25.01.2014r. Kraków przywitał nas mroźną i śnieżną aurą. Nam
to jednak nie przeszkadzało, kiedy zmierzaliśmy do kawiarni „Cudowne Lata”, na organizowany przez grupę PPG wieczór autorski Rafała
Czachorowskiego z Warszawy i Andrzeja Kanclerza z Tarnowskich Gór.
Piękne, klimatyczne wnętrza kawiarni przytuliły nas i ogrzały
. Prowadzący i współgospodarz Jacek Sojan, zadbał o to, by
wystarczyło krzeseł dla licznie przybywających, a także
o karafki pełne wytrawnego trunku. Punktualnie o godzinie 18-tej, prowadzący rozpoczął spotkanie pytaniami do poety, prozaika, propagatora kultury Rafała Czachorowskiego o jego niezliczoną ilość inicjatyw i projektów kulturalnych.
o karafki pełne wytrawnego trunku. Punktualnie o godzinie 18-tej, prowadzący rozpoczął spotkanie pytaniami do poety, prozaika, propagatora kultury Rafała Czachorowskiego o jego niezliczoną ilość inicjatyw i projektów kulturalnych.
Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy, o jego pracy z
młodzieżą, prowadzeniu warsztatów
poetyckich, lekcjach o książce w szkołach, o portalu Poeci Polscy pl, prowadzeniu
audycji „Literacki Wolny Eter” w Radiu Wnet , o Dużym Formacie, projekcie „Konfitura & Czachorowski".
Rafał przypomniał
również o ciekawej, zupełnie niepowtarzalnej inicjatywie pod nazwą „poezja
ożywiona”, mającej na celu, dzięki popkulturze przemycanie poezji do codziennego życia, w formie kubków
i przywieszek z nadrukiem jego własnych, krótkich form poetyckich. Zgodnie z hasłem: „dobrze jest napić się poezji z rana” (R.Czachorowski). Kubki z poezją rozeszły się na pniu, a motto akcji: To co niewypowiedziane – przypnij, daj komuś, komunikuj się… Bądź bliżej siebie, cieszy się ogromną popularnością.
i przywieszek z nadrukiem jego własnych, krótkich form poetyckich. Zgodnie z hasłem: „dobrze jest napić się poezji z rana” (R.Czachorowski). Kubki z poezją rozeszły się na pniu, a motto akcji: To co niewypowiedziane – przypnij, daj komuś, komunikuj się… Bądź bliżej siebie, cieszy się ogromną popularnością.
Lekko i bez nadęcia opowiedział o swojej poezji, w której czas i miejsce powstania wiersza (pisanego czasem na kolanie w pociągu) mają
znaczenie, występują Eros i Agape, kontrastujące i przeciwstawne. Jest fascynacja rustykalnością natury i jak sam mówi: „mieszczuch
chowa się w świecie rustykalnym”.
Następnie głębokim, „radiowym” głosem, przeczytał nam swój
nowy wiersz:
porzucona
biegnie wąskim korytarzem, klamki z
obcymi śladami szczerzą miedź,
zanim otworzą się drzwi na krzyż wypluwając pytania niczym poduszki
rzucone pod nogi. na końcu nie ma wyboru.
emocje smsami słane w noc znad sukienki rzuconej niedbale, dłoń
wyślizgnięta spod majtek została w pierwszych drzwiach - zamkniętych.
reszta jest oddechem w rozpływającym się zapachu.
zanim otworzą się drzwi na krzyż wypluwając pytania niczym poduszki
rzucone pod nogi. na końcu nie ma wyboru.
emocje smsami słane w noc znad sukienki rzuconej niedbale, dłoń
wyślizgnięta spod majtek została w pierwszych drzwiach - zamkniętych.
reszta jest oddechem w rozpływającym się zapachu.
oraz fragmenty prozy, błyskotliwe i niebanalne, jak np. opowiadanie „Wszyscy święci” ze swoim
nośnym zakończeniem : „Tato, a co to
jest urna? – zapytał Antek. Spojrzałem
na chmury. Święci się
pochowali.”
Rozmowa z drugim bohaterem wieczoru, Andrzejem Kanclerzem,
przebiegała w równie przyjemnej atmosferze. Poeta w ciekawy i nie
pozbawiony autoironii sposób, opisał nam swoją długą
i trudną drogę, by dołączyć do grona polonistów. Twórcą i
poetą, był od zawsze, biorąc udział w wielu inicjatywach literackich
Krakowa i pisząc wiersze na konkursy, które z dużą częstotliwością wygrywał. Był
w czasach studiów szczególnie związany ze środowiskiem literacko-muzycznym
Klubu pod Jaszczurami.
Z pasją opowiedział nam o historii Tarnowskich Gór,
mieście, w którym teraz mieszka i pracuje. Wspomniał o kabarecie Tarnina,
którego był współzałożycielem, oraz o tym, jak to w wolnych chwilach prowadzi
salon literacki z żoną w domu przy winie o spotkaniach z Węgrami z „zaprzyjaźnionego”
miasta, którego nazwy nie powtórzę .Na pytanie Jacka S. w jakim języku się z nimi porozumiewa, odpowiedział, że
rozmowy o Tokaju nie stanowią dla nich problemu.
Wysłuchaliśmy w jego wykonaniu – Gliwice Port (do własnego tekstu), ponieważ oprócz pisania, lubi śpiewać i nagrywać swoją poezję. Muzykę
komponuje dla niego syn Błażej, a składem zajmuje się drugi syn Jakub. Na
spotkanie z nami, przywiózł swoją płytę „Zapomniana samogłoska” , z piętnastoma
wierszami, z różnych okresów i tomików. Wysłuchaliśmy tylko trzech piosenek,
ponieważ czas ograniczał, a Jacek Sojan miał do autora jeszcze wiele pytań, na
przykład, o nazwę jednego z tomików : „Poezja żołądkowo - gorzka” , co oczywiście
wywołało na sali lekkie rozbawienie. Autor zgodził się
z Jackiem S., że wiersze z tego tomiku wcale takie gorzkie nie są, a nazwa, zarówno „żołądkowej” jak
i jego poezji jest przewrotna.
z Jackiem S., że wiersze z tego tomiku wcale takie gorzkie nie są, a nazwa, zarówno „żołądkowej” jak
i jego poezji jest przewrotna.
Padły ważne dla poety, nazywanego „poetą tarnogórskim”,
pytania o kwestię autonomii Śląska i o śląską gwarę, którą szanuje, lubi, ale uważa, że uprawnione jest,
stosowanie jej wyłącznie w mowie.
Wysłuchaliśmy też, w wykonaniu Jacka Sojana, haiku nr 15. To
jeden z króciutkich tekstów w formie kartek pocztowych, które można nabyć i
komuś wysłać, a metodą wklęsłodruku, jak wyjaśnił sam pomysłodawca i twórca,
naniesiono na te kartki zdjęcia.
Przyjacielska atmosfera, pełna anegdot, odautorskich wtrąceń, panowała
od początku aż do zakończenia wieczoru, kiedy to prowadzący Jacek Sojan
podziękował słowami :
„Kończymy spotkanie z dwoma kapłanami poezji”.
Poeci Po Godzinach bywają tu i tam. Tu, czyli w Krakowie i tam, czyli w Łodzi, Warszawie, Mławie, można by wymieniać. Tym razem w Krakowie pojawili się Rafał Czachorowski i Andrzej Kanclerz.
Poetów i innych gości witał w progu Jacek Sojan, a jeśli nie znał, to subtelnym szeptem pytał:
- Z kim mam przyjemność?...
(I jak tu nie mieć przyjemności vice versa?... )
Poetów na metr kwadratowy było… - sama poezja, krzesła trzeba było dostawiać. Podobno średnia frekwencja na spotkaniach poetyckich to 10 osób. Nie wiem, skąd się te średnie biorą, w każdym razie (zawyżając średnią) do kawiarni Cudowne Lata przybyli ludzie nieprzypadkowi. Atmosfera była niewymuszona, nienapuszona, życzliwa. Odbiór tekstów żywy i spontaniczny, tak jak odpowiedzi na pytania samego Jacka Sojana. Nie od dziś wiadomo, że atmosferę tworzą ludzie, a ci przyciągają.
A nawet zaciągają (z papierosowym dymem w przerwie), tak było i teraz. Do grona poetyckiego dołączyli dwaj sympatyczni młodzieńcy, którzy tworzą coś innego niż poezję, ale sami mogliby być inspiracją niejednego tekstu.
Turniej jednego wiersza, w którym wystartowali ci, co chcieli, (przymusu nie było) zakończył się nagrodą w postaci butelki wina nie półsłodkiego (zakręcanego) a czerwonego. Co by to miało znaczyć, dowiedzieć się można na kolejnym spotkaniu PPG od Renaty Radnej-Mszycy zwyciężczyni poetyckich zmagań.
Ja zaświadczam, że Rafał Czachorowski – posiadacz radiowego głosu – na żywo też brzmi radiowo. Andrzej Kanclerz chwilami nawet śpiewająco (z płyty).
Kto nie był, może się dowiedzieć, jakie góry są w Tarnowskich Górach z innych źródeł.
A wiersze i opowiadania przedstawiane na spotkaniu mają szansę dotrzeć do czytelnika poprzez…
ale o to proszę już pytać autorów
Agnieszka Jarzębowska
Bezimiennie
Był wieczór wietrzny i spłoszony. Zbierało się na deszcz.
na żółtych i mdłych horyzontach porządkował się już dzień
do odjazdu.*
peron po zmroku jest jak dom towarowy po wyprzedaży,
resztki wyłażą z zaułków. deszcz pada
i muszę iść. taki obraz.
zawiadowca przekłada termos z torby na peron
jak kolejny etap: masz bilet jesteś wolna.
stoję i czekam, myślę o relanium
uzależnia – wiem, czytałam ulotki, uzależniam od siebie.
tory idą parami, parą wiatr podwiewa sukienkę -
czuję chłód.
mogłam posłuchać Zbyszka, zabrać ze sobą coś ciepłego
jesień to szalik, powtarzał zanim zmarł na zapalenie płuc.
ja zapalam papierosa i opierając się o pierwszą zapowiedź,
szukam ciepła.
ręce w papierosie, w kieszeniach, walizka obok i zapach jagód
których nikt nie zbiera w lesie
- rosną w słoikach, przy drodze, wystarczy mieć samochód -
śmiał się Zbyszek gdy szłam drogą, polami,
brązowego cynamonu pałeczki, takie śmieszne, zwijane
w sklepiku starego Szulca,
ich zapach był bardziej kuszący niż kadzidło.
- Zbyszka nie ma a ja czekam na pociąg -
tory idą parami idę sama. pociąg cynamonu do jagód
Wieczór był wietrzny
spłoszony
*Bruno Schulz
__________________________________
foto: Renata Mszyca Radna, Dorota Kurzyńska, Krystyna Wieczorek
bogaty, wyczerpujący za[is zdarzeń ze spotkania, choć w nocie o nim nieco pomieszania w przypisaniu właściwym osobom właściwych wypowiedzi...ale to drobiazg, bo całość oddaje święto jakim jest zawsze spotkanie z poezją;
OdpowiedzUsuńJacek Sojan