Bogdan
Prejs w swojej książce ce ha tworzy
coś, co w wielu momentach przypomina zbiór anegdotek poetyckich. Albo
niepoetyckich. Niepoetyckich o tyle, że mam wątpliwości, na ile każda z nich z
osobna może być traktowana jako pełnoprawny „wiersz” – do odkrywania,
wgłębiania się, a nie tylko do opowiadania znajomym na imprezie. Poetyckich o
tyle, że w całości tworzą książkę poetycką, i to całkiem niezłą. Książka
poetycka która niekoniecznie składa się z wierszy? Też tak może być.
Weźmy na przykład tekst otwierający - w którym Genowefa uspokaja peela, narzekającego na ziąb i rachunek z gazowni, że ma być cieplej/ ale to przejebane dla niedźwiedzi polarnych. Przemyślenie cokolwiek trafne, ale – jak mi się zdawało – potrzeba nazbyt dużo dobrej woli, by traktować ten tekst jako coś więcej niż sympatyczną i zabawną ciekawostkę. Może zresztą niesłusznie, bo temat jest poważny, jedynie opowiedziany
w knajpiano-anegdotycznym stylu. Może też o to właśnie chodzi -
o relatywizm, który w jednym momencie każe traktować śmierć poważnie,
a w drugim jako żart. Jak w tekście zaczynającym się od słów:
nie
płakałem po papieżu – mówi waldek
-
poryczałem się ze śmiechu dopiero wtedy
gdy kibole wisły i cracovii potłukli się pałami
Trzeba też przyznać, że są to z reguły
żarty bardzo inteligentne. Np.
odnalazłem
klasę całą
jacek kaczmarski, 1092 znajomych
Tutaj jeszcze jednak zastanawiałem się
„zgrabne, tylko po co?”. Później wątpliwości zaczęły stopniowo znikać
–dostrzega się spójność pomysłu, czyli tego, że świat wszystko bierze w nawias.
Spójrzmy: peel umiera codziennie i codziennie zmartwychwstaje (żartobliwie bądź
nie); kolejny dzień wita nocą, przed komputerem, kiedy rozbłyska słoneczko gg;
politycy reklamują się na tablicach z nekrologami, co radykalnie zmienia sens
wyrażenia urna wyborcza; niedziela
jest dniem, w którym ważniejszym rytuałem niż religijne jest rytuał ślęczenia
przed ekranem TV (więc Jezus występuje w Szansie
na sukces). Im dalej więc w las tym bardziej złośliwie, inteligentnie,
poważnie i wyraziście, nawet mimo tego, że nie zawsze odkrywczo.
To, czy ce
ha jest bardziej zbiorem wierszy, anegdotek czy rozterek grafficiarza(swoją drogą, wiersz o tym tytule jest
świetny), jest być może kwestią drugorzędną. Być może momentami Prejs – bądź
redaktor – pozwolił sobie na nieco za dużo (o ile – mimo tego co powiedziałem
wyżej – rozumiem zasadność większości tekstów, to chyba można było sobie
darować takie „bp” /mogę się zabić; wolę
się zapić//-lepiej się zabij – radzi genowefa – to mniej boli). Z drugiej
strony, nie ma konieczności by – nawet w kontekście literatury – żart musiał
być czymś więcej niż żartem. Brak zadęcia zdecydowanie
jest zaletą pisania Bogdana Prejsa. Poza tym, jak już mówiłem, całość tworzy
niezłą książkę, z paroma naprawdę mocnymi punktami („rozterki grafficiarza”,
„przed kompem głęboka noc”, „program na niedzielę”, „martwe dusze”). Ostatecznie
więc całkiem sporo przyjemności czytania.
Bogdan Prejs, ce ha, Instytut Mikołowski, 2012
Jakub Sajkowski
A ten Waldek to ja!
OdpowiedzUsuńWalKa