niedziela, 12 października 2025

"życie twoje czy moje jak ten śnieg wystarczy jeden podmuch"

                              Ewa Beznar (Pietrzak)




Miłość z widokiem na port
 
Światło latarni morskiej ślizgało się 
bezwstydnie  twoje ciało moje ciało
ściana twoje ręce moje
 
i tak minął jeden rok drugi w końcu 
zawiesiliśmy zasłony i odtąd już
nic nie było tak samo 
zabrakło światła
  


 
„ Wędrówką jedną życie jest...”

        (Edward Stachura)
 
Szła po moście czerwonym jak liście 
zabarwione zapowiedzią wiatru 
tuż nad horyzontem wieczoru. 
Ruszyła w tę dziwną drogę nad  rzeką, 
której brzegów nie można było zobaczyć.
  
Rzeka rozlana szeroko, 
z nieskończonością meandrów 
malowniczo znaczących mapę zdarzeń,
 urwistych brzegów i łagodnych plaż, 
ciepłych prądów i lodowatych wirów.
  
Nie da się zawrócić rzeki, 
została więc tylko ta droga przez most 
wiodąca na drugi brzeg. 
Coraz bliższy, choć jeszcze niewidoczny. 
Znaczony czerwienią zachodu.  
 



 ***
Przepraszam, że zrywałaś się o świcie
kiedy nad moim snem czuwał Morfeusz
za śniadania nie takie nie tyle nie tak
 
telefony od ciebie nie powodowały że na czole
wyświetlała się informacja „mówi mama”
niepotrzebnie się twoją troską irytowałam
 
teraz wiem ze dorosłość to nie wiek
 poznałam smaki rodzicielstwa radość i lęk
odpowiedzialność i miłość bezwarunkową
 
za oknem cudny sierp księżyca
a ja jak ty kiedyś – czekam
 

 

Nie mów
 
w twoim milczeniu jest piękno
tamtego poranka jest spokój
i ciepło twoich ramion
  
w twoim milczeniu są barwy
wszystkie zebrane  w chwile
spędzone razem każdego dnia
  
w twoim milczeniu jest cisza
przez którą zawalił mi się świat
dlatego pozwól mi krzyczeć


 
 

Zachód
 
schowany w zaciśniętej dłoni
wczorajszy dzień trzepoce
jak pod żebrem przestraszony puls
 
otwarte oczy najbardziej bolą nad ranem
noc ziarnkami piasku przypomina
dotyk mówionych niespiesznie słów
 
cienie stają się coraz dłuższe
zwłaszcza te pod powiekami


 

 

Jak dym z komina
 
nie chcę o przemijaniu ale biorąc za i przeciw
o niczym innym jakoś nie wychodzi
na co nie spojrzę  już było albo się kończy
  
zobacz wczoraj pół dnia na darmo padał śnieg
gospodarze szuflami pracowicie oczyszczali swoje poletka
a śniegu nie ma tak z siebie i rano skończyła się zima
  
życie twoje czy moje jak ten śnieg
wystarczy jeden podmuch  topnieje ulatując
gdzie nie ma nas i nic już nie ma nawet
  
ale zanim przeminie  zanim się skończy
jeszcze chwilę zatrzymać w dłoniach
odchuchać pisklę jakieś kwiaty posadzić
  
bo jakże tak 
bez śladu stopnieć ulecieć
 



Azymut
 
nie uczmy się kłamać na tematy proste
zmieniajmy spojrzenie złożenie ust
na słowa zwykłe i niezwykłe czyny
  
zapomnijmy topić prawdę w kropli ułudy
wszystko płynie do tego samego morza
nad którego brzegiem staniemy jutro
  
a przewoźnik słono każe sobie płacić
za każde drgnienie powieki

 

 

 

__________________________________________

publikacja za zgodą Autorki 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane