środa, 15 marca 2023

Z mieszkania naprzeciwko, stojąc w oknie tak, aby nie był widziany

 

                                                                                 Agnieszka Jarzębowska

 

Egzekucje Żydów w miejscowości Warta

(na podstawie wspomnień Tadeusza Jarzębowskiego, rocznik 1931)
 
Najpierw wieszano młodego Żyda (syna rabina),
podobno za kradzież kromki chleba.
Spędzono ludzi na plac tuż za rynkiem.
Tam stała szubienica. Ludzie czekali
w milczeniu ze spuszczonymi głowami.
Tylko gdzieś z tyłu ciche szlochy.
 
Wkrótce sytuacja się powtórzyła.
Tym razem wieszano dziesięciu Żydów.
I znów spędzono mieszkańców, aby patrzyli
i bali się, i bali się, i bali się!
I znów grobowa cisza,
a serca ściskał żal, strach, i bezsilność.
 
W Warcie jak w innych miastach
utworzono getto. Być może
Żydów złapano poza gettem…
Nie wiadomo, za co ich to spotkało.
Zresztą każdy powód był dobry dla Niemców,
aby zabijać Żydów… Polaków, Cyganów….
 
Wkrótce zaczęto likwidować getto i wywozić Żydów.
Tym razem było inaczej, usuwano ludzi,
 aby nie słyszeli i nie widzieli tego,
co wyprawiają przedstawiciele „kulturalnego”
narodu niemieckiego.
 
Najpierw spędzono wszystkich Żydów
na plac przed kościołem. Płacz kopanych,
przewracanych, krzyki i płacz dzieci.
Z mieszkania naprzeciwko, stojąc w oknie tak, aby nie był widziany,
kilkuletni chłopiec patrzył i nie mógł zrozumieć.
Ani przez całe długie życie zapomnieć. 
                                                 
                                                     (spisała Agnieszka Jarzębowska)

 

 Onirycznie

 Moje szczenięce lata porastały rumiankami

i rdestem ptasim. Chłopcy mieli strzelby z patyka,
a babka lancetowata położona
między dwa rozcapierzone palce jednej ręki,
 
przyklaśnięta drugą, dawała odgłos „prawdziwych”
strzałów. Nasz Facebook był na podwórku.
Nieopodal na wzgórzu rozciągał się prawdziwy ogród,
w którym krzątały się siostry urszulanki i pszczoły.
  
Kiedy morzy mnie sen, 
dotykam tych czasów gołą stopą.

 

***

Stoją trzy wrony,
stroszą pióra.
 
Jeszcze nie otworzyły dziobów,
a już wiadomo,
że będą krakać,
jak ludzie.

 

 

Wizyta 
 
(Muzeum Narodowe, Wrocław)
 
W muzeum ołtarze, które wyszły z kościołów.
tu nikt nie modli się do świętych.
Twarze, twarze, twarze, alegorie.
Stare kamienne postacie narażone na utratę
nosów, drewniane rąk, dłoni, stóp.
 
Średniowieczne rzeźby mają
nieproporcjonalnie duże ręce,
Dzieciątko Jezus  twarz dojrzałej kobiety.
Na malowidłach za duże głowy.
Relikwiarze nie przechowują szczątków.
 
Anioły grają bezgłośnie na trąbkach i cytrach.
Cukiernica na kluczyk nie pozna smaku cukru,
Mickiewicz nie użyje cybucha do fajki.
Zmykajmy do starej pączkarni na pączki,
tam pełno świeżych z morelą, jagodą, czereśnią.

 

 

Za miedzą
 
Nie wyłączy się wojny w sąsiednim kraju
wyłączając telewizor.
Świat ograniczony do widzimisię satrapy
nie ugotuje zupy ze słonych łez.
 
Zmiana nazwy pierogów
z ruskich na ukraińskie
może podlepi godność
uciekających matek,
 
lecz czy wykarmi spokój?
 
Przyroda zbrojna tylko
w zieleń i kwiaty. Kolor
nieba i słońca złapane
w niewinne oko dziecka.
 
Jak długo jeszcze?...

 

Spacer

Ziemia wyrzuciła z siebie łuskę po naboju,
starą zardzewiałą monetę, płytkę paleolitycznego kamienia.
 
- Zabierzcie swoje skarby, nie będę ich przechowywać.
Nie jestem muzeum, nie lubię się przeglądać w zawartości trumien.
 
Chcę rodzić. Witam deszcz.
 

 

***

Z przekazywania dzieciom

życiowych drogowskazów
zostały mi pełne garście
czerwonych świateł.
 

  

__________________________________________

Publikacja za zgodą Autora

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane