Dorota Nowak
pył
chcesz zobaczyć moje podskórne rwące
się myśli
o tej porze dnia w której widać jak z
lekkością
podnosisz kamienie układasz jeden na
drugim
jakby miały sięgnąć słońca rozbić
je na fajerwerki
tymczasem ziarno piasku które mam od
ciebie
wyciska łzę toczy się powoli rani
naskórek
ściera w pył twój zapach ślad i
moją wilgoć
nasze my ukryte w przezroczystości
diamentu
twoje imię łasi się ociera wraz z
piaskiem o kamień
drapie pazurem jak krzesiwo rozpala
ogień
a ty bardzo chcesz zobaczyć iskrę
rozkruszony głaz
światło nad tlącym się nieustannie
ogniskiem
antidotum
mój przyjacielu słucham twoich
opowieści
one budują wydłużają dzień
uśmierzają
stary kocur siada między nami chowa
pazury
uczula rozpylając sierść w pomrukach
wczoraj mówiłeś o zabłoconych
butach
o wstydzie gdy stawiałeś je w szeregu
razem
z lśniącymi cholewkami z zadartym
noskiem
o zaciskaniu pięści by nie rzucić
się na bruk
przyglądam się twoim dorosłym stopom
one przenoszą życie na drugi brzeg do
miejsc
w których matka czyści buty przed
podróżą
ustawia lśniące całuje czoło na
dobranoc
drobiazgi
nie prosić o drobiazgi o słowa
wytrzymać rwący nurt przepłynąć
wpław
to nieprawda że możesz powiedzieć
wszystko
gdy przyjaciel deklaruje wieczność
za piątym razem już wiesz że słońce
gaśnie powoli zachodzi odchodzi
tylko kamienie wydają się być
niezniszczalne
szczególnie te na drodze i te z nieba
czy potrzebny jest widok matki
pchającej wózek z dzieckiem które
nigdy
nie postawi stopy na kamieniu nie
pobiegnie
by spojrzeć w niebo by widzieć?
______________________________________
Publikacja za zgodą Autorki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane