Są rzeczy, w które trzeba wierzyć,
by je zobaczyć.
Don Quijote de la Mancha, M. de Cervantes Saavedra
Ginące rejestracje samochodowe,
tomik, który był log out’em i coming out’em, dzieci, ich brak, miłość, jej
obecność i jej utrata, świat bez Boga i świat niemożliwy do pomyślenia bez
Opatrzności; tematy egzystencjalne i zupełnie niepoważne, intensywne dyskusje o
sensie pisania i autorskie czytania wierszy – to tematy przewodnie spotkania z
Jakobe Mansztajnem i Dawidem Staszczykiem. Agon dwóch poetów odbył się 12 marca
2016 r. w warszawskiej kawiarni „Do widzenia, do jutra”, a poprowadził je
Grzesiek Wołoszyn.
Dawid Staszczyk, autor tomu Log out bardzo celnie i szczerze
odpowiadał na pytania o literackie inspiracje, niełatwe wybory życiowe,
rosjoznawcze studia, skrajne doświadczenia, egzystencjalne rozterki. Zapytany
dlaczego właściwie pisze odpowiedział, iż według niego poezja to taki list w
butelce. Autor pisze i wierzy, że ta zaszyfrowana, zmetaforyzowana wiadomość
dotrze do właściwego odbiorcy. List poety-rozbitka zostanie wyłowiony i w
dodatku zostanie odebrany. Mawiano kiedyś pisz
do mnie na Berdyczów, i w przypadku poezji Staszczyka, wypada dodać, że …
listy dochodzą.
Jakobe Mansztajn, autor Wiedeńskiego high life’u i Studium przypadku pomimo pozoru swobody,
pewnej nonszalancji starannie udzielał odpowiedzi. Odsłonił własny proces
pisania, całkowicie odmienny od tego, jaki ukazał Staszczyk. Nie pisze pod
wpływem emocji, wersy cyzeluje; szuka odpowiedniej formy, która byłaby na tyle
pojemna, aby mogła wyrazić zachwyt światem dzieciństwa i jednocześnie
narastające przerażenie światem dorosłych, światem człowieka dojrzałego.
Kreacja u Mansztajna służy wyrażeniu uniwersalnych, odwiecznych prawd o
człowieku i wszechświecie. Poeta nie udziela jednak odpowiedzi, ale poprzez
poezję zadaje ważne pytania: o sens przemijania, o to, czym jest intymny świat
dziecka wobec grozy dorosłości, jak poradzić sobie z nieuniknionością śmierci,
jak ukoić rozpacz powodowaną cezurą, jaką jest odchodzenie bliskich.
Dzięki dobrze dobranym pytaniom
prowadzącego spotkanie Grześka Wołoszyna można było nie tylko podpatrzeć
warsztat twórcy, usłyszeć jak „powstaje” i skąd rodzi się poezja, ale także
skonfrontować twórczość dwóch zupełnie odmiennych poetów, dwie zupełnie różne
dykcje poetyckie. Poeci prowadzili bardzo inspirujący dialog. Opowiadając o
całkowicie innych sposobach kreacji, innych wyborach twórczych i odległych
wyborach życiowych, jednocześnie dali wyraz pewnemu wspólnemu doświadczeniu –
codzienności śmierci, prozaiczności, choć także nieuchronności umierania.
Kto nie był niech bardzo żałuje.
Oprócz znakomitych autorów na spotkanie przybyło wiele poetek i wielu poetów ze
świata i okolicy, był także roczny Szymek (który pytania egzystencjalne,
kwitował przeciągłym gaworzeniem) i ciastka prosto z Mławy. Do widzenia, do
jutra. Po Godzinach.
fot. Magdalena Bąk, Andrzej Dygas, Monika Mszyca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane