W liryce Jarka Jabrzemskiego zawsze ceniłam nienaganność
stylistyczną i warstwę brzmieniową, gdyż absolutną podstawą dobrej poezji są
dla mnie poprawność i dźwięczność -wiersz, aby w ogóle być wierszem, musi leżeć
na pograniczu muzyki i słowa. Definiując poezję, Jarek jednak skupiał się
zawsze na czymś zupełnie innym – „Poezja jest zabawą” – powtarzał z uporem
maniaka podczas naszych rozmów i choć przez dłuższy czas wydawało mi się to
całkowicie niewinnym stwierdzeniem, w pewnym momencie zrozumiałam, dlaczego to
właśnie zabawa stała się naczelną zasadą rządzącą jego twórczością.
Jarek doskonale rozumie, że zbytni rygor hamuje proces
twórczy, zaś zmuszanie się do wysiłku intelektualnego, aby wpisać się w
idealnie w określoną formę (na przykład sonetu albo villanelli) niekoniecznie
jest receptą na udany wiersz. Aby stworzyć coś wartościowego, trzeba mózgowi
pozwolić na plastyczność i pozorne rozkojarzenie, czyli grę, która toczy się
podświadomie, pozwalając umysłowi łączyć ze sobą różnorakie elementy posiadanej
wiedzy oraz wspomnień. Umysł musi swobodnie bawić się informacjami, „śnić na
jawie”, zaś człowiek powinien nauczyć się doceniać beztroskie rozmarzenie,
w
którym myśli płyną nieświadomie.
Sam fakt, iż w „Egzuwiach Egzekwiach” autor wykazuje się
bogatą wiedzą na temat świata naturalnego (darząc go jednocześnie ogromną
empatią) udowadnia, że Jarek postrzega samego siebie jako zaledwie maleńki
element w biologicznym uniwersum. Co najważniejsze, poeta umie wykorzystać
naturę w procesie twórczym – jego wiersze odzwierciedlają uniwersalną potrzebę
tworzenia nowych korelacji znaczeniowych między rzeczami pozornie odrębnymi.
Jarek pokazuje, że taka rozhukana kreatywność jest esencją życia „w ogóle”, wynikającą
z potrzeby tworzenia wspólnoty z innymi istotami,
z potrzeby – wielorako
rozumianej – prokreacji (za przykład niech posłużą wiersze afirmacja
rozwielitki czy paskuda z parku szczęśliwickiego). Ucząc się i nabywając
doświadczenia, tworzymy sensy poprzez składanie przypadkowych fragmentów w
całość. Ludzki mózg beztrosko angażuje się w taki rodzaj kombinatoryki,
przezwyciężając - choćby na moment - strach przed zmianami oraz egzystencjalną
niepewność, aż wreszcie zaczyna celebrować paradoksy i niewiadome. To, co
nieznane, jest piękne (vide utwory: pod białą pierzyną, liszka).
Dostrzeżone
korelacje układają się we wzory - powtarzalne, przewidywalne schematy
podobieństw, które pozwalają człowiekowi porządkować rzeczywistość, a
zwierzętom – przetrwać. Zarówno gra w brydża, rozwiązywanie krzyżówek, jak i
pisanie wierszy oparte jest o schematyczność – niemniej to właśnie wzorce i
reguły są nieodłącznym elementem kreatywnego myślenia (w tym tworzenia metafor
czy porównań). Poezja Jarka to ciągłe balansowanie między porządkiem a chaosem
– z pełną świadomością tego, że za dużo obostrzeń wytwarza impas i nudę, a za
mało struktury – bałagan. Podziwiam Jarka za to, że pisze wiersze tak, jak
powinno się je pisać. Sama doskonale wiem jak rzadko umysł tworzy nowe struktury,
jak sporadycznie pojawia się ten rozkoszny moment „eureki”, jakże ciężko znieść
długotrwałe oczekiwanie i niepewność. Podczas gdy ja piszę, gdy pomysł już się
ostatecznie „wykluje”, Jarek jest ode mnie dużo odważniejszy: jego wiersze
odzwierciedlają proces inkubacji,
a niejednokrotnie są wręcz jego zapisem.
Dzięki tym wierszom sama nauczyłam się pisać – a co więcej, pozwoliły mi one
zrozumieć, że zabawa rozwija, bo dbanie o elastyczność umysłu i czerpanie jak
najwięcej przyjemności składa się i na szczęśliwe życie, i na dobrą sztukę.
Tylko w wierszach rozumianych jako zabawa jest coś
terapeutycznego - coś, co pozwala całkowicie stracić panowanie i zmierzyć się z
niewiadomą czerpiąc z tego przyjemność. Podmiot liryczny w „Egzuwiach
Egzekwiach” podkreśla, że świat zewnętrzny jest całkowicie obojętny wobec
naszych trosk. Rozwój kulturowy idzie własnym tropem, podczas gdy ciało podlega
procesom znajdującym się poza naszą kontrolą – w tym nieuchronnemu dążeniu do
śmierci. Nawet umysł jest wiecznie niesforny – ale co z tego? - pyta Jarek,
skoro być sobą oznacza odkryć i zaakceptować tę nieokiełznaną, rozigraną
naturę, a nawet wykorzystać ją, by z przyjemnością znosić życie. Choć
„neoteniczna” elastyczność umysłu jest dla ludzi chlebem powszednim, rzadko traktujemy
ją poważnie, a jeszcze rzadziej, niestety, pozwalamy myślom swobodnie
„popłynąć” – podpowiada Jarek. Więc róbmy wszystko, żeby było nam zabawniej,
przyjemniej. Żeby było śmieszniej.
Katarzyna Fetlińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane