Sztuka Słowa „…Czy to już kochanie?”
Jestem jeszcze trochę zakochana resztkami bezsensownej miłości i jest mi tak cholernie smutno teraz, że chcę to komuś powiedzieć. To musi być ktoś zupełnie obcy, kto nie może mnie zranić. Nareszcie przyda się na coś ten cały Internet. Trafiło na Ciebie.
Czy mogę Ci o tym opowiedzieć?
Janusz Leon Wiśniewski
Zapraszamy na walentynkowy maraton poetycki
***
Daniel Baca
wiersz prawdziwy jak ty
musimy kłamać w wierszach,
bo czasem żony czytają.
nie myślę o tym, jak bardzo
jestem nieswój,
odkąd uzależniłem głowę
do zasypiania na twojej poduszce.
zawsze zostawiasz mi trochę
miejsca.
lubisz prawdę i tylko prawdę,
a ja wcielony w bohatera dramatu.
nakręcają mnie kolejne role,
manowce i rozbiegane oczy,
tworzenie alternatyw historii
nazywanych bajkami.
nie twierdzę, że łatwo
wytrzymać z aktorem
bez talentu.
nie wracam do ciepłych obiadów,
zaparzonej herbaty, do ciszy po burzy.
powroty są zawsze
po lewej stronie.
mówisz: obudź mnie w swoim
wierszu. kładę cię przy nim.
jesteś lepsza niż on.
Magdalena Bąk
* * *
Mój, któryś jest tu i teraz,
święć się imię twoje we mnie
przyjdź królestwo wspólne
bądź naszą – wolo ślepego losu,
jako w niebie tak i na ziemi
komunią dusz i ciał posileni,
niech nam będzie odpuszczonym
grzech miłości pierwszej.
Anna Blaschke
DYLEMAT
a ty mnie proszę ukryj na dnie
szuflady
duszy
wszystko jedno
gdzie nie sięgają dnia promienie
i w nocnej ciszy echa bledną
a ty mnie ukryj i zapomnij
jak zapomina się kamienie
twarde leżące obok drogi
po której błądzą
nasze cienie
albo mnie ukryj w cieplej dłoni
i nie wyrzucaj w snu godzinie
kiedy ci będę kroplą rosy
dla ust spragnionych
Rafał Czachorowski
* * *
zamknięty w niepewności
w twoim obrazie
odmawiam mantrę
zadzwoń do mnie
przyjdź do mnie
bądź przy mnie
w twoim obrazie
odmawiam mantrę
zadzwoń do mnie
przyjdź do mnie
bądź przy mnie
liczę senne ptaki
niczym owoce
obsiadły drzewa
zadzwoni do mnie
przyjdzie do mnie
będzie ze mną
niczym owoce
obsiadły drzewa
zadzwoni do mnie
przyjdzie do mnie
będzie ze mną
nad ranem jak lis
w zachodnim wietrze
próbuję złapać twój zapach
w zachodnim wietrze
próbuję złapać twój zapach
Marek Czuku
Róża
na przykład te zimne samotne dworce w
małych
miasteczkach i ta kulawa młoda
sprzątaczka
w niebieskim stylonowym fartuchu której
ni stąd
ni zowąd dałem różę (z jakiej
okazji? z okazji
braku okazji) i ten powrót z
przesiadkami i przygodami
do domu i to przenikliwe skrzypienie i
stukanie
wagonów i ta piękna złota jesień
kiedy bez przerwy
myślę o tobie i to pomieszanie
pewności wieku
dojrzałego z młodzieńczą
nieufnością i nienasyceniem
i ten pusty żołądek i wypełnione
obietnicami serce
i ten właśnie mijany teatr polski we
wrocku i ta
godzina 21:32 kiedy zaraz będę
wysiadać i ten wiersz
którego nie mogę skończyć chociaż
powinienem
wiedzieć że czekasz i nie pozwolisz
czasowi się
zestarzeć ani chwili uciec w siną dal
bo ten moment
nie należy już do nas ani do nikogo
innego na świecie
bo czas jest właśnie tym bogiem który
stworzył zimne
samotne dworce i małe miasteczka i
jest dobrym ojcem
tej młodej kulawej sprzątaczki w
niebieskim stylonowym
fartuchu której niespodziewanie
podarowałem czerwoną
różę bo miałem taką fantazję i
pomyślałem że ta
kobieta jest trochę podobna do ciebie
bo dzielą nas setki
kilometrów i miliardy ziarenek piasku
na drogach które
przewędrowaliśmy w ciągu miliardów
sekund jakie nas łączą
i to przenikliwe zimno nocy które
zapowiada bliskie
nadejście zimy (lubię jak rzucasz we
mnie śnieżkami
i się przy tym głośno śmiejesz a
potem turlamy się po
śniegu tulimy i całujemy a ty się
nadal donośnie śmiejesz)
i nawet teraz gdy siedzę na dworcu w
piotrkowie sam jak palec
a wiatr tarmosi czarne jak noc folie w
koszach na śmieci
i mija mnie jak powietrze ten szary
bezdomny człowiek
w brudnych dżinsach który żyje w
zupełnie innym świecie
to właśnie ta uciekająca chwila ma
głębszy sens bo innej
nie ma i nie będzie i nigdy nie
nadejdą jakieś inne lepsze
czasy czy lepsi ludzie dlatego jadę do
ciebie byśmy się
wreszcie sobą nasycili do utraty tchu
do utraty sił
Rafał Gawin
MAŁŻEŃSTWO Z ROZSĄDKU
Nie byłoby wiersza, gdybym cię nie
spotkał.
Nie ma wiersza. Pas ziemi niczyjej
rozciąga się
wzdłuż granic. To jedna wielka
granica
i my, punkty, które omija rytm.
Nie ma granic. Nie przekroczymy się,
choćbyśmy spędzali w sobie czas na
śmierć,
zarazili się jej brakiem. Nie ma
czasu, gdy zrównuje się ze światłem
i przytłacza nas własny blask.
Nie będzie światła dla niego –
nie dalibyśmy się oślepić, uciekali
w odbicia i odpryski. Nie ma
odbić. Nie byłoby odbić, gdybym cię
nie spotkał. Zamknięty obraz
na otwartej ścianie. I klucz
połknięty w porę. Klucz.
Jerzy Hajduga
Ty mój cyganie miłości
ty
mój cyganie miłości gdy usta otwarte
a
wypełniasz je melodią gorącą jak ognisko
gdy
moje piersi dachy bez domu
ochraniasz
dłońmi miedzianopalcymi
gdy
brzuch jak cyrkowy wóz
pomieści
ciebie i nasze nienarodzone dziecko
ty
mój ty mój cyganie miłości
gdy
już nie wiemy jak od siebie zabłądzić
Bogumiła Jęcek
Parowanie
druga połowa września
I dobrze, że za mostem był las.
Prawdziwy bo czarny, widać, że z
ziemi,
z sadzy – powtarzał ojciec – i
ogniska nie trzeba
rozpalać, samo wypuści czerwone
listki,
rozrośnie się. Wrzucaliśmy gałęzie,
patrząc,
jak dym wchodził w mgłę. Między
drzewami
łączyliśmy się w warkocz.
Latem
rzeka rozbierała się z wody,
prosiłaś:
przenieś mnie.
Jakub Jurkiewicz
Niewracaj - ność.
Nie wracaj
z krainy fantazji,
do której
zaprowadziła Cię tkliwość
gęsiej skórki.
Materacowe sprężyny
ugięte nadal
plotkują już
o nas.
Powiewająca firanka
wygląda za okno. Niezwykła
niezwykła do widoku
na
gości.
Jesteś czerwona,
nie wracaj.
Waldemar Kazubek
Żryj suko
Potasuj karty - powiedziała
i nie chodziło jej o pasjansa
na wzgórku łonowym
dała sobie wytatuować
królewskiego pokera
dobrze że nie co innego
strzeliło jej do głowy
tak bardzo kochała psy
jakby wtedy brzmiało
nie dla psa kiełbasa
Grzegorz Kielar
stolik zanadto pojedynczy
stolik dzisiaj nie taki jak zawsze
i jakby zanadto pojedynczy
na stoliku cukier rozsypany
w biały wiersz
pokruszone słowa próbują
ułożyć się między sobą
w gramatyczną całość
w taki dzień łatwo nabawić się
miłości z powikłaniami
Krzysztof Kleszcz
AntyWalentynka
Miłość można pięknie
Ubrać w wersów wzór
Potem to rozpisać
Choćby i na chór
Ale nie rób tego
Kiedy kochasz mów
Jedno lub dwa słowa
Ale przejdź od słów
Mariusz Kusion
Gra przedwstępna
specjalnie dla ciebie zostanę taki
kanciasty
i cudny. dam ci czasem drobniaki. na
buty
na zimę
bo mi nie zależy
przecież. takie gołe girlsy to noszę
na krawacie
co się sam wiąże i usuwa ciążę
ok! będę więc męski i władczy jak
Dżoker i
Batman jak Chrystus z ikony Che Guevara
Ernest
Hemingway Lenin Hitler
Bond Kmicic i ibn Laden
jak Putin i Rasputin
crazy sex machine
rozedrgam cię całą jak parkiet
w kwiecisty pejzaż impresjonisty
uwiodę
jak automat. mam wszystkie żetony. bo
mi
przecież
nie
zależy
będę twardy jak kodeks i
pociągający jak nos kokainę
póki nie uciekniesz ode mnie
w moje dłonie wilgotne od szklanicy
mojito z kolegami co wieczór. bo mi
nie
zależy
tak mocno. schowam wszystkie wiersze
w podwójne dno szuflady. butelki
zagrają tylko nam na wietrze jedne
o drugie słodką melodię. po mojemu
słońce
zakontraktowane przeszyje nas jedno o
drugie
w przyjemnie kiczowaty obrazek. tak
mocno
mi nie zależy
Karol Maliszewski
Do krwi
Joannie
Nie mówiłem ci tego nigdy,
za naszymi plecami marszczy się
celofan, kończy świat; ale trzymajmy
się
za ręce, całujmy;
(mogłabyś mi zrobić dziecko,
ja bym coś chętnie urodził w
bólach).
Zwijają dywan trawy, gaszą światła
na końcu ulicy; tylko twoja
krew jest prawdziwa,
nie mogę zdrapać jej z kołdry.
Jakobe Mansztajn
WIOSNA - ROZTOPY
wieczorami na skórze jeszcze gęsio
zacieramy ręce i całą powierzchnią
płuc
chłoniemy mleczne kłębiaste z
ogniska
zapach świeżej trawy wierci się w
nosie
i szczypie w gałki jak środek
stycznia
tej wiosny z piasku ulepimy bałwana
pierwsze komary chyłkiem wchodzą w
krew
jeszcze trochę a zaczną się owoce
i będzie można wpychać łapy po
nieswoje
tymczasem parujemy z przejęcia
roztopy zapaleniem wgryzają się w
kości
minuty człapią jak po grudzie
a co jeśli powiem że cię kocham?
Wojciech Michalec
Zakochani
ballada
ballada
jest most na południu
byłem tam nie sam
zamykają tam miłość
widziałem nie sam
kłódki rdzewieją czas płynie
Zakochani skaczcie z mostu
Woda zimna bezlitosna
uchrońcie miłość
zatrzymajcie czas
domy płyną samochody dzieci
widziałem nie sam
wieczory dzielą poranki ranią
byłem tam nie sam
kłódki rdzewieją czas płynie
Zakochani skaczcie z mostu
Woda zimna bezlitosna
uchrońcie miłość
zatrzymajcie czas
Zbigniew Milewski
Po słowie
Na początku był cytat, więc bez
posądzenia
o świętokradztwo mówił jej słowo i
stała się
historia miłosna ( ochrona danych
osobowych )
w mejlach, wierszach niczym w "zapisz
zmiany".
Przyszły mąż, ( daj Boże), artysta
- prawie cygan,
uczył się od niej języka i myślenia
od całowania
do jak być albo nie być cyganem,
który nie kopie
studni, lecz wodę ze źródeł pije,
jak okradać,
być wyżej, nawet gdy ona nad nim
kołysze się
nago. To jest jak kamień węgielny do
małżeńskiej
pętli, gdzie wspólne zasupłanie. On
lirycznie zaklina,
że będzie podmiotem ich wiersza. Ona
po słowie
ograniczyła wszystko do znaku brzucha.
I słowa
rozpisały się w zagrabkach –
cygański romans
Robert Miniak
dym
nie, nie
możemy stąd uciec, widziało nas za dużo
drzew.
pomyśl, że dym z komina jest sznurkiem,
którym
przywiązano nasz dom do nieba, ziemia
podchodzi
do gardła, czeka na sen. niedługo wniknie
do
środka i każe pić deszcz, a my uwierzymy,
że tli
się w nas zielony ogień, porasta płuca
jak
płonnik. trzeba wrzucić do studni kamień,
patrzeć,
jak wszystko pęka, a potem zrasta się,
drży.
zostanie po nas popiół. dziś
miałem wizję -
leżeliśmy,
a dach nad nami był wielką, przezroczystą
soczewką.
krzyczałaś, że zaraz znajdzie w sobie słońce.
zapali.
Piotr Mosoń
poetessa
mówiło się o niej
- fajna dupa -
z obowiązkowym gwizdem zamiast wykrzyknika
i pęczniejącą wyobraźnią
tyle że poetka więc ozdobny grymas o miłości
już na wejście
podnosił poziom adrenaliny i nieufne
stygło libido
z taką mądralą nigdy nie jest do końca wiadomo
czy pozwala się obmacywać po cyckach
tylko po to by potem wykpić stosem słodkich słóweniek
które zrazu wydały się wypasionym komplementem
a potem zaczęły gnić
ona zawsze tak miała
dopiero po zdarciu błyszczącej od brokatu obwoluty
(podobnie jak majtek z podejrzewanej o poezję)
dostrzegałeś bracie że właśnie zostałeś
skompromitowany aż do siódmego koszernego pokolenia
a tego byśmy nie chcieli
za żadne ssanie
o nie!
to już bezpieczniej nabełcić się z glana
i puknąć w bramie jakieś mięcho
co nie odróżni samego ha od tego drugiego
nawet na kolanach
Wojciech Mszyca
powieki odklejają się
oczy wysyłam na zwiad
ciebie już nie ma
kuchnia
kubek
ze śladem szminki
w środku resztki kawy
spokojnie dopijam
sprawdzam jak dzisiaj smakujesz
wyjątkowo dla mnie
mimo braku miejsca na różnicę
piękna codzienność
Dorota Nowak
puzzle
krążysz we mnie punktowo
w tle cienie przemykają kratkami
tam zanikam najbardziej
w tle cienie przemykają kratkami
tam zanikam najbardziej
czynnik z czwartego wymiaru
mnożąc twój obraz od lustra do lustra
uszkodził rogówkę
mnożąc twój obraz od lustra do lustra
uszkodził rogówkę
liczę godziny i miejsca
dodaję słowa czytane w milczeniu
układanka przypomina jej obraz
dodaję słowa czytane w milczeniu
układanka przypomina jej obraz
nie ma mnie po twojej stronie ekranu
Ewa Olejarz
Lola
Jego żona zakuła się w pas cnoty
z własnej woli zamknęła się przed
tym człowiekiem
Odgrodziła się od niego jak od
Lewantu:
papierosów kawy i alkoholu
Odseparowana od wszystkiego co zmysłowe
zamknęła się w łazience
Czysta i wyparzona z pożądania do
uniesień
rzuciła mu w twarz jak w lustro
- Nie szarp mnie
Grażyna Paterczyk
Kosmata noc
zaczęło się niewinnie
księżyc świece wino
soczyste i słodkie wnętrza
rozsadzane wspomnieniami
umiejętnymi rękoma przywoływane
miękkie i gładkie dotyki
usta wilgotne i chwytne
coraz bardziej rozumiejące zapachy
nocy
szepczące ciała czerpią soki
zgarniają mądrość i dojrzałość
kolejnej nocy
Stanisław Pawłowicz
pierwszy śnieg
spójrz
śnieżnymi płatkami
spadają z nieba marzenia
i płyną bez słów
białym oczekiwaniem
na zmrużone powieki
wczoraj w ciszy
całowałem twoje łzy
a teraz bez słów
przytulam wilgotną twarz
Wojciech Jacek Pelc
a mężczyzna a kobieta
a mężczyzna podejdzie do okien do wnętrz
kwiaty zaschnięte na kość zrosi zielenią
zapuka do powiek uniesie przeczyta ich treść
zwiąże silnym zapachem otuli niedzielą
kwiaty zaschnięte na kość zrosi zielenią
zapuka do powiek uniesie przeczyta ich treść
zwiąże silnym zapachem otuli niedzielą
a kobieta odważnie naga stanie w drzwiach
pozwoli dłoniom wypuścić na wiatr sekrety
jak dziecku bajkowo opowie zabije strach
spłonie wieczornym ogniem wyruszy naprzeciw
pozwoli dłoniom wypuścić na wiatr sekrety
jak dziecku bajkowo opowie zabije strach
spłonie wieczornym ogniem wyruszy naprzeciw
a
wspólnie zbudują z czterech złożony kąt
i czajnik i stół i koty kurzu za szafą
świadectwo w kołysce codzienną radość i trud
i pewność że już bez siebie żyć nie potrafią
i czajnik i stół i koty kurzu za szafą
świadectwo w kołysce codzienną radość i trud
i pewność że już bez siebie żyć nie potrafią
Ewa Pietrzak
Czwarta rano
słońce wychyla twarz znad drzew
ubiera łąkę szaro-różowo
(wieczorem będzie liliowa)
któż cię będzie łączko kosił
jak ja będę szablę nosił
samo się ciśnie na usta
nie nosisz szabli a łąki nikt nie kosi
dlatego łaskocze moje biodra
resztkami nocy schładza skórę
łączko łączko zielona
uśmiecham się – skąpana w rosie
(cudowny kicz letniego poranka)
my i pies rozsiewający w biegu
nasiona traw na następny rok
wracajmy – już piąta
Sławomir Płatek
wiersz walentynkowy
O jaki jestem zakochany!
Aż w sercu mym powstały rany!
I cały dzień przez to płakałem
bo tak strasznie się zakochałem.
Czuję wielką estymę i afektację
oraz egzemę, lobotomię i masturbację.
Nagle w mym życiu pojawiają się nowe
słowa
i wszystko jest zupełnie od nowa.
Nazbieram mej lubej kwiatów polnych
i zrobię bukiet bom do tego zdolny.
Sprezentuję mej lubej Sofię Melnik z
kwiatami
i już zawsze będzie miłość między
nami.
Ma luba jest jako łania
co po polanach się słania,
oczy twe jak gołębice,
i masz pulchne, jędrne lice.
Resztę życia chcę spędzić z tobą
bo jesteś do tego idealną osobą,
ale ty jeszcze nie wiesz że kocham
ciebie
i że jestem w tak ekstremalnej
potrzebie.
Nie szczędź mi widoku twych oczu
przejmujących,
swym widokiem mi w głowie mącących.
Bo cię widzieć jest jak widzieć
słońce,
takie twe oczy są przejmujące.
Wkrótce będą Walentynki.
Z bólu tłukę w ścianę, aż spadają
tynki.
Nie zniosę jeśli z innym pójdziesz
na bal,
chyba się wtedy zabiję, tak mi będzie
żal.
A ty się nigdy nie dowiesz że cię
kochałem
i że przez to bardzo cierpiałem,
gdy ja zimnym trupem legnę u twych
stóp,
a ty nawet nie uronisz łzy na mój
grób.
Więc przyjmij chociaż ten wiersz
walentynkowy,
napisałem go specjalnie, jest zupełnie
nowy.
Może poezja twe serce poruszy
i nie zostanie wobec mnie w zupełnej
głuszy.
Kacper Płusa
Okulary
jak minęła podróż w dżdżysty czerwiec? pociąg wlókł się bezdrożami.
jak minęła podróż w dżdżysty czerwiec? pociąg wlókł się bezdrożami.
do stacji piotrków było jeszcze trzy
kwadranse. przed oczami twój obraz.
gdy czysta jak wódka w klubie jazzga
tańczysz foxtrota na trzy czwarte
a teraz peron. w ustach papieros.
trzymam naręcze róż i szampana.
deszcz szemrze. dwudziesta trzecia
czterdzieści trzy. taksówka czeka.
dojeżdżam pod wskazany adres.
ukazujesz się w otwartych drzwiach.
całuję ciebie w twoje okulary z
języczkiem, z języczkiem u wagi
przesuwam swoją ciepłą ręką po
wewnętrznej stronie uda. Proszę
uchyl rąbka tajemnicy. uchyl rąbek u
spódnicy
Małgorzata Południak
Erotyk
Pod kołdrą dotykamy się - szczelnie.
Zawiśniesz bezwstydnie wpatrując się
w każdy dołek,
jakbyś chciał zaprzeczyć, że
jesteśmy wyjątkowo
mięsożerni, chociaż w doniczkach
hodujemy kawałki ziemi,
kamyki, podlewamy gałęzie pozbawione
liści, gadanie działa, skazuje.
Bezwstydne palce przygotowane, by znowu
spłonąć,
z zamiłowania do form, wgłębień,
marszczą się w pięknych paroksyzmach
i rozpoczynają proces, który sprawia,
że omijam ulotność
awangardowych miejsc i chęć
wypatrywania do bólu znajomego ciała
tylko dlatego, żeby wiadomość o
ciągłych zmianach
tweedowych marynarek na płótna, z
których sypie się półwieczna farba
- nie powróciła. Przytulam
przebudzone w nas zgłodniałe zwierzątka, czekam
aż odwrócisz czarny papier i zostanie
portret, wtedy można by odcisnąć
awers. Zwinie się wstydliwie jak
fragmenty wycinanek, ułożone w kompozycję
erekcji.
Bogdan Prejs
prośba
gdybyś dała mi chociaż nadzieję
że przy tobie nie będę miał ochoty
przegryźć sobie żył
to kto wie
może uwierzyłbym
że jesteś moim przeznaczeniem
Renata Radna Mszyca
Bezimiennie
mogłam posłuchać Zbyszka, zabrać ze sobą coś ciepłego
jesień to szalik, powtarzał zanim zmarł na zapalenie płuc.
ja zapalam papierosa i opierając się o pierwszą zapowiedź,
szukam ciepła.
ręce w papierosie, w kieszeniach, walizka obok i zapach jagód
których nikt nie zbiera w lesie
- rosną w słoikach, przy drodze, wystarczy mieć samochód -
śmiał się Zbyszek gdy szłam drogą, polami,
*Bruno Schulz
Był wieczór wietrzny i spłoszony. Zbierało się na deszcz.
na żółtych i mdłych horyzontach porządkował się już dzień
do odjazdu.*
na żółtych i mdłych horyzontach porządkował się już dzień
do odjazdu.*
peron po zmroku jest jak dom towarowy po wyprzedaży,
resztki wyłażą z zaułków. deszcz pada
i muszę iść. taki obraz.
resztki wyłażą z zaułków. deszcz pada
i muszę iść. taki obraz.
zawiadowca przekłada termos z torby na peron
jak kolejny etap: masz bilet jesteś wolna.
stoję i czekam, myślę o relanium
uzależnia – wiem, czytałam ulotki, uzależniam od siebie.
tory idą parami, parą wiatr podwiewa sukienkę -
czuję chłód.
jak kolejny etap: masz bilet jesteś wolna.
stoję i czekam, myślę o relanium
uzależnia – wiem, czytałam ulotki, uzależniam od siebie.
tory idą parami, parą wiatr podwiewa sukienkę -
czuję chłód.
jesień to szalik, powtarzał zanim zmarł na zapalenie płuc.
ja zapalam papierosa i opierając się o pierwszą zapowiedź,
szukam ciepła.
ręce w papierosie, w kieszeniach, walizka obok i zapach jagód
których nikt nie zbiera w lesie
- rosną w słoikach, przy drodze, wystarczy mieć samochód -
śmiał się Zbyszek gdy szłam drogą, polami,
brązowego cynamonu pałeczki, takie śmieszne, zwijane
w sklepiku starego Szulca,
ich zapach był bardziej kuszący niż kadzidło.
w sklepiku starego Szulca,
ich zapach był bardziej kuszący niż kadzidło.
- Zbyszka nie ma a ja czekam na pociąg -
tory idą parami idę sama. pociąg cynamonu do jagód
Wieczór był wietrzny
spłoszony
spłoszony
Juliusz Rafeld
SPOKO,
MAŁA…
nie, nie mówię, że cię kocham,
tylko że miło czuć twoje tętno
trzymając dłoń przy ustach
nieprawda, że nie mogę żyć bez ciebie,
tylko że miło czuć twoje stopy
po mojej stronie łóżka
nie wyobrażaj sobie, że tęsknię,
tylko że miło będzie widzieć twoje włosy
rozczesywane przed lustrem
w ogóle sobie nie myśl,
że jesteś ósmym cudem świata,
albo że mnie zaczarujesz uśmiechem
i niebem przysłoniętym rzęsami,
zwyczajnie, mało się rozglądałem tego lata,
bośmy najwyżej chwilę dziennie nie byli sami
no, chyba żeby mi ciebie zabrać chcieli
od jutra i już na zawsze,
to bym cię porwał z tej Ziemi
i na Księżycu schował pod płaszczem
że cię kocham – wyszło w kartach...?
Wojciech Roszkowski
Seks na plaży
Zmierzch to wąskie szczeliny w
całunie,
tu kipi purpura, tutaj cię widzę na
granicy nocy,
gdy na skórze, świeżej jeszcze i
mokrej, kładą się
freski z nitek alg, rdzawe oploty na
biodrach i piersiach.
A jeśli taką wykluło cię morze –
piękność dnia –
ulotną na rozgrzany piasek?
Przecież wiesz, pustynne kwiaty pachną
najmocniej.
Wystarczy dotknąć, a osunie się
kolejna kartka z kalendarza
Pirelli w kafejce na Côte d'Azur. W
spojrzeniu dziecka oczy kociąt
przed zawiązaniem worka z kamieniem.
Taniec godowy, ta sama gra, wstępna
wyliczanka:
Tequila Sunrise, Martini, 69
Specjal...
Wybierzesz, zanim ostatnie ciepłocienie
spłyną za widnokrąg:
Piotr Rudnicki
Podróż
dziś
popłyniemy białym ptakiem
w
przestworza które są nieznane
ulotne
myśli uciekają
przed
tym
co
spotka je nad ranem
ty
nagle budzisz się zmęczona
z
głębiny nocy niepojętej
zabijasz
lęk zziębniętą kawą
poświatą
szarą myjesz ręce
dziś
popłyniemy białym ptakiem
przez
uczuć najdziwniejsze sploty
umarłe
myśli odlatują
w
ostatnią drogę bez powrotu
nad
zrębem planet się unosisz
odległa
senna
niepojęta
kiedy
już zgasną światła rampy
czy
będzie wolno mi pamiętać
Robert Rutkowski
* * *
Żonie
Prawdziwa miłość przychodzi tylko
do ludzi dobrych — mówisz.
Nigdy wcześniej nie myślałem o sobie
jak o kimś dobrym.
Jakub Sajkowski
Englishman in New York
Powiedziałaś wtedy: w tekstach
Stinga jest wszystko.
Może chodziło ci o Shape of my
heart? Wyobraźmy sobie:
moje serce jest w żółto-czarnych
barwach,
ma kształt odwłoka zakończonego
żądłem, który zamiast bronić,
wbija się w gardło, puchnie i zajmuje
strasznie dużo miejsca.
Na nic zdają się tłumaczenia i
znaki. Spytałaś: może więc tak
jak najstarsi Rzymianie zrezygnować
z nauki
umiejętności mowy i dawać dzieci
na wychowanie psom?
Wydało mi się to głupie. Znam
przecież jednego psa,
który nic, tylko przegryza kable.
Potem jednak śniło mi się,
że morderca wspina się do okna,
odczepia od ściany, upada i dostaje
afazji powypadkowej,
zaplątany w łodygi bluszczu. Pies
podchodzi, nie dzwoni po karetkę,
przegryza kłącza. Teraz człowiek
jest wolny, czysty
Karol Samsel
Gody
Marcinowi Niewirowiczowi
Marcinowi Niewirowiczowi
W miasteczku moich pragnień
unita znalazł jelito oceanu.
*
* *
Usprawiedliwiałem się, że
ono nie ode mnie, to jakaś
macherka – czyjś pański
łeb albo boży spichlerz.
Moje były wiersze: w miasteczku
pragnień nie stwarzałem rzek,
anielskich hodowli, nie chciałem
zstąp duchu i odnów, i odnów.
Pierś była utuczona
na paśmie ukośnym:
jaskółka w tornadzie,
a odstawiony oskard,
penis? Pełen chleba.
BSława Sibiga
***
pierwsza randka
słowik spiewa
coraz głośniej
***
płomienie miłości
z jednego listu
na drugi
Jacek Sojan
o maj darling
żeś kameleon raz blondynka raz
brunetka
przecież wolę gdy za ciebie mówi
„trójka”
albo „zetka”
że nie rozbierasz się już dla mnie
lecz do wanny
żeś pół robotem a pół panną i
nie manną
i choć przyznaję ciągle tęskniąc
do łaskotek
wolę dystans oceanu od idiotek
żeś mnie wyzwała chamem zbójem
oszołomem
żeś za górami za lasami jednym
słowem
powiem ci piękna całą piersią
odetchnąłem
jakbym się znalazł sam choć goły
gdzieś w przerębli
za podbiegunowym kołem
dzisiaj ostatnim ja stoikiem tu w
Krakowie
choć pewnie cymbał może pajac gdzieś
w połowie
żeś mnie rzuciła nie żegnając
choćby słowem
ja cię love
Julia Starowicz
Wiatrem zapisane
czerwone usta czerwone wino
mówiłeś twoim będę dziewczyno
trunek upojny z ust mych spijałeś
czułe namiętne frazy szeptałeś
dziś tylko wiatr hula w mej głowie
że kochasz jeszcze czasem mi powie
czerwone usta wyborne wino
smak ten wciąż czuję wcale nie minął
wiatr nadal hula uparcie w mej głowie
czy kochasz jeszcze
już nie odpowie
czerwone usta wino czerwone
każdy z nas patrzy dziś w inną
stronę
i chociaż serce ściska ból
nie wychodzimy ze swoich ról
tak nam dziś każe żyć ten świat
ścieżki wytycza siostra lub brat
a ja ci powiem uwierzyć mi chciej
miłość z wiatrem powróci że hej
Janina Szołtysek
opuścił ją nawet deszcz
w nieistniejącej godzinie pomiędzy
ostatnim telefonem
a terminalem w Stansted nie słyszy
swoich kroków,
więc jej nie ma. wślizguje się z
bagażem lżejszym
niż przed chwilą w różnicę czasu.
tak samo nierealna
jak hotelowy pokój naprzeciwko Parku
Velentines,
w którym też nic się nie wydarzy.
spogląda śmiało
nagim ścianom w oczy, bo wie, że ta
historia nigdy
nie będzie miała końca. dopóki z
nieszczelnego kranu
kapie woda, łatwiej jej przejść na
drugą stronę prawdy.
w sen.
Wiktoria Szumiata
El Dorado
falbanki koszuli nocnej
szeptały coś o tym
że przecież jesteśmy silni
kiedy po dziecinnemu narzekałam
na brak klimatyzacji
wiele zmienia zaimek moja
pozłacane ornamenty
uspokajający chłód oranżady
i pocałunek w siódme od góry żebro
wilgotna pościel
oddech głęboki że aż strach
podejrzenie malarii i tym gorętsze
uściski
wiesz nigdy
nie chciałabym zdradzić tych oczu
w których błyszczą wszystkie
kontynenty
Jarosław Trześniewski
Kwiecień
kiedyś
Braciom Grimm
kiedyś zażenowany
w krótkich spodenkach
podlewał kwiaty w ogrodzie
którego dzisiaj nie ma
z głębi wypływało pomarańczowe
światło a dziewczynka z ogromną
kokardą na głowie i piegami na nosie
powiedziała :uważaj przed chwilą
uprowadzono
Jasia i Małgosię
stracisz ślad
po latach na koleżeńskim spotkaniu
w jakiejś szkole
przypomniał dziewczynkę z ogrodu
była już starą czarownicą
piekącą pierniki
serduszka
na dzień zakochanych
Elżbieta Tylenda
DLACZEGO ŚMIEJESZ SIĘ KOCHANIE
naszą metropolię nazywasz
czarodziejskim światem
który ciągle ulepszasz nie widząc że
utykam
i gubię trop na wspólnym wybiegu
siła odśrodkowa porywa wszystko
spycha coraz dalej
więc unosisz się wyżej
coraz wyżej oddzielasz tlen od resztek
powietrza
proszę – nie znacz nowych terenów i
nie śmiej się
w tej ogromnej przestrzeni
jesteśmy już prawie niewidoczni
Andrzej Walter
historia pewnej miłości
najpierw wypatrzyłem twoje oczy
twoich oczu głębi światłość
na rozstajach jawy i snu
z cząstką ciebie
wyrzeźbiłem
przeogromną miłość
pośród deszczu powagi
i trwogi upadku
patrzę teraz radości
prosto w oczy
w kręgu uciekających dni
i resztkach sensu codzienności
wygrałem taką miłość
pośród schematu lustra
wokół wielu dusz
zimnych po cichu
choć są
i twoje ciepło
prowadzi nas
w gąszcz chwil
niezatapialnych
jestem twój …
Krystyna
Wieczorek
Niecodzienne zderzenie
Dawno już przestała rzucać gromami
i tak nigdy nie przebiły mokrych
poduszek
więc niebo spało nad nią znudzone
a ona płynęła jak rozleniwiona rzeka
dzień
za dniem
głaszcząc swoje dno
topiła smutki i niepowodzenia.
Dobra z niej była codzienność.
Aż tu nagle nie wiadomo skąd
- ty .
I co ja mam jej teraz powiedzieć ?
Iwona Wierzba
Zaproszenie
podsuwam ci
siebie
usłużnie jak
struna
dźwięków i czułości
głodna
zapraszam
na koncert
parzysty
na kształtów pomykanie
na dreszczy skandowanie
na westchnień wniebowzięcie
na czułych słów poczęcie
a ty
powtórzyłeś się echem
w dreszczu
jakbyś wzruszał
ramionami
Ewa Włodarska
Linia
Masz przenikliwe oczy. Gdy głębiej osiądą
w nich obrazy, maleją rzeczy wielkie. Zdania
stają się tłuste, drążą nadęte skorupy
kontynentów – przyciągasz na wysokość wzroku.
w nich obrazy, maleją rzeczy wielkie. Zdania
stają się tłuste, drążą nadęte skorupy
kontynentów – przyciągasz na wysokość wzroku.
Nie zdążę się zestarzeć. Niewiele zostało
na rozmowy, a tyle do zrobienia; mogę
tak dobrze cię zapomnieć, nim na tamtych krańcach
niebo się zazieleni. Odległość jest mapą
na rozmowy, a tyle do zrobienia; mogę
tak dobrze cię zapomnieć, nim na tamtych krańcach
niebo się zazieleni. Odległość jest mapą
rozproszoną pomiędzy ułamkami czasów.
Grzegorz Wołoszyn
Sancho Quijote
Magdalenie
ta, co idąc - nie idzie, a tańczy
Stanisław Grochowiak
Stanisław Grochowiak
Osioł Don na urojonym rumaku
kopie kopię w przypływie szału.
A ogier Sancho na ośle pomału
zbiera drzazgi skrzydeł wiatraków.
kopie kopię w przypływie szału.
A ogier Sancho na ośle pomału
zbiera drzazgi skrzydeł wiatraków.
Odgryza różom karminowe główki,
wypluwa pod kute kopyta.
A Sancho cierpliwie w locie je chwyta,
chowa pod sercem za pazuszki.
wypluwa pod kute kopyta.
A Sancho cierpliwie w locie je chwyta,
chowa pod sercem za pazuszki.
O swojej pani wciąż marzy i gada,
obłędny w jałowych manowcach.
Sancho w milczeniu zaplata po nocach
płatki róż jak pióra na drzazgach.
obłędny w jałowych manowcach.
Sancho w milczeniu zaplata po nocach
płatki róż jak pióra na drzazgach.
Broni honoru i cnoty rycerza,
bredzący w gorączce ideał.
Pansa tymczasem, tam gdzie Dulcynea,
na różanych skrzydłach już zmierza.
bredzący w gorączce ideał.
Pansa tymczasem, tam gdzie Dulcynea,
na różanych skrzydłach już zmierza.
Katarzyna Zając
List
w butelce
Jasne
błyski na falach to dryfujące karteczki,
które
rozpadną się, nim opiszę mężczyzn oprószonych
algami
i solą. Zmęczone kutry kotwiczą cienie
na
mieliźnie. Kołyszesz hamakiem, podobne kołysanie
jest
we mnie. Obserwuje
nas rybitwa. Jej oczy przypominają
spojrzenie
babki ze starych fotografii. Może na tej plaży
odczuła
pierwsze ruchy jak trzepot skrzydeł kolibra?
Lipiec
jest czasem odliczania i nasłuchiwania. Nigdy nie byłam
piękniejsza
niż teraz. Jest
czas rodzenia i umierania,
czas
sadzenia i wyrywania tego, co zasadzono.
Ubywam
każdego dnia, ale to mnie nie dziwi, wsłuchuję się
w
śpiew humbaka, otwarta na oścież.
Natalia Zalesińska
zobaczyć ultrafiolet
istnieję, a może tylko się
odbarwiam?
nie, nie zdejmuj okularów i zostaw
uśmiech.
po upałach spłynę na ciebie
deszczem.
wszystko jest inne. widzisz?
soczystość w grze kolorów,
on w ulubionym fotelu bawi się
turkusowym kolczykiem na języku.
opowiada o kumplach, kobietach,
durnych rozmowach i że tylko przede
mną
obnaża się w ten sposób. śpiewa
love letter
za oknem sydney, sypka plaża
i wszystko jest
Obrazy autorstwa Krzysztofa Schodowskiego
__________________________
wiersze opublikowane za zgodą Autorów.
Jestem w szoku :)
OdpowiedzUsuńGrażyna Paterczyk
Święty Walenty, módl się za nami!
OdpowiedzUsuńJeżeli jeszcze masz trochę czasu w niebie, po godzinach czytaj te wiersze. A przed snem koniecznie wypraszaj łaski dla tych autorów.
Wstawiaj się, stawiaj!
Jerzy Hajduga
Jerzy, dziękuję :)
UsuńPiękny wiersz Stanisława Pawłowicza. Taka nie dzisiejsza liryka, może niemodna, ckliwa, ale każdy by tak chciał czuć i odczuwać.Znam wiersze tego Autora, opublikujcie jeszcze więcej takiej liryki.
OdpowiedzUsuńEla z Krakowa z pozdrowieniami
Piękne te wiersze.Parę z nich mnie zachwyciło. Szata graficzna super ,a tak wogóle to bardzo ,bardzo dziękuję i pozdrawiam wszystkich AUTORÓW - Julka :)
OdpowiedzUsuńBiorę Południakowej walentynkę
OdpowiedzUsuńczy jak to ona określa - walnetynkę
I odkryciem jest dla mnie Gawin.
Pozdrawiam organizatorów i autorów
Świetna robota!
OdpowiedzUsuńRóżnorodność poetyki, doskonała oprawa graficzna. A to tylko blog!
Lektura na wysokim poziomie. Szkoda, że nie na papierze.
Sam sobie życzyłbym takich walentynek.
Pozdrawiam Autorów i organizatorów jednakowo!
Czytając również pomyślałem o antologii tych wierszy - z tą grafiką - na papierze.
OdpowiedzUsuńA może jest to realne?
Jerzy Hajduga
Zaskakująco ciekawy zestaw, nie spodziewałam się przeczytać tylu dobrych wierszy o miłości. Wszystkie fajne, wiele z nich szczerze mnie wzruszyło, jeden rozbawił prawie do łez (i dobrze, a Sławkowi Płatkowi dzięki za dystans i poczucie humoru), a jeden przekorny wyróżniłabym, to "Gra przedwstępna" Mariusza Kusiona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam autorów i dziękuję organizatorom za świetny pomysł i wykonanie :) Krysia
Rena Cała Jesteś w Walentynkach
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie. zbigniew
Zbyszku:)
OdpowiedzUsuńPowiem tak. Jestem pod wrażeniem. Projekt przeszedł oczekiwania. Warte papieru - nie ma dwóch zdań!
osobiście dziękuję Wszystkim Autorom. Dziękuję Basi.
Uściski:)
Ale gratka dla koneserów dobrej poezji i nie tylko.Wszystkie wiersze pod wspólnym mianownikiem " miłość " w jednym miejscu, ładnie oprawione obrazami młodego zdolnego grafika. Wykonawcy tego projektu należą się gratulacje i brawa.Praca się opłaciła.Teraz tylko przelać wszystko na papier w formie antologii i będzie hit.Tutaj będę wracać by poczytać, myślę, że nie tylko ja.
OdpowiedzUsuńTymoteusz
Walentynkowy Maraton Poetycki to świetny, oryginalny za razem pomysł. Pomysł, który daje impuls do aktywności poetyckiej. Ilość zamieszczonych utworów, potwierdza że zamiar był słuszny i potrzebny. Poeci wypełniając treści walentynkowego spotkania ukazali chęć nie tylko samego spotkania się, ale i też chęć wyjścia poza swój krąg. Poszerzają tym samym, grono wielbicieli poezji na wysokim poziomie.
OdpowiedzUsuńKażdy zamieszczony utwór ukazuje uczucia poety, który go popełnił.Ukazuje jego troski, obawy, ale i marzenia. Wiersze zamieszczone w blogu zmuszają do zastanowienia. Pozwalają czytelnikowi na chwilę zapomnienia, oderwania się od spraw codziennych. Pozwala to na chwilę wytchnienia.
Brawo za pomysł. A opatrzenie zamieszczonej poezji pięknymi grafikami, podkreśla wysoki poziom realizacji zamierzenia.
Aż prosi się o publikację. Może by wyjść ze spotkaniami poetyckimi do szerszej publiczności.
Ze swojej strony mogę zapewnić , że będę Waszym czytelnikiem.
Tak trzymać.
Władysław
Bardzo serdecznie dziękujemy za ciepłe słowa i konstruktywną ocenę naszego projektu zawartą w komentarzach.Pozytywny odbiór motywuje nas do dalszej pracy, doskonalenia i poszukiwania coraz ciekawszych pomysłów dla naszego bloga.
OdpowiedzUsuńw imieniu administratorów bloga
Barbara Kapałka Miłek
Basiu!!! Dziękuję w imieniu własnym (a i autorzy Walentynkowych wierszy z pewnością się dołączą) za prezentację wierszy z okazji tak sympatycznego dnia:) chociaż każda okazja jest dobra. Dzięki m.in. takim inicjatywom możemy poznawać ich twórczość. Bardzo spodobał mi się ten wpis-
OdpowiedzUsuń"Każdy zamieszczony utwór ukazuje uczucia poety, który go popełnił.Ukazuje jego troski, obawy, ale i marzenia. Wiersze zamieszczone w blogu zmuszają do zastanowienia." Brawo
Po ponownym przeczytaniu zarówno wierszy, jak i komentarzy, wpadłam na genialny pomysł (żartuję z tą genialnością hi,hi,hi), jest to, mam nadzieję, pierwsza taka akcja, ale nie ostatnia. Może zainicjowała cykliczność, nie koniecznie okazjonalną, ale tematyczną. Co Wy na to?
OdpowiedzUsuńGrażyna Paterczyk
Dopiero po tygodniu .... trawię Walentego
OdpowiedzUsuńz przyjemnością
i oko cieszą obrazy Krzysztofa
Ewa Lidia Uszyńska
Dziękujemy za wszystkie komentarze. Miło nam, że projekt zyskał takie zainteresowanie.
OdpowiedzUsuńz pozdrowieniami.