Kawiarnia Cynamon w Tarnogórskim
Centrum Kultury od dwóch lat jest miejscem spotkań miłośników
literatury. W czwartkowy wieczór,12 września, 2013 r. w Salonie
Poetyckim gościliśmy Waldemara Kazubka, poetę z Mikołowa. Z
poetyckiego CV Waldka możemy się dowiedzieć, że jest on schyłkowym
miłośnikiem corridy, walk kogutów i posiadaczem papugi, że wiersze
zaczął pisać pięć lat temu, „by dać odpór bladze”.
Gość
wieczoru, przepytywany przez prowadzącego spotkanie, Andrzeja
Kanclerza, opowiadał o sobie, swoim podejściu do pisania, o swoich literackich fascynacjach. O poezji Waldka pisał w recenzji
prof. Piotr Michałowski: ”Waldemar Kazubek tworzy poezję
epicką, która gromadzi obrazy i zdarzenia układając je albo w
reportażowy bezwładny zapis obserwacji, albo w fabularne
quasi-ballady”
Podczas wieczoru usłyszeliśmy kilkanaście utworów, pochodzących z
różnych okresów, w tym,
z przygotowywanego tomiku pt „Trumny z
tylnym wyjściem”. Na zakończenie półtoragodzinnego spotkania
Waldek otrzymał od przyjaciół przepiękny bukiet kwiatów. Rozmowy
o poezji przeniosły się w kuluary.
Grzegorz Kilear
Latające traszki
Tego się nie da opowiedzieć to historia o dziurze w ziemi
olbrzymim wyrobisku chłopcach i chronionych płazach
śmierci dorastaniu i
nauce za garażami na torach na drzewach
i cudzych działkach przy bunkrach i na nieczynnej cegielni
pani od biologii pokazywała plansze męskie i żeńskie
narządy rozrodcze patrzcie budowa oka i ucha
wszystkie możliwe otwory ciała nieważne po lekcjach
szło się na cegielnię rzeźbić siebie samego z gliny
rodzice byli źli wiecznie brudne trampki i dziury
w kieszeniach pełnych przygód cud że wszyscy to przeżyli
na jednej z plansz była rzadka jaszczurka – Traszka –
Waldku – to płaz siadaj dwója pamiętaj to zwierzę chronione
jakże trudno je spotkać gówno prawda zabiliśmy
takich może z tysiąc mnożyły się na naszej cegielni
żaden zoolog o tym nie wiedział mieliśmy tam raj a traszki
swoją enklawę i piekło dziecięcych rąk i zabaw
urwisko piętnastometrowe rzut traszką do małego stawu
złamane nogi rozbite nosy szybko schnące łzy bólu
pierwszy otwarty brzuch operacja na żywym organizmie
kiedy Kieła zawołał - kurwa jaka wielka
przybiegł z drugiego brzegu i wylał na glinę zawartość
swojego słoika trzy samce i dwie samiczki
jedna olbrzymia a mówię że znaliśmy się na tym
lepiej niż pani od biologii traszki mieliśmy w małym
paluszku
i teraz najlepsze olbrzymia samica na
naszych oczach pożarła samca trwało to pięć minut
a później dwie minuty do podjęcia decyzji
- daj szkło otwieramy jej brzuch wydobyliśmy go całego
martwa samica z otwartym brzuchem martwy
pożarty samiec lepiej i gorzej uczący się chłopcy.
Ballada z Mickiewicza o wuju Helmucie
cz. IV - abisynia
to zwykłe baraki
tutaj trafiają dziady
ale miał fantazję
sufit pierdyknął se w szachownicę
teraz mu dusza uleciała
ruchem konika szachowego
goni muchy wkoło żyrandola
część przedostatnia - sen.mara
zapukaj w
okno. śpi
pijany. zakwita
czernią.
garnek na gazie.
cz. I - os. Mickiewicza 7/1
Wątłe zdrowie, renta.
Wózeczek na złom.
Akordeon, alkohol,
sąsiedzi i koty.
Złote rybki, chomiki.
Dziadek, babka, on.
Teraz tam mieszka jakiś Kołodziejczak.
wstęp - Babka z domu Schuster
Nie, komisarzu, nie zmienię mu imienia
na mniej hitlerowskie, dopóki pan
nie zmieni hitlerowskiego nazwiska.
to zwykłe baraki
tutaj trafiają dziady
ale miał fantazję
sufit pierdyknął se w szachownicę
teraz mu dusza uleciała
ruchem konika szachowego
goni muchy wkoło żyrandola
część przedostatnia - sen.mara
zapukaj w
okno. śpi
pijany. zakwita
czernią.
garnek na gazie.
cz. I - os. Mickiewicza 7/1
Wątłe zdrowie, renta.
Wózeczek na złom.
Akordeon, alkohol,
sąsiedzi i koty.
Złote rybki, chomiki.
Dziadek, babka, on.
Teraz tam mieszka jakiś Kołodziejczak.
wstęp - Babka z domu Schuster
Nie, komisarzu, nie zmienię mu imienia
na mniej hitlerowskie, dopóki pan
nie zmieni hitlerowskiego nazwiska.
Fotorelacja : Grzegorz Kielar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane