Natalia Zalesińska
Zakorzenione
Chciałam dojść na koniec
świata. Nie przeczuwałam,
że w nietypowej pogodzie, w
typowej arterii
będę świadkiem. Przy alei
wyburzano Pałac Ślubów.
Ile to już lat minęło?
Przechodzę z panem Nakręcaczem
i Musashim w czarnej torbie.
W podziemnym przejściu,
pod okiem miasta długowłosi
śpiewali – w życiu
piękne są
tylko chwile. W Gerlachu czeka zestaw łyżeczek
na kolejny ślub. Gdzieś
rośnie życie i blade słońce;
srebrno, srebrno.
Śnięcie
I
Stwierdził: świat z miesiąca na miesiąc staje się
coraz głupszy.
Trudniej o prawdziwą twarz. Ludzie chcą spodobać się
ludziom
(poszukaj cytatu z Księgi) i przeinaczają
wszystko w kabaret.
Słyszysz ten chichot? Jeszcze słyszę.
Mdleją mi ręce.
Niosę jedną z najukochańszych
do domu.
II
Gasną lampki, wszystko przez porwisty wiatr.
Rozmowa też porwista, wokół życia na zachodzie,
i o dzieciach (razi mnie wszędobylskie słowo dzieciaki
–
pomniejsza znaczenie).
Potrzebujemy ciepła i czułości, nawet gdy mówi:
najlepiej byłoby, gdyby świat już się skończył.
III
To wciąż się dzieje, drąży skałę.
Ktoś udawał, chodził po wodzie, dopóki
straż rzeczna nie wciągnęła go do motorówki.
Ktoś udaje, rzuca kośćmi i prochem.
Ze złością przymyka powieki.
Czekamy na tego, który dotknie.
Rachunek
Zabijam wszystkie pomysły spisania
słów.
Z premedytacją i precyzją, bo odkąd
zmieniono
dach nad nami, światło pada na
ściany,
skraca cienie i tworzy witraże.
Słychać chorały archaniołów. I
przyszli inni.
Z ostatniego piętra zrzucili: krzesła,
stoły, szafy.
Pod balkonem stos.
Nie pamiętam, czym zgrzeszyłam.
__________________________________
publikacja za zgodą Autorki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane