Bogusław Olczak
na
parapecie nocy
to nie dzielnica czerwonych latarni
ani aktorka jednego okna
a jednak kusi
pociąga
smukłe nogi tańczą na futrynie
dłonie poprawiają niesforne loki
w kolorze mleka
i tylko księżyc mocniej świeci
by nie uronić nawet chwili
o czym marzy
wybiegła z domu
do huśtawki w ogrodzie
zrzucając po drodze ubranie
gdy z przymkniętymi oczyma
dotknęła stopami nieba
była wolna
naga lecz nie wyuzdana
promienie pieszczą ciało
a wiatr tańczy we włosach
w rytmie bluesa
ruda
pozostała gorąca kąpiel
kieliszek wina
odciski palców smak ust
każde miejsce z jego dotykiem
pulsuje oczekuje jeszcze i jeszcze
przymyka oczy
powraca myślami
marzy
Gin(a) z wanny
wypuściła przez okno parę wodną z kąpieli
aromat zapalonego jointa
oplatając włosy ręcznikiem
na wilgotne ciało narzuciła
delikatną białą koszulkę
a ona otuliła ją dokładnie
jak moje spojrzenie
i była naga lecz ubrana
wystarczy mi jedno życzenie
płatki
lotosu
promienieje uśmiechem
obietnicą miłości
sobą
siadam naprzeciw
nie ma już nic oprócz nas
jesteśmy światłem i mrokiem
usta szepczą
bądź moim chaosem
bez grawitacji
__________________________________________
publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane