Dziś, opisując warszawski weekend „Poetów po godzinach”,
zamierzam świadomie wpaść we wzruszenie i melancholię. Przyszło mi do głowy, że
im więcej spotkań za nami, im więcej wspólnych lat za nami, tym bliżej nam do
siebie – mimo odległości.
Jak więc wyglądały te niecałe trzy dni w stolicy? W moim
przypadku zaczęły się całkiem rano, kiedy po lekcji polskiego z VII a (na
której rozmawialiśmy o funkcjach prozaizmów i eufemizmów) wsiadłam w autko i
pojechałam do Białegostoku. Zostawiłam Mundka na strzeżonym parkingu i
pobiegłam na peron – pociąg czekał i całkiem sprawnie dotarł do Warszawy.
Wałęsając się nieco po Złotych Tarasach czekałam na Renkę i Krysię.
W piątek zaplanowano spotkanie z Robertem Miniakiem w
restauracji „Dzikie Pola” – prawie na końcu Warszawy. Bohater wieczoru pojawił
się speszony nieco, zestresowany – na kilka lat „zaginął” dla świata
poetyckiego, a powroty nie są łatwe. Jarek Trześniewski-Jotek wprowadził nas w
nowe wiersze poety. Słyszeliśmy w nich dawnego Miniaka, bliskiego ziemi i wodzie,
smakującego słowa, ale pojawiła się także jakaś inna nuta, może spojrzenie w
przyszłość, poszukiwanie „świeżego”. Czekamy więc na nową książkę poetycką.
„Ponor” – tak prawdopodobnie brzmieć będzie tytuł tomu wierszy – to forma
terenu właściwa obszarom krasowym (posłużmy się Wikipedią), inaczej wchłon,
czyli miejsce, gdzie woda (strumień, potok, rzeka) wpływa pod powierzchnię
terenu.
Tradycyjnie na zakończenie odbył się turniej jednego wiersza,
w którym zwyciężył Boguś Olczak.
Gratulujemy!
A później były nocne rodaków rozmowy, które przeciągnęły się
już w miejscu noclegowym do rana. Kiedy zmęczeni poeci składali głowy do snu,
Warszawa zaczynała się budzić.
Na szczęście czekała na nas całkiem nowiutka sobota.
Wprawdzie wiatr chciał turystom urwać głowy, uparty i nieustanny, ale ratowało
nas słońce – Stare Miasto zapraszało, więc trochę się włóczyliśmy podziwiając
Warszawę. A wieczorem w Staromiejskim Domu Kultury czekał nas najważniejszy
punkt sobotniego wieczoru – wystawa „Grochów//Warszawa. Odbicia-refleksy-odblaski”
– efekt publikacji dwóch książek fotograficzno-poetyckich Pawła Łęczuka i
Krzysztofa Micha „44 Odbicia Warszawy” oraz „Odbicia Grochowa”. Atrakcją
dodatkową było spotkanie z autorami i ich opowieści o powstawaniu publikacji.
Trudno jest rozstać się po takich emocjach, po takich
przeżyciach, spotkanie się przeistoczyło w czas na rozmowy, a później we
wspólne świętowanie, zestaw poetycki udał się do pewnego lokalu, gdzie bawił
się, tańczył i śpiewał karaoke (prawie) do białego rana… Kto nie był, niech
żałuje!
W niedzielę pozostało tylko zgarnąć swoje lary i penaty,
spotkać się jeszcze na krótkim lunchu z warszawską częścią „Poetów po
godzinach”, wsiąść do pociągu (niebylejakiego) i wrócić do domów. W serduchach
(tu wpadam we wspomniane wzruszenie i melancholię) zostało takie ciepłe uczucie
obcowania z dobrą poezją i fotografią, spotkania z wyjątkowymi ludźmi i
radosnego bycia razem. Dziękuję.
Teresa Radziewicz
fot. Poeci Po Godzinach
Jakże nie kochać Cie Retes !Cudowna relacja, podziemne rzeki Roberta mono we mnie tkwią.
OdpowiedzUsuń