poniedziałek, 9 października 2023

01.10.2023 r. odeszła Roma Jegor

 


Z ogromnym smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci, naszej Koleżanki;  

Ś.P. Romy Jegor

 

 

W dniach żałoby łączymy się w bólu z Rodziną.

Wyrazy głębokiego żalu i współczucia z powodu ogromnej straty składają;

Poeci Po Godzinach


 


 

Trzecia Fala

„Temu dała na łyżeczkę
Temu dała na miseczkę
A temu paluszek ukręciła i poleciała …”

Pierwszemu oddałem współczucie i koc
drugiemu przerażenie i małą skarbonkę
z różowym uchem
następnym pieluchy i proszek do prania
żeby się nie wylęgła ślepa cholera
co nie wie kto zasługuje bardziej i komu najbliżej
Zostały mi tylko niepokój i gniew
i ostatni worek z piaskiem
Zostały mi dla ciebie do którego też w końcu szeptem
traktem nocą po gałęziach dolinach i błotach
jak w Sodomie i Gomorze przyjdzie bestia
nieszczęście o czerwonych oczach
i dom jak jajko niespodziankę rozkruszy
rozmyje otworzy na wszystkie strony świata
a w środku będzie tylko niebo niebieskie i woda
Wyjdziesz z niego nagi i bezbronny
jakbyś się znowu urodził w siedemdziesiątej wiośnie
życia
jakbyś nigdy nie posiadał łyżki łóżka ani dachu
I wszystko jeszcze przed tobą
Płynie






Wieża Eiffla

Stoję między nogami Tour Eiffel
właśnie rodzi mnie Paryż
transfuzją dzwonów mostów katedr
i platanów
białych żeber Sekwany ciemnych żył
katakumb
już spijam pianę ulic przed zaciszem księgarń
sączę korony królów wino tłumu ciężkie
i łodzie kandelabrów w cesarskich sypialniach
i zbroje pokonanych i okrzyk Joanny
Rodzi mnie wieża Babel tysiącem języków
misternie przeplecionych przez konstrukcje domów
i nagle jestem miastem ja dziecko zaścianków
czuję ciężar korony pochmurnego nieba
Mam znów zachłanne oczy i głębokie gardło
jestem gotowa walczyć toczyć wiersz ulicą
bluźnić jak ten bezdomny z białą kołdrą gazet
by później już pod szczytem samej rodzić miasto
Pod moimi nogami wykluwa się jajo
wyżej nade mną tylko wszyscy święci katedr






Bezdech
                                  
Książkę dał mi listonosz o wyblakłych oczach
Nie wiedział że trzyma w rękach pożar twojej krwi
jęk języka gotyk podniebienia
wszystkie radości świtów
czarne Świtezianki
dzwonki słów pawie uczuć
gorzkie perze smutku
pożar myśli zajętych od zgagi na sercu
On znów o gorzkim roku o podłej naturze
o korytarzach pełnych zwiędłych niemych listów
Podawał mi do ręki smyczek twoich nerwów
Marząc o złocie Inków i złotej jesieni
nie wiedział że ma w palcach grupę czyjejś krwi
skrawki skóry paznokcie włos łonowy Ewy
pola bitew stołowych łany piór złamanych
nadzieje burze popiół 
bezdech kiedy czytam







Pocztówka z Malty

Tyle kościołów że brakuje kolan,
ale to upał tak o deszcz się modli,
każąc milczenie schować na porę zimową,
szukać miejsca na gniazda, na kołyski roślin.

Tyle murów, że jesteś jak obłędny rycerz,
rzucasz krzyk w morze, prosto w gardło wiatru,
kamienie gładzisz, co rodzą się szybciej niż święci,
niż obrońcy zdobywcy, zapach oleandrów.

Staruszka truchtem biegnie pokazując drogę
gdy szukasz żaren, kotów, gdzie los kobiet śpiący
Starzec pięty wygrzewa ( i plecy o fronton)
w uliczce wąskiej, że nawet nie przedrą się głosy.

Idziemy cień od murów  odlepiać powoli,
lody jeść co nam płyną od ust aż po łokieć,
oswajać siłą woli, oddechem i fleszem
urwiska jak meduzy rozpostarte w wodzie.
--------------------------------------------------------------
Tu powinien Romeo szukać swojej Julii
(zachowując wiatr w płucach i spokój jagnięcy).
Ona tu na kamieniach jak rodząca mewa
kocha, broni i traci przez lat pięć tysięcy.

 
 
  
 
                                                                
Cień malwy


Kiedyś wreszcie przestaniesz płakać
a wtedy wszystkie lisy, jeżyki i drzewa w tobie umrą.
Tego się boję, więc słodkie mleko na spodeczku
wynoszę dla boga deszczu,
pacierze zanoszę do świętego Judy,
zbieram oślepłe szklane kule, zdrapuję z murów
i parkowych ławek miłość obcych ludzi.
Kiedy przestaniesz płakać,
staniesz się pustynią w skorpionach
i Morganą co truje podróżnych.
Więc niech spadnie deszcz, umyje cię z tej rozpaczy,
jak szklaną figurkę, napełni kolorem, zapachem szałwii,
złotą łuską, co nieszczęścia spowiada, rozgrzesza
i spławia.
Każe znów rosnąć, otwierać oczy, porty, zaciśnięte palce,
być jak cień malwy w upał.
Na kogo padnie na tego miłość.





Po wszystkim rechot suwaka

Po wszystkim wieczór odzyskuje zmysły
Wyostrza wzór chodnika i światło latarni
Idzie szumiąc sukienką jak kurtyną deszczu
Oddechem bez oddechu napiętym jak skrzypce

Po wszystkim strach umiera rozpacz się rozpada
Ciało jest skrawkiem  czegoś co się spruło w mroku
Słonym jeziorem  jarem i kocią kuwetą
Popiołem skupem złomu i umarłym bratkiem

Po wszystkim choćby zniknął choćby go zabrali
Nie spojrzysz w oczy domom chodnikom i skrzypcom
Nie zetrzesz wstrętu solą pumeksem i drzwiami

W supeł zwiążesz miękką golizną gałęzi

 

 

          Roma Jegor

                 

 

 

 

 

 Romo, Kochana, na zawsze pozostaniesz w naszej pamięci ...

 


 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane