnic

drzemiących na dnie muszli i zbielałych

pereł bolesnych

kwaśny jak portowy zapach

ostryg

 

kwaśny zapach octu pochodzi z tajemnic

drzemiących w winach na dnie zatopionych

beczek naczyń pełnych mieczy i skrzyń

z perłami jak ostryga zapach

kwaśny

 

kwaśny zapach potu pochodzi z tajemnic

ciała pereł i ostryg i skrzyń pełnych mieczy

pochodzi z portu zepsutej oliwy

długotrwałego czekania

na przypływ

 

 

 

[Jak zaczyna się baśń]

 

jak zaczyna się baśń? czasem wiejącym od morza

wiatrem który drażni nozdrza bo przynosi zapach

dymu z nieznanej krainy której na imię jak innym

 

może też zacząć się na szczycie wieży

pośrodku niewielkiego pokoju

gdzie nie zbudowano jeszcze granic

a już zburzono te które otaczały

 

baśń zaczyna się pod chmurą opasłą jak leniwe konisko

brzuchatą rybą półmiskiem granatowym

na rzeczy proste i jasne. i ciemne

 

mieszka tu kobieta której świat

wiecznie się rozsypuje a ona

zbiera kawałki i wkłada w kieszenie

na później

 

są między nimi takie miejsca małe ogniska

w których się grzeje słodkie ziemniaki

jak ciepłe słowa jak dłonie chłopca który je trzymał

w strumieniu

 


 _______________________________________

publikacja za zgodą Autorki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane