Grzegorz Kielar:
Rozmawiamy w dniu otwarcia Twojej wystawy „Ecce Homo” w Galerii Przytyck
w Tarnogórskim Centrum Kultury. Pomysł, aby pokazać Twoje prace w Tarnowskich
Górach, pojawił się, jak pamiętam, chyba wiosną ubiegłego roku. Upłynęło sporo
czasu i dzisiaj mamy okazję poznać Twoje rysunki na Śląsku. Osobiście bardzo się
cieszę, że nasza idea sprzed kilku miesięcy dzisiaj się niejako materializuje.
Jakie refleksje towarzyszą Ci przy okazji tego wernisażu?
Krzysztof Schodowski: Galeria Przytyck to znakomite miejsce.
Nie miałem jeszcze wystawy na Śląsku, więc była to fajna okazja, by się tam
wybrać. Organizacja wystawy przebiegła szybko i bardzo sprawnie. Marta Burian,
z którą korespondowałem już od dłuższego czasu, zadbała o najmniejszy detal.
G.K.: Malowałeś
również pastelami martwe natury, jednak z wielu możliwych plastycznych
realizacji wybrałeś rysunek. Skąd ten wybór?
K.S.: Rzeczywiście próbowałem różnych technik. Kolor wymaga
zupełnie innego podejścia, niż rysunek monochromatyczny. Prawda jest taka, że w
czerni i bieli czuję się najlepiej. Skale szarości, które można uzyskać uzależniają.
Kiedyś mój mistrz, Andrzej Olczyk, powiedział, że w grafice także znajduje się
kolor, że wprawione oko grafika widzi barwy nie tylko monochromatyczne. Oczywiście
próbuję swoich sił w akrylach, farbach olejnych, jednakże nie czuję się w nich
pewnie. Wierzę, że kiedyś przyjdzie moment, że zacznę także malować. Póki co, głównie
rysuję.
G.K.: Mówisz o sobie,
że jesteś melancholikiem, outsiderem, że w sztuce poszukujesz introspekcji,
próbujesz wniknąć w anatomię emocji. Powiedziałeś też kiedyś, że niejako
kodujesz wspomnienia
w kreskach po to, by nie nosić ich w sercu i swą nadwrażliwość
pragniesz zamknąć w jakichś ramach.
K.S.: Rysunek jest dla mnie rodzajem dziennika. Pod wpływem
różnych wydarzeń zapisuję swoją obecność między kreskami. Chodzi o jedno: jak
najwierniej zapisać moment tąpnięcia, który na pozór wydaje się cząstką dnia
codziennego, ale oddziałującą najsilniej i najsilniej skondensowaną. Nie jest
jednak możliwe oddanie całkowite. To właśnie dylemat związany z
odzwierciedlaniem emocji. Muszę przyznać, że nigdy nie oddałem w pełni
wielobarwności dotykających mnie przeżyć, wypowiadałem się zaledwie ułamkiem
swoich ekspresji - nie mogąc w pełni uwzględnić własnej empatii i całego
wachlarzu ról, w których dane mi było występować.
G.K.: W swoich
rysunkach przyglądasz się człowiekowi, jego losowi. Stąd bardzo ważny w Twoim
dorobku cykl „Twarze”. Opowiedz o nim.
K.S.: Wszystko zapoczątkowała obserwacja - podczas
wielogodzinnych podróży, żmudnego przemieszczania z miejsca na miejsce, wewnątrz
prozy życia. Obserwowałem ludzkie twarze, każda napotkana rozbudzała we mnie
wyobraźnię. Najbardziej oryginalna, interesująca, odstająca od przyjętych
kanonów piękna pochłaniała mnie najdłużej. Kreowałem życiorysy ludzi, rysując.
W końcu nadchodziły momenty wyswobodzenia się wizji ludzkiego życia. Często
zastanawiałem się, co było treścią przeżyć portretowanych przeze mnie osób, co
- niewidoczne, abstrakcyjne, osobiste - zostało ukryte pod warstwą tkanki. Była
to także ucieczka przed monotonią, przewidywalnością bytu. Z lęku przed
jednostajnością kreowałem życiorysy obcych. W sieci wyszukiwałem zdjęcia ludzi
ulicy, gdyż łączyło mnie z nimi poczucie nieokreślonej, wewnętrznej bezdomności.
Brak domu był wtedy tematem szczególnie mi bliskim, sam poszukiwałem swojej
przystani. Dziś już - interesuje mnie człowiek jako figura losu. Wcześniej byłem
bardziej skupiony na sobie i na próbach wyswobodzenia siebie poprzez rysunek.
