środa, 13 grudnia 2023

chodź, podaruję ci ten wiersz

 

 Paweł Biliński



z rozmyślań o rzeczach niemożliwych
 

chodź, podaruję ci ten wiersz
którego nie ma, a przecież mógłby powstać
utkany z przeczuć i nienazwanych pragnień
od których litery cicho tężeją
a zwrotki ścielą się w równych wersach
przywierając gładko do wilgotnej skóry

podaruję ci wiersz, który mógłby trwać
tam, gdzie noc nie kończy się nad ranem
ale za każdym dotknięciem zapada na nowo
aż wreszcie świt spływa z kartek
na podłogę przy uchylonym oknie
a letni powiew te kartki unosi
jak powieki, które przymknęłaś na chwilę
po tym, co się nie mogło zdarzyć
i nigdy się nie zdarzyło

więc chodź, podaruję ci ten wiersz
przecież i tak go nie ma

 

 

ulica Bożego Ciała
 

podobno na ulicy Bożego Ciała
żyje się inaczej niż na zwykłych ulicach
drzewa na wiosnę sypią tam kwiaty pod nogi
ludziom w procesji śpieszącym do pracy
sprzedawcy oszukują na korzyść klienta
a w pubie upić się można tylko na wesoło
tam wszystkie dziewczyny mają boskie ciała
którymi obdarzają hojnie i miłosiernie
mężczyźni mało klną i piją głównie oranżadę
a swoje żony zdradzają tylko w dni parzyste
tam legowisko kloszarda w zaułku
jest wygodniejsze od łóżka z Ikei
obłoki nad głową płyną jasne i złote
jak gdyby otworzyło się Niebo
zimą śnieg prawie nie jest zimny
a zmierzch zapada godzinę później

podobno z ulicy Bożego Ciała
jest o dwa kroki bliżej do Raju

 

 

Epitafium dla Przemysława Gintrowskiego
 

Dobranoc Przemku znicz już zgasł
i zamarł zmierzch Nad twoją drogą
księżyc rozlewa biały blask
ciało się znowu zmieni w słowo
sen nasz przerwało wejście trzech
i przyszło przyjąć wyrok twardy
ostatni zakręt teraz wiesz
co do cholery miało za nim

być Z tobą łatwiej było trwać
wieść życie w oblężonym mieście
oglądać w niepokornych snach
kształt rzeczy w ich istotnym sensie
przed nami Reytan szatę darł
po nas też będą w grobach legli
gitarę wziął przedwieczny bard
i stroi struny do elegii

Więc teraz Przemku widzę cię
u niestrzeżonych wrót ogrodu
kołatka stuka możesz wejść
zabrałeś cząstkę mnie ze sobą
pozostał wszechświat zwany Polską
rachunki krzywd niepewność prawd
twój głos ze starej taśmy nocą

i mój bezradny Przemku płacz

 

 

przeszłość
 

szarpnięcie, pług zahacza o kamień
wspomnienia nabiegają krwią
horyzont zawija się i wsiąka w łąkę

przeszłość zaczaiła się pod warstwą darni
nocą wbija we mnie swoje zardzewiałe odłamki i zbielałe kości
w dzień rozsypują się dawne lęki

gdy zgarniam je garściami z jasnych sosnowych desek
w palcu pozostaje drzazga
to dobrze, opowiem ci kiedyś o niej
o tym, że była jak ukłucie rzeczywistości

teraz już wiem, że czekanie ma wiele wspólnego z rzeką
można się zanurzyć albo dać ponieść donikąd
na razie piję mleko, myślę o chmurach i obserwuję
mój koniec linii pomiędzy domem a nieskończonością

 

 

Algo-rytmy
 

"This is a wide world we travel

And our paths rarely cross

And we do a whole lot of living
In between"
- The Waterboys

start początek drogi

był niby taniec niewinny radosny
jak pierwsze kroki nowej podróży
zbyt łatwe gdy je wspominam teraz

coraz częściej budzę się i nasłuchuję
w śródnocnym zaniemyśleniu samotna
wskazówka zegara boleśnie nakłuwa ciszę
leżące obok ciało śni nieznane sny

pytasz co jeszcze może się wydarzyć
dziś lub za tydzień i ile pozostało
do końca nie wiesz że aby przejść dalej
trzeba spełnić kolejny warunek

czy ten cichy rytm to bicie serca
czy raczej jednostajne uderzenia fal
podobno chciałeś pogładzić moje włosy
a znalazłeś tylko zielone nitki glonów

ale nie rezygnuj bądź cierpliwy jeszcze
parę kroków i poznasz moje imię w końcu
przekonasz się na ile udało ci się zbliżyć

do pola z napisem stop

 

 

______________________________________________

publikacja za zgodą Autora

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane