poniedziałek, 15 czerwca 2015

CUDOWNE LATA, CUDOWNI LUDZIE, CUDOWNE ZBIEGI OKOLICZNOŚCI I METAFIZYCZY HORROR METAFORY








„Cudowne Lata”, a w nich cudowny człowiek, cudownie opowiada o tym, jak… „Odpocząć od cudu”. Bo taki nosi tytuł najnowsza książka Jerzego Hajdugi, poety-duchownego, kanonika laterańskiego, któremu reguła zakonna, jak sam przyznaje, pomaga w skupieniu, a zatem również w pisaniu. 
I rzeczywiście – Jerzy uważny, skoncentrowany słucha kolejnych pytań Magdaleny Bąk, prowadzącej spotkanie, oraz reakcji publiczności, włączającej się często do dyskusji. A goście dopisali bardzo. Sala pęka w szwach, wiele osób musiało dostawiać krzesła, część stoi w wejściu. Nie są to bowiem tylko lokalni goście z Krakowa – spotkanie odbywa się pod sztandarem nieformalnej grupy Poeci Po Godzinach, zatem wśród zgromadzonych są osoby przybyłe specjalnie na to spotkanie z różnych zakątków Polski. Różne też rzeczy chcą wiedzieć: Kto jest ulubionym poetą Jerzego, jego mistrzem? Jerzy dopowiada dyplomatycznie, że stara się nie mieć mistrza, więc kogoś, na kim by się wzorował, ale wskazuje na swoje lekturowe preferencje: Herbert, Różewicz, Białoszewski z klasyków oraz poeci współcześni, bez wskazywania konkretnych nazwisk. Stara się być na bieżąco, czytać wszystkie ciekawsze książki, wychodzące w danym roku. Dlaczego koniecznie chce uciekać od cudu? Czy cud nie jest czymś z definicji „cudownym”? Czy aż tak często kanonikom laterańskim zdarzają się cuda, że aż muszą od nich uciekać? Tutaj Jerzy uśmiecha się przewrotnie, mruży lekko powieki (wieków?) 
i z zadziornym błyskiem w oku odpowiada, że odpocząć od cudu tak naprawdę nie można, że wszystko jest cudem: każdy człowiek, każdy wycinek otaczającej nas rzeczywistości, każde wydarzenie. Cały świat jest cudem i sam fakt istnienia jest cudem cudów. W tym kontekście jednak tytuł najnowszej książki Jerzego nabiera nieoczekiwanie mrocznej wymowy. Zatem odpocząć od cudu można jedynie opuszczając ten świat? Jak to pogodzić z chrześcijańską wiarą w życie wieczne? Czy śmierć nie jest otwarciem się na jeszcze większy cud? W tym miejscu poeta-zakonnik nie odpowiada jednoznacznie, pozostawia tę kwestię do rozważenia każdemu indywidualnie, w zgodzie z własnym sumieniem 
i przekonaniami. Prowadząca idzie za ciosem i pyta o jeden z najważniejszych tematów, poruszanych 
w książce – o śmierć. Czy można ją oswoić? Czy można się pogodzić np. ze śmiercią matki, której autor poświęcił tyle wierszy? Jerzy wyraźnie poważnieje, wymowa jego oczu zmienia się, w piwnicznym półmroku połowa twarzy zastyga, połowa pozostaje w cieniu. Śmierci nie da się oswoić – odpowiada po chwili – można się do niej przyzwyczaić, pogodzić się z nią, ale nie da się jej oswoić. Każdy ma swój sposób na horror metaphysicus, na złagodzenie narastającego z każdym rokiem przerażenia, wyparcie go ze świadomości. W przypadku Jerzego tym sposobem jest pisanie. A wiara? Czy wiara nie pomaga? Pomaga, ale nie daje łatwego ukojenia. Nawet święty ma chwile zwątpienia, rozpaczy, momenty grozy, strachu jeżeli nie przed samą śmiercią, to przed nieznanym, które przynosi.
Moja krótka relacja nie zawiera oczywiście wszystkich zagadnień, pytań, wątpliwości, tematów poruszanych w czasie tego dwugodzinnego spotkania (jak chociażby odczytania fragmentów eseju Jacka Sojana o poezji Jerzego Hajdugi), ale stara się naszkicować metafizyczny klimat, jaki mu towarzyszył, nastrój przechodzący od żartu do powagi, od śmiechu do z trudem skrywanych łez. W sposób doskonały, płynny, niemal naturalny wpisał się tę atmosferę zespół „Kalimba”. Czwórka młodych ludzi 
z Krakowa w składzie: Łukasz Dudek, Magdalena Harasimowicz, Tomasz Idziak, Łukasz Moskal wyczarowała swoimi kompozycjami do wierszy, nieobecnego tego wieczoru, Karola Samsela prawdzie metafizyczną aurę. Zróżnicowane, niebanalne instrumentarium, w szczególności egzotyczne instrumenty perkusyjne, śpiew wokalistki i dwóch wokalistów, gitary elektryczna i klasyczna, wspomagane elektronicznymi dźwiękami syntezatora, tworzyły całość przypominającą w niektórych utworach klimaty 
z Dead Can Dance czy Deep Forest. Mam nadzieję, że w przyszłości współpraca z zespołem „Kalimba” 
i grupą Poeci Po Godzinach się zacieśni i przyniesie kolejne, wspólne projekty.

P.S. W sali obok, godzinę po rozpoczęciu spotkania z Jerzym, zaczęły się obchody dziesiątej rocznicy matury pierwszych absolwentów Liceum Ogólnokształcącego w Centrum Edukacyjnym „Radosna Nowina” w Piekarach koło Krakowa, gdzie byłem przez wiele lat nauczycielem i instruktorem teatralnym. Nic nie wiedziałem o tym spotkaniu, bo zostałem nauczycielem w drugim roku funkcjonowania szkoły i nie uczyłem tego rocznika, więc nie byłem zaproszony. Specjalnie w ten dzień przyjechałem z Niska do Krakowa na wieczór autorski z Jerzym. Wcześniej, przed dwa lata, byłem na emigracji w Anglii. I taki zbieg okoliczności: akurat w ten dzień, w tym lokalu, w salach obok. Ale to nie koniec. W rocznicy uczestniczył były prezes Fundacji im. ks. Siemaszki (organu prowadzącego szkołę) ks. dr Bronisław Sieńczak. Kiedy po koncercie „Kalimby” poszedłem się przywitać i wyjaśniłem prezesowi całą sytuację, ten zapytał: Jerzy jest tutaj? Wołaj go do mnie! Okazało się, że prezes Sieńczak był wykładowcą 
i promotorem Jerzego! Nie widzieli się od lat. No i co o tym wszystkim myśleć? Przypadek, przeznaczenie, cud? Nie masz odpoczynku…

Grzegorz Wołoszyn 

















Przestrzeń egzystencjalna z krzesłem w tle - poezji Jerzego Hajdugi ze zbioru "Odpocząć od cudu".

Korytarze, ściana, okno, ogród, piętra szpitalne, stół - to nie tylko sztafaż organizujący przestrzeń wiersza. To świadoma kreacja zawężona do ascetycznego świata podporządkowanego refleksji na temat kruchości istnienia, na temat ludzkiej godności. 
O świecie zanurzonym w ciszy cierpienia ale i zwątpieniu. 

Zanim kogut zapieje

taką nocą otwarte drzwi

wszedłem 
po raz drugi

Odkrywamy kim jest człowiek w gotowości współuczestniczenia  z gasnącym życiem. Jak na to patrzy, co myśli, z czym się zmaga. Widzimy go prześladowanego pamięcią o tych, którzy już odeszli ze świata żywych. Dotyk dłoni, krótka wymiana zdań, choćby samo pozdrowienie, wspólna kojąca modlitwa - wszystko to okazuje się pokarmem dającym wsparcie obydwu stronom spektaklu zwanego szpitalem. 
I choć kluczowy wiersz tomiku brzmi rozbrajająco sceptycznie:

Wstań

a może choć na chwilę
odpocznij od cudu

wyciągam cię
z wózka

jutro minie 
rok

nawet nie wiesz
jak trudno

sobie 
wyobrazić

jest w rzeczy samej wyznaniem wiary czerpiącym z pokory, bo wyznaczającym właściwe miejsce dla człowieka wobec Boga. W mało efektownym misterium  śmierci nie znajdujemy rozpaczy, może tylko jej przepaścistą krawędź. Może dlatego, że poeta poszedł śledem pewnej myśli jaką znalazłem u F. Nietzschego o tym, że z rozpaczy jest refleksyjne wyjście polegające na odnalezieniu w sobie wystarczającej energii, aby spojrzeć rzeczywistości prosto w oczy i "wydobyć z najczarniejszej rozpaczy niezwyciężoną nadzieję".

Aby się wydostać

groby przewrócone otwarte trumny
zmarli przez chwilę machają do nas

kto kogo żegna sen niezbyt długi

W innej wersji innego tłumacza Nietzsche'go: "uczynić z najgłębszej rozpaczy niezwyciężoną nadzieję". Czy niemiecki filozof, który zmarł chory umysłowo, czyli zapadł w długi sen nieświadomości - mógł po odrzuceniu chrześcijańskiej moralności przypuszczać, że "nadczłowiek" nie rodzi się z pogardy dla słabych, odrzuconych i chorych, lecz przeciwnie, z pochylenia się nad nimi, a nawet - jak Chrystus - 
z przyjęcia ich losu czy to przez fizyczną zagładę, Ukrzyżowanie, czy jak ksiądz - kapelan szpitalny, przez duchowe współuczestnictwo w cudzym cierpieniu. Poeta mówi tutaj wierszami do Nietzschego 
w zaświatach, że niemal 30 - letnia opieka nad nim, to bynajmniej nie niewolnictwo, to ofiara w imię wartości, jakim jest człowiek i jego człowieczeństwo, to realizacja  ewangelicznego imperatywu, wezwania: 

..."byłem głodny i daliście mi jeść, byłem spragniony i daliście mi pić...nagi a odzialiście mnie, zachorowałem a odwiedziliście mnie..."
                                                   / Mt 25,31 - 46/

Myśl o śmierci nie jest dla człowieka myślą skonkretyzowaną, ale nieokreślonym uczuciem lęku. Między lękiem a strachem jest zasadnicza różnica, bo strach odnosi się do czegoś konkretnego (np. do lwa, gangstera, żmii). Oznakami zapowiadającymi lęk są np. choroby, niebezpieczeństwo zewnętrzne, zmęczenie organizmu. Współcześni myśliciele ( Hegel, a po nim Jaspers i Heidegger) dokonali rozróżnienia między życiem "organicznym" a "egzystencją ludzką", definiując egzystencję jako życie plus świadomość śmierci. W religii chrześcijańskiej śmierć ciała jest interpretowana jako moment odrodzenia ducha w Bogu. Dla człowieka nie istnieje prawda o życiu poza jego obecną egzystencją. Większość filozofów przyznaje, że zastiosowanie kategorii wieczności do samego siebie nie tylko w wymiarze fizycznym, ale i intelektualnym może się dokonać jedynie w pracy intelektualnej, w duchowym tworzeniu jakiegoś dzieła, w refleksji filozoficznej w ścisłym tego słowa znaczeniu (Spinoza, Fichte, Hegel). Ale 
w przeciwieństwie do nich, śmierć nie jest tylko nie dającą się pojąć nicością  (Sartre):

Powroty

wstaję z twoich kolan
taki duży

na wyciągnięcie ręki
wracam

bliżej
bliżej

Pamięć to trwanie przeszłości. Przeszłość może przetrwać w formie zwykłych przyzwyczajeń, ale pamięć oznacza także przedstawienie przeszłości. Wśród elementów przeszłości są: utrwalanie wspomnień, przechowywanie ich, przypominanie, rozpoznanie i lokalizacja. Ale może najbardziej zrozumienie ich znaczenia, nadanie im sensu. Nie można ustalić sensu bez wiary, która, choć chybotliwa, stara się dać nam poczucie pewności, najwyższy stopień wiedzy przewyższającej wszelkie poznanie racjonalne. Chociaż dla filozofii istotne jest pytanie o wartość wiary: Kant i prawie wszyscy filozofowie postkantowscy upatrują w niej rodzaj niewiedzy - Jacobi a za nim Fichte przeciwnie, dostrzegają w niej jedyny sposób, 
w jaki człowiek może poznać nieskończoność i utożsamiają ją z poczuciem rzeczywistości (!). Tu czas jest otwarty, nie zamknięty niczym, nawet śmiercią. Problem między wiedzą a wiarą polega na przekonaniu o istnieniu i słuszności jakiegoś ideału (np. nauki Chrystusa) i pokładaniu głębokiej ufności jakiejś osobie, zawierzeniu jej (rola Mistrza - Przewodnika). 
Jednakże istnieje jedna rzecz, której nieskończona złożoność wymyka się wszelkiej wiedzy - to człowiek.

Taka piękna

tylko lustro nie ma
pojęcia o jej
chorobie

taka piękna że
jak zsunąć się
po ścianie

upaść do kolan
do stóp

wisi i
wisi

Wiersz ilustruje właściwe dla filozofii egzystencjalnej odczucie egzystencji (Jaspers), które może przejawiać się w najróżniejszych sytuacjach (np. cierpienie, sytuacje graniczne jak śmierć). To także metafizyczna analiza zasadniczych elementów, które współtworzą egzystencję (Heidegger), takich jak wolność ( nie do czego a od czego),  też niewiedza (błądzenie) i opisuje sytuacje jednistkowe (Jaspers, Marcel), bądź analizuje cechy właściwe wszelkiej egzystencji (Heidegger, Sartre). Oto mamy tutaj pewną wartość - piękno poddane świadomości śmierci, jej unicestwienie...Czy piękno, jeśli jest wartością samo w sobie, jeśli jest ideałem, może ulec zniszczeniu?
Egzystencjalista (Heidegger) uświadamia sobie, że "z sercem ściśniętym trwogą ciążymy ku śmierci, ale też przekraczając samego siebie, idąc w stronę przeszłości, uświadamiając sobie fakt naszych narodzin - można iść w kierunku przyszłości (transcendencja), poprzez sublimację cielesnego piękna (życia organicznego) w piękno duchowe, wyobrażone w Tym, który "wisi". Jakże bliskie to norwidowskiej myśli:

"K s z t a ł t e m  m i ł o ś c i  p i ę k n o  jest  -  i  t y l e
Ile ją człowiek oglądał na świecie,
W ogromnym Bogu albo w sobie-pyle,
Na tego Boga wystrojonym dziecię;
Tyle o pięknem człowiek wie i głosi -
Choć każdy w sobie cień pięknego nosi
I każdy - każdy z nas - tym  p i ę k n a  p y ł e m."
                             /Promethidion/

Aksjologia jako teoria wartości ustalająca hierarchiczny jej układ stawia wyżej szacunek do tego co dobre od szacunku dla tego, co szlachetne, a dopiero w dalszej kolejności do tego co piękne ( M. Scheler). Tyle tylko, że wymaga to pewnego wysiłku intelektualnego, gdyż poznanie zmysłowe jako bardziej pierwotne stawia siebie na pierwszym planie przesłaniając treści tkwiące w ukryciu. Twórca egzystencjalizmu, Kierkegaard, w swojej analizie lęku, samotności i przeznaczenia uznał, że każda refleksja filozoficzna stawia człowieka twarzą w twarz z Bogiem i że analiza czasu prowadzi do kontaktu z wiecznością. Bez względu na to czy przez negację (Feuerbach) czy akceptację (np. Renan) pojęcia bóstwa, Boga. Stąd kierkegaardowska koncepcja "stadiów na drodze życia" : stadium estetyczne ( zmysłowe); etyczne ( albo refleksyjnego) i religijne. Nie bezpodstawnie Kierkegaard zdefiniował siebie jako "poetę religii". 
Na pytanie, do czego służy ta rozbudowana dystertacja i tyle odnośników do wierszy zamieszczonych 
w tomiku Jerzego Hajdugi pt.: Odpocząć od cudu mogę tylko w jeden sposób, a mianowicie, każdy wiersz w tym zbiorze jest jak skompresowany plik informacji, który po rozpakowaniu okazuje się wielowarstwową informacją rodzącą wielość skojarzeń. Przy okazji innego zbioru, Powieki wieków zjawiła się sugestia czytających, że wiersze przypominają haiku, japońską formę poetycką mającą za zadanie jedynie poruszyć wyobraźnię, zasugerować treść. Jak efektywne i błyskotliwe daje to rezultaty pokazuje to wiersz pt.:

Podniesiona rozmowa

nawet stół wyciąga nogi
jeszcze wyżej od krzeseł 

Sugestia, że w takiej sytuacji wszystko stoi na głowie obrazuje brak dialogu a w nim właściwego dystansu uśmierzającego emocje. Taki dialog zamienia się w monolog zatrzaskujący rozmówców w ich własnych emocjach.
Przewodnik Jerzego Hajdugi, poety- ksiądza, najsłynniejszy z Ojców Kościoła łacińskiego święty Augustyn, twórca filozofii religii, przedstawia zawsze tę samą wizję człowieka zgubionego przez grzech 
i zbawionego mocą łaski Bożej. Uprawiana przezeń metoda rozmyślań nad sobą, odkrywająca 
w człowieku "obecność głębszą od nas samych", naznaczyła zachodnią teologię i filozofię aż po chrześcijański egzystencjalizm. W poezji autora zbioru wierszy pt.: Odpocząć od cudu  odnależć można te same augustiańskie tematy poznania opartego na miłości lub pamięci kulminującej się w obecności. 

Z watą śniegu

wszystkie krzesła zajęte
każde miejscem przy stole

w kącie już tylko dla mnie
układam kolędę pod choinkę

słowo po słowie cichnie śpiew
jeszcze ciszej zimny piec

kruszy kawałkiem ściany

Autorka opracowania graficznego, Maria Kuczara eksponuje krzesło już na okładce, ale to krzesło powtarza się na stronach zbioru czy to stojące z innympod ścianą, przy stole, czy upadające...To charakterystyczny element wynikający z istoty wierszy poety, mający symboliczny wymiar spotkania 
z drugim człowiekiem, kojarzący się z ciągle i na nowo z podejmowaną rozmową, choćby jej próbą, w tym z rozmową z sobą samym. Bo krzesło to miejsce szczególne, miejsce ważnych potencjalnie decyzji, miejsce wyciszenia, refleksji ale też jest miejscem obecności kogoś obok, nawet jeśli ta obecność naznaczona jest bezsłowną ciszą, wyłącznie nastawioną na czuwanie. To na nim, na krześle znajduje się rzeczywistość skupiona na życiu wewnętrznym, uznająca duchowość za wartość najwyższą właśnie poprzez obecność twarzą w twarz z drugim człowiekiem, tak samo poszukującym i zmagającym się ze świadomością przemijania, śmierci. Augustiańska łaska zrozumienia polega na podniesieniu człowieka 
z klęczek, z jego słabości, na podniesieniu go świadomością o łasce Bożej, w której stosunek skończonego stworzenia jakim jest człowiek do nieskończonego Bytu jakim jawi się Bóg ulega już dzięki modlitwie przemianie w rodzinny związek dziecka i Ojca, który o wszystko zadba, choćby poprzez drugiego człowieka, niezależnie, czy będzie to ktoś związany więzami krwi, członek rodziny czy ksiądz-kapelan, poeta, szukający w drugim samego siebie.

Pośmiertna szata

po tobie uczę się chodzić
w długiej koszuli

mam czas

nawet nocą
jak zdjęta

ze mnie



Jacek Sojan







































fot. Grzegorz Wołoszyn

5 komentarzy:

  1. Warto było przeczekać na tę fotorelację:))) Grzegorz, świetnie oddałeś klimat w słowie i w zdjęciach. Zgrabnie wkomponował się esej Jacka. Jacku, jeszcze raz dzięki. Jeszcze słyszę pytania Magdy, jeszcze słyszę Kalimbę (choć pod nieobecność Karola Samsela).
    Wszystkim dziękuję za obecność i rozmowy.
    Jerzy

    OdpowiedzUsuń
  2. To Tobie dziękujemy, Autorze! Gdyby nie Ty, nie byłoby i Grzegorza, i Jacka, i cudownych ludzi i równie cudownych zbiegów okoliczności, i metafizyki, i Kalimby. Do następnego!
    Grzell Anonim.

    OdpowiedzUsuń
  3. Musialo być cudownie, zdjęcia wspaniałe, uczestnicy dopisali,. anna

    OdpowiedzUsuń
  4. Przypomniał mi się powrót:)))

    Nikogo

    nocna włóczęga
    a jednak przysiadł się liść
    na ławce ze mną

    Jerzy

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak ... szkoda,że mnie tam nie było... :(
    Fantastyczna atmosfera ,miejsce , słuchacze...
    p.s. a może odczułabym ,że jestem persona non grata? ... ja jednak piszę ,szkoda pozdr. - muki

    OdpowiedzUsuń

Wpisy ad personam będą usuwane