wtorek, 21 listopada 2023

wciąż pytasz w jakim kolorze spadnie deszcz i dlaczego kurz fruwa w przeciągu

 Juliusz Rafeld



ANTIDOTUM

 

kot rozpycha się i nie daje zasnąć

 

wciąż pytasz w jakim kolorze spadnie deszcz

i dlaczego kurz fruwa w przeciągu

tak ładnie wszystko było poukładane

 

jeszcze noc a na trawie już krople

dym w kominie zacznie nucić niedługo

otworzą się drzwi i wpadnie trochę złota

nawet jeśli gdzieniegdzie pojawią się plamy

 

 

 

 

kiedyś przed wystawą kląłem fryzjera

za fale na mojej czuprynie

później podziwiałem białą sukienkę

a kiedy zamalowano szybę siadał przed nią grajek

za kilka monet przypominał o schodach do nieba

albo o dziewczynie o perłowych włosach

 

zasłuchany całowałem twoją szyję

zerkając czy autobus już nadjechał

 

kot znika na cały dzień

 

 

 

 

ARS MORTI

 

kolba wybijała na plecach rytm kroków

lecz nie kłaniał się i gałęzie rzeźbiły twarz

która dojrzewała z każdym celnym strzałem

trudniej wytłumaczyć sens

 

ja pójdę – rzekł na ochotnika –

u was dzieci i żony

a u mnie tylko machorka w kieszeni

zapamiętajcie tylko imię

gdy przybijecie deski na krzyż

 

……………………………….

 

odnalazłem go pod lasem

oprócz desek przybili jego fotografię

dobrze że choć machorkę

dowozili mu na czas

 

 

 

 

AURA

 

ciemność wypełnia pole widzenia

gdzieniegdzie rozbłyski mrugają

jak diamenty na welwetowym suknie

przypominają fragmenty miejsc i twarzy

niekoniecznie cokolwiek wartych

skoro nie chcą się ujawnić

choć szeroko otwieram oczy

 

są daleko czy blisko

milczą czy kłamią

tyle dni i nocy w bandażach

zutylizowane ledwie rozpoznaję

 

nie pada

można spojrzeć w górę

o świcie diamenty znikają

sypią się słowa i twarze

jak afrykański śnieg

 

 

 

 

 

REMEDIUM

 

cichnie dzień 

przemawia do mnie czarnymi klawiszami

- z prochu powstałeś to i noc z tobą

może smutek zejdzie zboczem prosto w cień

i zaśnie aż do jutra

gdy John lub Bob znów położą dłonie na białych

przywołując poplamione słońce

choć czerwień nad horyzontem zwiodła mnie

amarantowa kokarda w twoich włosach

ale to nic

 

dobrze że cisza nam nie przeszkadza

bo w końcu i tak ktoś się odezwie pierwszy

- nie patrz jakby mnie nigdy nie było –

nagły podmuch rozdziera mnie na dwoje

i szybujemy w przeciwne strony

by się znów spotkać przed domem na wzgórzu

nad morzem gdzie fale załamują ręce

nad biednymi mewami

a piana jak kurz podniesiony spod kół

- słowa mój drogi, to tylko słowa –

może i nie znaczą więcej niż litery na piasku

zanim odpływ zwinie fale

zanim stracę świadomość

zanim powiesz

- a nie mówiłam -

ale to nic

 

 

 

 

BAJKA ZNAD EDENU

 

w naszym zepsutym domku nie ma już ścian

twoje zabawki usnęły na zawsze

a żelazne smoki zadeptały trawę w ogrodzie

 

zawsze chciałaś poznać świat dziecinko

wiem bolą nóżki ale słonko idzie z nami

czasem tylko musimy poczekać w kolejce

 

za kolczastym parawanem pan w mundurze

zapisze twoje piękne imię w zeszycie

żeby wszyscy nas zapamiętali

teraz śpij bo noc będzie długa

 

ale zanim minie tysiąc księżyców

nauczymy się nowej piosenki

zbuduję ci nowy domek

a w piaskownicy wszyscy

jednakowo ubrudzicie rączki

 

 

 

                 

GRAFFITI

 

jeszcze wczoraj było inaczej

cicho mijał dzień a wieczór na dobranoc

mówił – do jutra

zaś Morfeusz ledwie oko przymknął

już Aurora go przez firanki pieściła

by w sen zbyt głęboki nie popadł

 

dziś też jest inaczej

choć dni nadal donikąd

bez biletu wszystkich zabierają

lecz widoki takie smutne

i lasy bez drzew coraz cichsze

 

nie zaglądam do kalendarza

czy jutro jeszcze jakieś będzie

nie wiem jak się to skończy

ale żal mi księżyca za oknem

gdy przyjdzie przywitać się nocą

pokrojony żaluzjami

zostawić słowo na murze

- jestem

 

 

____________________________________

publikacja za zgodą Autora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane