poniedziałek, 8 września 2014

aż po rękojeść

Karol Samsel


Obłok

                             Aleksandrze Horeckiej

Poślizgnęła się. Złamała kość biodrową.
Myślała o Eroice, o Munku, o Kobieli.
O śmierci tego drugiego. Przedwczesnej,
środkiem świata. Między liczmanami.

Poślizgnęła się. A przed momentem
wypuściła psa. Jak głupio postąpiłaś,
bezmyślna Moll Flanders! Mogłaś
dożyć wieków, odtroczyć zmysł
                                                  po zmyśle,

oddzielając kości burzliwego dnia.
Poślizgnęła się. Wykręciła rękę, jakby
grała z lustrem, grała z billboardem,
żyła w książce, w gazecie, w sowitym

zarobku. Cóż z niej dla kręgu flar?
Rozgrzewana pamięć? Tryskający 
                                                   obłok?




Lekcja rzeźby polskiej


Panie, podniosłem z ziemi wiersz, który
odgryzł mi rękę. Przebacz mi głupotę.
Głupotę, w którą zanurzam się –
– aż po rękojeść

i w której się starzeję. Oto jest
śmierć i zmartwychwstanie tekstu.
W lustrze literatury przegląda się
nie wieczność, nie czas,

ale życie: moja spuchnięta głowa
i brudne strąki włosów. Nie ma
innego znoju, innej katorgi:
Pan brokerów, Pan

rzeźby polskiej jest moim
pasterzem i wyrwidębem,
moją męczyduszą
i wierną zrękowiną –

– Pan o skręconym karku:
sine, Boskie Przerwańsko,

które wmarło w tę chatę
i jest w niej widome.





Franciszek Jerzy Powiertowski


Chansonette

1

Trafiłeś tu zbyt późno, aby go opisać.
Z przestrzelonego serca jego wyobraźni
wysunęła się już gałązka umysłu

2

i jest więcej niż pewne, że oglądasz
silos, silos dawnego ciała – klękającą
powierzchnię skierowaną na przewiert.

3 

Tym razem poezja zwlekała. Wywinęła
te wargi, lecz były suchsze od ciszy.
Wyświeciła te sutki, starsze od

4

nieba nad nami. Członek – sięgnęła po
członka – członek okazał się kruchszy
niż życie, które mógł zmówić.
  
5

Wytłukłem ręce tekstem. Wyrwałem
nim nogi ze stawów. I na co łza sitowiu?
Znalazłem to miejsce po czasie,

6

odkryłem ody, pawany.
Widziałem, jak głupi był kreślarz
i ociężały – kopista. Handryczyły się

7

wersy o kielich, o gadżet miłości.
W wazie dymiącej od cierpień
ufna, kwitnąca zasłona

*

mająca nie dożyć dnia.
  

____________________________________
publikacja za zgodą Autora 

2 komentarze:

  1. Witaj Karolu!
    Już czytam Twoje wiersze samodzielnie, bez podsłuchu Twojej niesamowitej interpretacji na wieczorach autorskich.Tutaj ze wskazaniem na "Lekcję rzeźby polskiej".
    Do spotkania w Poznaniu
    Jerzy Hajduga

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Jurku!

    Dziękuję. Za lektury, za wskazanie.
    Bardzo mnie ucieszyło, że się zobaczymy w Poznaniu.
    Porozmawiamy...
    Do zobaczenia już wkrótce zatem.

    Serdecznie Cię pozdrawiam,

    Karol.

    OdpowiedzUsuń

Wpisy ad personam będą usuwane