sobota, 17 maja 2014

jestem mówię jesteś i nadal mnie nie rozpoznałeś


Joanna Lewandowska

Obłok Oorta

poza nami połączonymi tu i teraz
żadnym tam węzłem przez zwykłą okoliczność
nie ma innych zbiegów ten świat jest pusty
naprawdę nie widzimy nikogo i niczego
a nic jest – nie widzimy

nikogo poza nami uciekinierami
z nicości przybywającymi tu po dwoje po trzech
grupami z nadzieją że ten żarzący się koksownik
to będzie nowa gwiazda – czerwony karzeł
który zacznie się rozgrzewać i nas połączy
w mrozie grzejących łapy

oglądamy się za siebie  nic mgła i śpiew
gwiazdozbioru łabędzia - nasze pióra
są martwe wobec tego nieszczęścia jakie nas dotyka
wszechświat jest skrupulatny liczy nas
jak każdy atom wodoru każdą cząstkę
powietrza z płuc nam rozlicza

jestem mówię jesteś i nadal mnie nie rozpoznałeś
przecież leżeliśmy juz martwi
w pyle drogi mlecznej w światach które
nigdy nie nastąpiły za to przy tym ogarku
namiastce gwiazdy nadal jesteśmy

nieszczęśliwi


  

planeta Mojra

to tylko sny więc dlaczego
jest nam smutno – wiosna
zrzuciła opad radioaktywny i teraz
naprawdę ciężko się wydostać

jak spać jak kochać jak przecierać
oczy szlaki – jasny szlag o losie

co w godzinie przypływu nadmieniasz
że właśnie przyszedł listopad
że kieliszek tequili z niebylejakiej ręki
właśnie padł że ja że ty

szlaki korytarze zdarzeń
dziwne sny i powidoki majaki

rzeczy się powtarzają – wzór dywanu
plecie się ciągnie się jest jedna osnowa
i wątek który wciąż się rwie – urywa i znajduje

na jednej z nieproszonych planet


  

meteoryt
  
powoli zbliża się czas pożegnań kolejna godzina
może okazać się tą ostatnią więc już teraz
się przytulmy do siebie podajmy ciepła łapkę
i oszczędźmy sobie elementu zaskoczenia

czas odrzucić bujanie
 w gwiazdach zwłaszcza kiedy Droga Mleczna
pyli i każda drobinka jak bolesna igła
ze szkła wciska się pod powieki – idzie czas

odwrotów rejterad lub tylko po prostu
najprawdziwszych pożegnań od których kręci się
łza w oku i w głowie że już nas nie będzie

gdybym mogła zachowałabym na zawsze ciebie
w zwiniętej dłoni trzymałabym kurczowo
podczas podróży  jak amulet i oglądając wczesny świt
na Wenus albo słoneczne popołudnie
Merkurego po prostu miała

niosłabym cię naprzeciw wszechświatowi
jak ziarno piękna i pewnie gdzieś po drodze
cię posiała



_________________________________
publikacja za zgodą Autorki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane