Anna Luberda Kowal
rtęci ćwierć
wszystko ma zdrowe tylko się w niej uwiła
jakaś noc bez księżyca zimne gniazdo
jeżdżę z lustrem na tylnym siedzeniu
bo i po co się rozszywać
obywatel z cheshire miał swój uśmiech
a spróbuj go zerwać
wydrapie ci myśli
chce nie
pamięć to wiara w roztargnienie tego, który milczy
Roman Honet
łyżka wypada jej z ręki
na samą myśl że to kolejny dzień
na stare żale nie ma nowych kieszeni
na uśmiechy nie ma policzków
a poranki nie obiecują niczego
co chciałaby pokolorować
wstaje i strzepuje grudki ziemi
nadal tkwią w zębach
zgrzyta na słońce
odmówina
i czosnków olbrzymich przez chwilę jest ci lżej
a potem twój kompas zaczyna się chybotać
powinienem zmienić lekarza czesać równy przedziałek
i rano jadać tylko jedno sadzone jaje
jeszcze ciągle żyją ci których śmierć wybawi
od twojego rachunku żalów za ich nieodżałowane zło
po karku lepkim truchtem wspina ci się wiersz
ale czeka jeszcze na rozluźnienie frazy
dygoczesz frędzluje ci tętno ściekasz po własnych plecach
zastygasz pod powiekami z wygniecionej cynfolii
wiedziałeś kulki rtęci mogą dać taki dreszcz
że trzewia nie chcą się kurczyć klasycznie raz w tygodniu
potem długo nic i cztery skręty.
co wina, to wino,
co chwila, to minąć.
uwieram przepełniona cudzym oczekiwaniem
reszty z wiem przeżyłam doradzam.
a najniższy guzik jest zawsze pod podłogą,
najkrótsza kiecka woła o kalendarz,
najlepsze trucizny dają bez pytań o licencję na umiar.
na umarł i czy w butach
na stole będę dzisiaj tańczyć?
nie, proszę pana, ja wolę na pianinie.
nie czytaj
to moment najgęstszy tuż przed wybudzeniem
rozciąga się czas w niewyobrażalne
przewroty duszą do góry
spadanie w głąb krzyku
usta zalane strachem
nocy nie rozrzedzisz
wyciąganie spowiedzi żyła po żyle
wypruwanie szwów z pamięci
a jeśli prawda to odbarwianie mapy
plik niespisanych snów
rzęsy zbyt bliskie spopielenia
__________________________________
Publikacja za zgodą Autorki