Teraz, gdy wiele dało się uporządkować, mogę spojrzeć na człowieka nie przez
pryzmat własnych doświadczeń, ale w szerszym, egzystencjalnym kontekście.
G.K.: Twoje prace
znalazły się w zbiorze wierszy Jerzego Beniamina Zimnego „Hotel Angleterre”,
w
„Listach do Seweryna”, "Odejściu", "Spacerze w alei
parkowej" Wandy Karczewskiej, a także w antologii „Miłość w czterdziestu
siedmiu pozycjach” Poetów Po Godzinach. Chciałbym jednak zatrzymać się na chwilę
przy książce poetyckiej „AltissimumAbiectum”, której razem z Karolem Samselem
jesteś współautorem. To książka wyjątkowa i intymna zarazem. Poeta opowiada
ludzką historię, staje się tej historii komentatorem,a ekfraza często wychodzi
poza ramy obrazu. To, jak sądzę, szczególnie ważne doświadczenie w Twoim życiu.
K.S.: "AltissimumAbiectum" jest dla mnie ważnym
tomem z kilku powodów. Po pierwsze, od dziecka marzyłem o własnej książke, po
drugie, opowiada i domyka historię, która w pewnym momencie miała ogromny wpływ
na moje życie. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że było to jedno z
najciekawszych doświadczeń twórczych ostatnich lat. Współpraca z Karolem zapoczątkowała
wiele fajnych inicjatyw. Wydaje mi się także, że mieliśmy na siebie ogromny wpływ.
Rozmawialiśmy o sztuce, literaturze, muzyce wszędzie, gdzie się dało. Zresztą
nadal tak się dzieje, gdy tylko mamy okazję się spotkać.
G.K.: Piszesz również
wiersze. Bierzesz udział w warsztatach poetyckich. Odkryłeś w sobie nową pasję?
K.S.: Poezja interesowała mnie już w szkole średniej. W
tamtym czasie zacząłem pisać dzienniki, ale to pisanie było bardzo surowe. W
miasteczku, z którego pochodzę, nie było czegoś takiego jak warsztaty
literackie. Dziesięć lat temu kupiłem na wyprzedaży antologię poezji polskiej i
postanowiłem spróbować napisać jakiś własny wiersz. Niedługo potem poznałem
Tadeusza Olszewskiego. Pokazałem mu teksty. Przekreślił wszystkie i oznajmił:
lepiej skup się na rysowaniu. Jeśli chcesz pisać, najpierw powinieneś dużo
czytać. Przygotował mi listę lektur, które musiałem poznać. Jestem mu za to
ogromnie wdzięczny, gdyż to była dla mnie ważna lekcja. Dopiero pół roku temu
odważyłem się na warsztaty poetyckie. Salon Literacki organizował warsztaty w
Turowie i postanowiłem pojechać. Nie ukrywam, że było to trudne doświadczenie.
Pewnie bym sobie zupełnie nie poradził, gdyby nie to, że przez ostatnie dwa
lata miałem szansę uczyć się pisać od Karola Samsela. Co prawda skupialiśmy się
głównie na prozie, ale wiele z tych wskazówek przydało mi się wtedy w Turowie.
Kiedyś Wojtek Michalec powiedział mi, że słowo uzależnia. Ma rację, jednakże
pisanie traktuję jako dodatkowe hobby.
G.K.: Masz głowę pełną nowych pomysłów i planów. Może
zdradzisz jakieś?
K.S.: Po dłuższej przerwie rozpocząłem prace nad cyklem, z
którego chciałbym zrobić tematyczną wystawę.
G.K.: Pokazywałeś
swoje prace w wielu miastach, m.in. w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Łodzi,
Szczecinie. Dzisiaj mogą je obejrzeć tarnogórzanie. Są nowe projekty?
K.S.: Projekty są, ale jeszcze za wcześnie by zdradzać jakieś
szczegóły.
G.K.: Dziękuję, Krzysiu, za rozmowę i życzę powodzenia przy ich realizacji oraz kolejnych udanych spotkań z odbiorcami Twojej sztuki.
G.K.: Dziękuję, Krzysiu, za rozmowę i życzę powodzenia przy ich realizacji oraz kolejnych udanych spotkań z odbiorcami Twojej sztuki.
Wystawa potrwa do 22 lutego.
zdjęcia: Andrzej Dygas i Grzegorz Kielar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane