piątek, 11 września 2015

wieś zaśnie, jakby nigdy niczego nie było.



Bronek z Obidzy Kozieński 





wiersz dla psa

straciłem wczoraj psa przyjaciela zgłosiłem sprawę na policji
twierdzą że umarł lecz będą szukać
choć w koło zdycha tyle ludzi
a mówią na nich skurwysyny pały debile bez sumienia
włóczę się włóczę po ulicach
szukam starego przyjaciela

przechodząc mostem szukam w wodzie ona ma tutaj tyle twarzy
kiedy już wszystkie aportują o chleb
rzucam im kamień i idę dalej
lubię ten czas gdy noc na wschodzie jak stary pies zaspanym okiem
chce ci powiedzieć że odchodzi
a ty udajesz że rozumiesz

choćby i umarł czy zdechł jak człowiek
będę go szukał bo muszę w coś wierzyć
włóczę się włóczę po ulicach
a gdzieś daleko wyją suki





Elizjum
 
Papieros gaśnie mi, Jacqueline.
Przyrzekam ci, że to ostatni. Ostatni, jak i noc w Berlinie,
Holocaust-Mahnmal...
Wiedersehen!

Nie ma w nim ognia, tylko popiół w oczach
przełyku, w głębi płuc i na języku twój, Jacqueline,
z les Champs Élysées.
Au revoir! Adieu, Madame!

Wybacz, że byłem dziś z Juliette.
Ta wciąż smakuje Guernicą.
(Teraz nie mówię o języku)
Po prostu myślę tak, jak czuję.

Nie ma już dymu, nie ma ognia
i co mam zrobić z tym, Jacqueline?
Auf wiedersehen? Au revoir?
To również popiół.
Je suis désolé.




Jakby nigdy nic
Hej! Wy dzieci, których nigdy prawdziwie nie było.
Kępy traw zamiecione głodną zimą pod Skalskim.
Rozłupane pnie jodeł łańcuchową siekierą.
Posprzątane, wymiecione, spróchniałe, bezpańskie.

Dzieci, których nikt nie przewidział i nie przesłuchał.
Ognistordzawa jesień buczyny pod Wisielcem.
Czyściec nieba poderżnięty od ucha do ucha.
Przeoczone, przekładane na jutro, na potem.

Ech, sieroty wykrochmalone jak prześcieradła.
Poszwy, które się same nicią ze snu zaszyły.
Celulozowy świat odejdzie nocą na bagna,
a wieś zaśnie, jakby nigdy niczego nie było.


_________________________
publikacja za zgodą Autora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane