wtorek, 18 listopada 2025

czujemy się jak na safari patrząc oczami pełnymi kurzu i spalin jak profanum pożera sacrum.

 

 Piotr Gajda

 

 

 
In absentia
 
Przecenione dni, w pamięci nieostre slajdy
chrzcin, wesel, imienin, garden party w adamowych
ogrodach; w altankach, w towarzystwie kobiet
 
chętnych do obgryzania mięsa z żebra w zamian
za domowe ognisko z grillem, rozpałką i węglem
drzewnym. Czy już datowałeś węglowo, które czasy
 
były gorsze? A może takie dopiero nadchodzą
niczym miałkie, codzienne sprawunki, spłaty rat
i opłata za abonament i ubezpieczenie? Śliski ślad
 
ślimaka, który dźwiga własny dom-muszlę,
zawierający mucynę, powinien zamknąć otwarte
pory czeluści tego świata, zabliźnić rany,
 
które zadajemy sobie z nudy i ze znużenia dniami.
Po co są dni? One muszą płynąć jak żaglowce
przez Morze Sargassowe, spływać jak krew z twarzy,
 
zlewać się w płynną beletrystykę istnienia.
Takie są peryferie, bezludne wyspy, archipelagi
na końcu świata, tam mieszka człowiek-rozbitek,
 
który stąpa po okruchach dni ostrych jak ostrze
brzytwy, po odłamku lądu porwanego przez wodę,
po wodzie na młyn życia, które kończy się wraz z dniami.
 
Dlatego nie pytaj, który dzień tygodnia wybija zegar,
będzie go wybijał jeszcze wieki po tobie.

 

 
 

Spółdzielnie niemocy
 
Milenium już było. Jest przesilenie, zwarcie,
kopanie prądem. Kogo nie uziemiono,
 
będzie przewodził, z głowy posypią mu się
iskry, ktoś dojrzy na niej koronę, inny aureolę.
 
Pochody wyznawców w pokurczonych pozach
zadeptały trawniki i zebry, pozostawiły po sobie
 
zawodzące echa pieśni. Cali w bieli, zaplątani
w chorągwie, z płatkami kwiatów na powiekach,
 
czujemy się jak na safari patrząc oczami pełnymi
kurzu i spalin jak profanum pożera sacrum.
 
Saturn pożerający własne dzieci. A potem skończył się
apetyt w złotych osiedlach pod pustym niebem
 
i bańka getta zaczęła działać jak cewka Tesli.
Szerokim łukiem omijały interior aktualne prądy.


 
 

Lustra
 
Znany fizyk ostrzega – nie powinniśmy kontaktować się
z obcymi. Niebezpieczeństwo polega na tym, że kosmici
 
okażą się źli i zechcą nas zniszczyć. Wszyscy wiemy,
co stało się z Montezumą, kiedy spotkał Corteza w Meksyku
 
setki lat temu. Muszę przyznać, że napawają mnie goryczą
podobne przewidywania. Ufonauci już tu są. Maciora w rzeźni,
 
wznosząc załzawione oczy na człowieka, który za chwilę
ją oszołomi i – zanim odzyska świadomość – wykona kłucie,
 
rozpoczynając jej wykrwawianie, patrzy na obcego.
Stary byk, spoglądając czujnie tam, gdzie na ułamek
 
sekundy w soczewce myśliwskiej lunety odbiło się światło,
widzi rozszerzoną źrenicę obcego. Obserwatoria, stacje
 
prowadzące nasłuch nieba, kosmiczne sondy – szukamy
nie tam, gdzie powinniśmy. Oni mieszkają w lustrach.



 
Fabryka zapałek
 
Sam tu, w tym piecu. Z wypisów kronik kryminalnych,
dziecko w piekarniku. „Patrz w ogień. Tam patrz, w ogień,
 
Aniołku, gdzie żar. Tam patrz! To jest dopiero dzika
namiętność. Chcesz się, Aniołku, w tym ogniu spalić?
 
Mój piec już się wypalił, popiół, popiół!”. Widzieli świata
więcej ode mnie, więcej go mogli puścić z dymem,
 
żeby na niebie ujrzeć łunę. „To Bóg”, mówili jedni.
„To kuna, przyrodnia siostra zrudziałego lisa”, mówili drudzy.
 
Jeszcze inni wciąż powtarzali: „Popiół, popiół!”.
I tylko ci mieli rację. Ci z zapałkami.


 
 

Spod lodu
 
Nie należy oglądać hollywoodzkich filmów.
W scenariuszu A.I. Sztucznej inteligencji  jest taka scena:
robotyczny niedźwiadek siada na łóżku Dawida
i pani Swinton, którzy zasnęli snem wiecznym. 
Tylko on nie będzie spał. Przez wieki nie zaśnie   
pluszowy miś z dzieciństwa, jego smutek.


 


Spod lodu II
 
Dla kogo nagonka i myśliwi, ambona, wnyki
i sztucer z lunetą, łopot serca ściszany strzałem
na komorę? W wierszu przyjrzymy się zasadom
prawidłowego ulokowania kuli w sarnie.
W języku ludzi mówi się, że ocalić życie
to jak polizać bryłkę soli po upiornej nocy.


 


Jawa Radio
 
Śniłem o lampartach wychodzących z dżungli na ulice
miast, żeby polować na bezpańskie psy. W głębi
pamięci ukryłem bajkę z dzieciństwa, w której pies,
ubrany w marynarkę, w koszulę i krawat, w butach,
z melonikiem na głowie, udawał mężczyznę.
Zawsze ci są górą, którzy uprawiają postmodernizm.
Ponieważ człowiek jest zwierzęciem łownym.
Ponieważ człowiek jest zwierzyną łowną.


 
 
Wiersze pochodzą z książek „Biuro straceń”  (Wydawnictwo Biblioteki Śląskiej, Katowice 2025) oraz „Radio Bla Bla” (SPP o/Łódź, Dom Literatury w Łodzi, Łódź 2025).

 

 

 

 

_____________________________________

Publikacja za zgodą Autora 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane