Katarzyna Zając
Portrety
I. My
Śnię o parze gołębi sierpówek.
Muskają sobie pióra, zbliżają dzioby.
Na spacerze spotykamy staruszków –
dzielą drożdżówkę i karmią ptaki.
Nie sprawdzam w senniku – to my.
Gładzi jej srebrzyste włosy. Odchodzą,
opierając się ramionami jak drzewa,
które przetrwały wiele burz.
Przed nimi jaśnieje złota jesień,
we mgle znikają dawne lata – chude
i tłuste, więcej chudych. Drżą na wietrze
jak babie lato. Odfruwają.
II. Matki
Wyfrunęliśmy, aby uwić gniazdo.
Pojawiły się pisklęta. Matki mówiły:
nieopierzeni i głupi. Odlatywaliśmy,
aby wciąż wracać. Ściągaliśmy ubrania –
skurczone i ciasne sweterki. Z nimi słowa:
nic nie potrafisz, lepiej tego nie rób,
dłużej żyjemy i wiemy lepiej.
Matki drżały, co ludzie powiedzą.
Zamknięte w klatkach chodziły – między
niedzielnym rosołem, praniem i działką.
Nocami śniły o kolorowych piórach.
Za dnia kupowały te same co sąsiedzi
telewizory i lodówki. Na błysk podłogi.
Błysk na oku – aby nie widziano łez.
Szarzały, jakby ścierano je gumką.
III. Babki
(…) „Kiedy będzie naprawdę źle,
będziesz mogła schować się z tą marmoladą
i w jej smaku odnaleźć lekarstwo na twoje łzy”. *
Na ślubnych zdjęciach mają powagę
w oczach, jakby stanęły nad przepaścią.
Przysięgnąć na życie i śmierć – to lepsze
niż zostać starą panną. Rodzą dzieci,
cerują bieliznę i pustkę. Zrywają owoce.
Ich orężem jest pełna spiżarnia.
Między kolorowymi słojami marzą,
ukradkiem ocierają łzy i czytają romanse.
Przekazują wnuczkom: „nigdy nie mów
mężczyźnie wszystkiego, dziecko” (…) *
W niedzielę zamiast ciasta piekę wiersze.
Kręcę słowami jak kołowrotkiem
i nagle zrywam nić – osnowę i wątek.
Pokolenia kobiet drżą jak przędza.
Na palcu kropla krwi.
Mówię, że kolejnej nie będzie.
*fragmenty cytatów autorstwa Alice Bloom.
Rajski ogród. Pierwszy grzech
Dziewczynko, wezwie cię śpiew kukułki.
Zbiegniesz ze schodów w poniemieckim domu.
Na podwórzu przywita gdakanie kurnika
i miękkość króliczych futer. Zatrzymasz się
na granicy – w cieniu lasu przed kładką.
Woda kusi. Wejdziesz na spróchniałe deski.
Uważaj na wąskie przejścia. Będziesz wracać,
poszczękując zębami.
Nad ogrodem chmury, mrok okryje dom,
wiatr rozwiąże kokardy. Krople krwi
i czarne pióra zaprowadzą cię do kuchni.
Łuski spadną z oczu – na dębowym stole
zakrwawiony nóż, na babki fartuchu plamy,
w garnku ciało. Będziesz szukać czarnopiórej,
która była najpiękniejsza, wybrana z wielu.
Będziesz płakać, aż usłyszysz prawdę.
Już wiesz, czym jest mięso – to ciało, pióra
i futro. Wilgotne chrapy i miękki pysk.
Już wiesz, że ręce babki opatrują kolana.
Zręcznie ucinają głowy ptakom, patroszą
i wyrywają bijące serca.
Nie zjesz rosołu. Mięso – będziesz smakować
jak słowo na języku: aż podrapie pazurami,
udziobie do krwi.
Mięsopust
I.
Babka to opiekunka i oprawczyni ptaków.
Dziewczynko, widziałaś kurę z obciętą głową?
Biegła przez podwórko i już po śmierci
próbowała uciec. Z szyi kaczki kapała krew,
aby ugotować czerninę dla rodziny.
II.
Dziadek przynosi ryby znad rzeki.
Ucina głowy, patroszy, skrobie łuski.
Niekiedy łapie raki – podobno śpiewają.
Wrzucone do wrzątku płaczą. Raz w roku
przyprowadza rzeźnika do świni.
Dziewczynko, posadził cię na jej grzbiecie.
W pamięci chwile pełne śmiechu.
III.
Rzeźnik wynosi z komórki płaty mięsa,
pęta kiełbasy, salceson, słoninę i podroby.
Matka czeka w kuchni. Dzieli mięso na porcje.
Jakie piękne i różowe: schab, szynka, karkówka,
łopatka i żeberka – śpiewa i „gładzi zwierzęta”. *
Łakomie patrzy na wątrobę. Ma ostre rysy twarzy,
nos zakrzywiony jak u orła. Żarłocznie wyrywa kęsy.
IV.
Koty marcują nocami, w dzień śpią przy piecu.
Ocierają się o nasze nogi i bawią kłębkiem włóczki.
*nawiązanie do tytułu tomu wierszy Tomasza Lorenca.
Nad rybnym stawem
I. Dzieciństwo
Godziny przy stole nad zimnym gulaszem.
Nie odejdziesz,jeśli nie zjesz – mówi matka.
Patrzę przez okno. W wyobraźni jestem
Pippi Langstrumpf lub Ronją, córką zbójnika –
ucieknę daleko i już nie wrócę!
II. Dorastanie
Trzeba jeść mięso, ma pani mało krwi,
powtarza lekarz. Pokazuje w czasie badania
USG dwa serca. Pływają we mnie rybki,
odkąd zmieniłam się w staw. Gardło zaciska się,
kiedy przełykam martwe ciało.
Ciało przemienia się w krew – źródło życia.
Rzucam mięso do stawu. Rybki łapią kawałki,
kąsają palce i wciąż są głodne. Czuję pluski
i uderzenie płetw. Coś we mnie rośnie –
pęcznieję. Dziewczynko, zejdziesz z kładki
i wejdziesz do obcego lasu. Wydoroślejesz.
______________________________________________
Wiersze pochodzą z najnowszego tomiku "Kolebki"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane