Anna Luberda Kowal
obok
najlepiej się udaje spokój
wciągając długo bez ustnika
gęsta strużka
nad filiżanką zimnej czerni
wąski rulonik w palcach
obietnica pieszczoty
księżyc kołysze czarną taflą
spijam mu noc łyk po łyku
spytaj mnie co tu robię
przecież wokół nas taki spokój
przecież od dawna tylko dni
kłótni już brak i potajemnic
wchodzimy dewocyjnie w wiek
jest metrocieplnie
nic poza tym
kochanie, zrobiłam to
jutro kupię tapczan
i chyba mleko się skończyło
jego brat
"chciałabym żyć w gardle słowika
wybrzmiewać życie w wąskim przesmyku światła
tak najpiękniej najszaleniej
najostatniej..."
a tego nie ma już od
dawna
nie mówię o seksie
z tego co słyszę zdarza nam się
częściej niż innym przykładnie sprzężonym
i nawet temperatura przy tym wyższa
bo dokładamy wszelkich złudzeń
żeby nie sięgać w siebie głębiej
nie wyrywać wyznań
czasem jednak wyświetli się migawka
jak zdjęcie na sali gdzie czerń i biel pożenione
po latach rozcieńczania tworzą jedną barwę
to nie zachwyt w tytule
to jego brat - brak
więc noc rozrzucam jak ramiona na boki
biorę haust
i oleistą temperą
maluję radość w gardle
echo obija się boleśnie
o zaspane boki kamienic
strach otwiera kolejne oko
póki jest nie boję się lustra
"Spróbowałeś kiedyś stłumić pragnienie?
Całe życie trzymać diabła pod kluczem?"
to jakbym między adhanami wchodził do meczetu
powlekam ją całą dotykiem
kładę zmierzch na powieki
posypuję bąbelkami śmiechu
to mój jedyny akt odwagi
na znak uczty podajemy sobie figowe serwetki
znów jej oczy będą ponaglać
zerwij ale zanim - potrzymaj w dłoni pozachwycaj
uwielbia drobne pestki nocy w mijanej bramie
panicznie unika soli na skórze
więc dosładza się pokątnie
ja - śmiertelnie boję się chwili
gdy lustro zacznie mnie lekceważyć
________________________
publikacja za zgodą Autorki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane