Robert Miniak
pamięć wody
załóżmy, że nie wszystko co się porusza wyszło
z wody. tylko wtedy możemy wytłumaczyć to
stadko tirów spychane powoli z nurtem drogi.
wiem, wolałaś tamtego chłopaka (szczególnie
gdy wdrapywał się na słup wysokiego napięcia
i krzyczał z góry jestem Bogiem – największym
monterem świata! ) to nie moja wina, że zabrała
go wyspa. chociaż nie całkiem wyjechał, raczej
zamienił w deszcz na asfalcie i wycieraczkach
autobusu. co roku zapalasz przy drodze lampkę.
potem, jako inna kobieta w czerwonej
Toyocie mówisz do mnie:
popatrz, jeszcze się po kimś dusza kołacze.
jeszcze się tli.
ślina
przywykam do myśli, że drzewo jest
klepsydrą. najpierw z góry do ziemi
wypływa chlorofil, potem żółte, na koniec
wyciekają ptaki. pojutrze
Maria skończy sześć miesięcy.
wszystko, co dla niej nowe,
kończy się na języku. nosimy się
po ogrodzie a jabłoń dzieli się
z Małą ostatnimi opłatkami
liści. kiedy mówię "beee" odpowiada
da da . brzmi zupełnie jak amen.
tundra
skąd w tobie tyle miejsca? otwierasz usta i wyłazi
z nich babka. gramoli się tak, że pierwszy raz widzę
barchanowe majtki. zaraz zacznie dziamgotać,
wyciągać z kieszeni ciągutki. zamiast palców ma
kruchutkie faworki. nic już nie mów, bo obudzą
się te wszystkie rzeczy, które weszły w ciebie
przez oczy albo z oddechem. teraz czekają,
żeby ustawić w dobrej kolejności: śnieg,
trop piżmowca, karłowata brzoza.
nie, nie wymawiaj tego słowa. wymyśl coś
w zamian – powiedzmy coś ciepłego - białą kulkę
wełny. Babka lepi szalik.
______________________________
publikacja za zgodą Autora
Bardzo dobra poezja, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń