wtorek, 27 listopada 2012

Rozterki grafficiarza. Bogdan Prejs, ce ha.






Bogdan Prejs w swojej książce ce ha tworzy coś, co w wielu momentach przypomina zbiór anegdotek poetyckich. Albo niepoetyckich. Niepoetyckich o tyle, że mam wątpliwości, na ile każda z nich z osobna może być traktowana jako pełnoprawny „wiersz” – do odkrywania, wgłębiania się, a nie tylko do opowiadania znajomym na imprezie. Poetyckich o tyle, że w całości tworzą książkę poetycką, i to całkiem niezłą. Książka poetycka która niekoniecznie składa się z wierszy? Też tak może być.



Weźmy na przykład tekst otwierający  -  w którym Genowefa uspokaja peela, narzekającego na ziąb i rachunek z gazowni, że ma być cieplej/ ale to przejebane dla niedźwiedzi polarnych. Przemyślenie cokolwiek trafne, ale – jak mi się zdawało – potrzeba nazbyt dużo dobrej woli, by traktować ten tekst jako coś więcej niż sympatyczną i zabawną ciekawostkę. Może zresztą niesłusznie, bo temat jest poważny, jedynie opowiedziany 

w knajpiano-anegdotycznym stylu. Może też o to właśnie chodzi -  
o relatywizm, który w jednym momencie każe traktować  śmierć poważnie, 
a w drugim jako żart. Jak w tekście zaczynającym się od słów:

nie płakałem po papieżu – mówi waldek
- poryczałem się ze śmiechu dopiero wtedy
 gdy kibole wisły i cracovii potłukli się pałami

Trzeba też przyznać, że są to z reguły żarty bardzo inteligentne. Np.

odnalazłem klasę całą

jacek kaczmarski, 1092 znajomych

Tutaj jeszcze jednak zastanawiałem się „zgrabne, tylko po co?”. Później wątpliwości zaczęły stopniowo znikać –dostrzega się spójność pomysłu, czyli tego, że świat wszystko bierze w nawias. Spójrzmy: peel umiera codziennie i codziennie zmartwychwstaje (żartobliwie bądź nie); kolejny dzień wita nocą, przed komputerem, kiedy rozbłyska słoneczko gg; politycy reklamują się na tablicach z nekrologami, co radykalnie zmienia sens wyrażenia urna wyborcza; niedziela jest dniem, w którym ważniejszym rytuałem niż religijne jest rytuał ślęczenia przed ekranem TV (więc Jezus występuje w Szansie na sukces). Im dalej więc w las tym bardziej złośliwie, inteligentnie, poważnie i wyraziście, nawet mimo tego, że nie zawsze odkrywczo.

To, czy ce ha jest bardziej zbiorem wierszy, anegdotek czy rozterek grafficiarza(swoją drogą, wiersz o tym tytule jest świetny), jest być może kwestią drugorzędną. Być może momentami Prejs – bądź redaktor – pozwolił sobie na nieco za dużo (o ile – mimo tego co powiedziałem wyżej – rozumiem zasadność większości tekstów, to chyba można było sobie darować takie „bp” /mogę się zabić; wolę się zapić//-lepiej się zabij – radzi genowefa – to mniej boli). Z drugiej strony, nie ma konieczności by – nawet w kontekście literatury – żart musiał być czymś więcej niż żartem. Brak zadęcia zdecydowanie jest zaletą pisania Bogdana Prejsa. Poza tym, jak już mówiłem, całość tworzy niezłą książkę, z paroma naprawdę mocnymi punktami („rozterki grafficiarza”, „przed kompem głęboka noc”, „program na niedzielę”, „martwe dusze”). Ostatecznie więc całkiem sporo przyjemności czytania.

Bogdan Prejs, ce ha, Instytut Mikołowski, 2012

Jakub Sajkowski

1 komentarz:

Wpisy ad personam będą usuwane