MIĘDZY SŁOWEM A OBRAZEM
Jest takie wyjątkowe miejsce w Tarnowskich Górach, Inny
Śląsk. To galeria sztuki, którą od 1990 roku prowadzi Krzysztof Mazik. Ściany galerii w tym czasie zdobiły
prace blisko 300 artystów, w tym kilku dwu i trzykrotnie. Wystarczy wymienić
tylko takie nazwiska, jak: Werner Lubos, Ewa Zawadzka, Roman Nowotarski, Maciej
Gryglaszewski, Edward Inglod, Leon Tarasewicz oraz z zagranicy Pavel Hlawaty,
Pit Ludwig, Stefan Guber, Gulbat Szwelidze, Dawid Pataraja, M. Epes i B. Weder.
Grali najlepsi polscy muzycy jazzowi i bluesowi.
Równie istotną, co plastyka i muzyka, częścią działalności
Innego Śląska jest promowanie kultury literackiej. Odbyło
się tu ponad 20 konkursów poetyckich, na które każdorazowo zjeżdżali się poeci
z całego Śląska. Wieczory autorskie poetów z całej Polski np. Krzysztofa
Lisowskiego, Tadeusza Sławka, Jana Pawła Krasnodębskiego, Jacka Klejffa,
Macieja Meleckiego i poetów związanych z Instytutem Mikołowskim, Karola
Samsela, Karola Maliszewskiego, nie sposób wyliczyć wszystkich oraz promocje
nowych książek, recytacje tłumaczeń, dyskusje o literaturze, koncerty poezji
śpiewanej, biesiady literackie, prezentacje grup literackich, spektakle,
monodramy i happeningi. Trudno znaleźć drugie takie miejsce w Tarnowskich
Górach, w którym z taką regularnością odbywałaby się tak wielka liczba imprez o
znaczeniu dalece wykraczającym poza obręb miasta.
W piątek 17
lutego 2017 roku spotkali się w szczelnie wypełnionej sali galerii Inny Śląsk
tarnogórski poeta Grzegorz Kielar oraz fotografik Marek Wesołowski. Ideą
spotkania Między słowem a obrazem była
prezentacja portretów lirycznych i fotograficznych bohaterów tego wieczoru.
Grzegorz Kielar
urodził się i mieszka w Tarnowskich Górach. W przeszłości pracował jako
nauczyciel. Jest laureatem kilku turniejów i konkursów poetyckich. Jego teksty
były prezentowane w krakowskim i katowickim radiu, weszły również do antologii Czy w tym mieście mieszka poeta. W 2011
roku Kielar wydał tomik I chyba lepiej
tak, w 2014 Skrajem, a w 2016
roku węzły węzełki.
Marek Wesołowski mieszkaniec
Dąbrowy Górniczej jest fotografikiem, jak sam podkreśla poszukującym samoukiem,
od 2010 r. członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików, Śląskiego
Towarzystwa Fotograficznego, Żorskiego Towarzystwa Fotograficznego „Kadr” oraz
nieformalnej grupy fotograficznej „999”. Realizuje fotografie z zakresu
pejzażu, reportażu i portretu. Uczestniczył w kilkunastu wystawach w całej
Polsce.
17 lutego jest
Światowym Dniem Kota. Fakt ten nie pozostał bez wpływu na przebieg spotkania.
Razem ze zgromadzoną publicznością zachwycałem się czytanymi przez poetę Irusiem i Linoskoczkiem, którego inspiracją był Dzień Kultury Ulicy 2014 w
Tarnowskich Górach. Grzegorz Kielar jak kot chodzi własnymi ścieżkami. W
utworze Wiersze i koty mówi: (…) mój kot który jest poetą / i jeszcze o
tym nie wie / mruga zbyt długimi zdaniami / o wróblu za oknem / (…) mój poeta
uważa że jestem kotem / który wkrótce odkryje swą / prawdziwą naturę. Jest
w tych wierszach pełna napięcia kocia cisza, jak podczas skradania się i
uważnego skupienia na obserwowanym przedmiocie: (…) kiedy zaczniesz buszować / zbyt intensywnie / i pęknie ostatnia
powieka / zostaniesz namierzony. Ale znajdziemy także kocią zabawę. Igranie
słowami i związkami frazeologicznymi daje ciekawe efekty: (…) zanim wyschną na sznurze wiersze i wróble / zanim zdecydujesz się
wyjść na dobre / zostaw na szybie oddech i drzwi zamknięte / na oścież.
Poeta ma jednak świadomość, że żeby się
bawić słowem / trzeba mieć mocny łeb i nogi, więc czyni to z umiarem.
Portrety
eksponowane przez Marka Wesołowskiego uzupełnił Kielar kilkoma swoimi wierszami
z tomiku węzły węzełki. Te poetyckie
portrety powstały w czasie trzytygodniowego pobytu poety w szpitalu na oddziale
psychiatrycznym. Najcenniejsza w tej poezji jest empatia i głęboki humanizm,
rezygnacja z oceniania i wartościowania oraz sposób w jaki Kielar mówi o
najważniejszych dla człowieka sprawach: miłości, samotności, starości, śmierci.
Jest w tych wierszach optymizm i szlachetna prostota, które uwodzą czytelnika.
Podobne cechy znajdziemy w fotografiach Marka Wesołowskiego. Próżno szukać w
nich blichtru i warsztatowych fajerwerków. Jak mówił sam autor najpierw stara
się poznać człowieka, którego ma fotografować. Lubi też powracać do tych samych
osób po latach. Obserwować jak się zmieniają. Fotografia jest nie tylko czasem
zatrzymanym w kadrze, ale implikuje cały szereg nowych znaczeń, nowych
narracji. Jak napisała Ewa Parma To więź,
która może potrwać długo i nie będzie uwierać, domagać się wyłączności ani
przysiąg na wieki. Każda chwila może być okazją, by utrwalić cień uśmiechu,
rozpaczy, gniewu, wyraz oczu, który przyszłemu odbiorcy nie pozwoli szybko
odejść i zapomnieć. Każe mu stać przed zdjęciem i podejmować próby przejścia
przez bramy czasu i oczu, wyjść ze swojej strefy intymnej i wejść w cudzą,
zamienić się miejscami…
I tak staliśmy
przed tymi zdjęciami i rozmawiali o fotografach „złodziejach dusz”, o punktach
stycznych pomiędzy poezją i fotografią, o tysiącu innych rzeczy, o których
można rozmawiać na takim spotkaniu. To był wyjątkowy wieczór. Jeden z tych,
których się nie zapomina i przez wiele lat przywołuje słowami: A pamiętasz jak
w 2017 Kielar i Wesołowski mieli spotkanie u Mazika w Innym Śląsku”?
Andrzej Kanclerz
fotorelacja: Marzena Wesołowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane