Elżbieta Tylenda
PRZYPADKOWY SCENARIUSZ
20:10
godzinne opóźnienie
jestem na miejscu
ukradli mi rzeczy i nikt
tym razem nie czeka na peronie
ulica z ruchem rozpycha
się między kamieniczkami
widać nas w tłumie
barwnych turystów i ślady na murze
tu byliśmy na całe życie w zdrowiu i w chorobie
i nie odpuszczę ci aż do śmierci
zostały kreskówki w
pękniętym pudełku
stara puderniczka z
niedomkniętym wieczkiem
a w nim pozytywka która
się zacina
trzecie ujęcie – dialog z mężczyzną
przecież mnie pan nie zna
a kupuje w ciemno
takie śmieszne cacko od
dawna niemodne
skrzypiące melodyjki grane
na okrągło i ostatnie odbicie
najsłabsze ze wszystkich
jakie dotąd miałam
GRA W NIESKOŃCZONOŚĆ
szeleszczą słowa niczym
mantra
toczy się nieustannie gra
w marynarza
ktoś przelicza przegrywa
wygrywa za późno
by rozpocząć cokolwiek
bo jesień przychodzi za
wcześnie
na drodze żłobi koleiny
kropla
za kroplą słowa padają
gęsto
i nikt ich głośno nie
wypowie
i nikt nie zapisze w
ludzkim języku
*
odchodzisz wolno zacierając
ślady
szeleszczą słowa których
nie napiszesz
wygrywasz za późno
by rozpocząć cokolwiek
więc wybacz
jesieni że przyszła za
wcześnie
a nam nie wybaczaj niech
tak zostanie
że deszcz się rozpadał
że jestem wodą żłobię
koleiny
i karmię drzewo z którego
wyrosłam
WCZESNE OSTRZEGANIE
to jest linia kiedy zamknę
oczy łamie się
skręca śmiga niczym pejcz
prostuje
rzucając ostrzeżenia
rozwidlonym językiem
a może wystarczy zmienić
skórę ściągając
warstwami odkrywać kody
stopniowo jeden za drugim
coraz głębiej
bez znieczulenia
dotykać lepiących się
strun aż zaczną drgać
wtedy opuszczę dłonie
zaciśnięte w oczekiwaniu
na jeden sygnał
prosty komunikat
naprężone struny dotkną
palców szarpną
może zranią zanim wydobędą
dźwięk
i znowu
będzie początek jakby się
nic nie zdarzyło
____________________________________
Publikacja za zgodą Autorki
Świetne
OdpowiedzUsuńŚwietne
OdpowiedzUsuń