niedziela, 19 października 2025

prosto, epicko, długo, twarda miękkość.

 Jarosław Trześniewski Kwiecień

 

 

 

Oda  lutowa - fuga I

 

te fugi Bacha proste, niezrównane

dźwięczą bezdźwięcznie w lutowy poranek.

 

woda w powietrzu stygnie. rozebrana

kładka. tu sarna przychodziła w nocy

 

bażant ją wzywał, byle nie przekroczyć

granic sitowia wśród kryształków lodu.

 

śnieg topniejący, trawa mocno zgniła,

przestrzeni braknie, pejzaż wzdycha cicho

 

a Jan Sebastian gra już od północy.

organy czują trzeci oddech mrozu.

 

gdy nie ma słońca, bezbarwne kolory

znikają z palet, szarość. wszędzie szarość.

 

 

 

 

Oda lutowa- fuga II

 

szarość jest wszędzie, pełzająca szarość.

słońce przedziera się ciężko. wyżej

 

rozpycha chmury ciemność, co została.

ta resztka nocy. mroczna, jej za mało.

 

czas już się zbierać, wytrzeć na podłodze

ślad mlecznej drogi, co się wciska w fugę

 

między płytkami. tektoniczny wstrząs,

a Jan Sebastian zagra na organach

 

wartych przeszczepu. umoczone wargi

w kawie sączone, gdy powietrze drży

 

od fugi Bacha prostej, niezrównanej

bezdźwięcznej w mokry lutowy poranek.

 

 

 


Oda lutowa - fuga III

 

prosto, epicko, długo, twarda miękkość.

w dzień siny. kędy zewsząd wieje.

 

dopiero zima się zaczęła. słońce

w areszcie. jest złodziejem

 

czas mijający,tempusfugit.

przestrzeni braknie już oddechu.

 

podszewka snu rozdziera ciemność

o szarym świcie, się nie spiesząc.

 

ucieka pejzaż. niewygodny, uwiera

ciało i ubranie. tyle jest pustki

 

w fudze wiecznej,gdy krzywiąc plecy

zagra Bach. prosto jak zawsze. niezrównanie.

 

 

 

 

Oda lutowa - fuga IV

 

 wyjechać w góry. żonkile nakarmić.

psiej karmy wsypać do miednicy.

 

poczuć mrowienie przeciążonych lędźwi.

luty jest wszędzie, zimno nie dosięgnie,

 

gdy deszcz rzęsisty posiekał ulice.

na rzęsach cień, smugi śniegu. blade

 

słońce choruje, plamy są na rękach

to nie wysypka. drobne dzienne sprawy

 

rozmienią wszystko. ponad widnokręgiem

różowy obłok. obłoczek już rdzawy.

 

grają na trąbce pożegnalną fugę,

zacznij od Bacha prosto i niedługo.

 

 

 

Oda lutowa - fuga V

  

odę zaczynać wzniośle, nieprzystępnie. w czas olimpijski,

gdy czyny spisane, w kraju bez środka z talerzem Tybetu.

 

Ujgurom góry zawsze niedosiężne. brakuje czegoś.

komplet testów zwodzi, laur z wawrzynu już dawno uwiędły.

 

poczwórne salto widzów nie uwodzi, wewnętrzny przymus

z apelem poległych. noty złych sędziów i opinia biegłych.

 

Ujgurom góry, pod górę wspinaczka, nikt nie zabroni

modlącym się lamom jeść pomarańcze. po pekińsku

 

kaczka nastroszy pióra. BradPitt taki płowy, siedem lat

czekał. domy w Luizjanie, tuż po potopie. sypią się rozmyte.

 

fugi tam kiepskie, wilgoć, pleśń na ścianach. Bacha nie słychać,

rzeki toczy piana, równina dyszy. prosto, niezrównana.

 

 

  

Oda lutowa-  fuga VI

 

 noc na las pada, prześwituje pełnia.

zamarzło światło, gdy fuga Celana

 

śmierć opisuje, tam gdzie będzie cienka

linia, granica. istnienie. membrana.

 

ciemność ociera o kontury dachów,

wilki zawyją w ubielonych polach. rzućmy

 

zasłonę, tu drżące firany. śnieg padać

przestał. jest nieokrzesany. ogień w kominku

 

rzuca cień na ścianę. ciepło jest zimne.

drewniana altana chwieje się obok.

 

mostek kamienny przy cerkwi nad rzeką

niesie dźwięk dzwonów. fuga za daleko.

 

 

  

Oda lutowa - fuga VII

 

fuga tak blisko, jak zawsze daleko.

zimą paruje zamarznięta rzeka.

 

nie może odbić lecących żurawi

łopotu skrzydeł, w lustrze wody

 

czarnym. głęboko, płytko, pod murem

cmentarnym. gdzie przekrzywione

 

protestanckie krzyże mchem obrośnięte.

biała szadź poliże. to światłość,

 

światłość wiekuista. świeci

poranne słońce po nocnej zamieci.

 

fuga Celana razem z fugą Bacha

echem dosięga aż po kraniec świata.

 

 


Oda lutowa -fuga VIII

 

objechać zamek krzyżacki nad fosą.

sitowie pęka pod naporem wody. ściany

 

pałaców płaczą. w środku pusto, tynk

wciąż opada, zdziczałe ogrody podejdą

 

blisko nad jeziorne lustro. nic po nas.

zdążyć przed późnym powrotem,

 

zatoczyć koło. na spierzchnięte usta krem

nałożony. łażą dzikie koty, płoty się chwieją,

 

siny wieje wiatr. gotycki kościół zamknięty,

sobota. gdy omijamy w pół wycięty las, chutor

 

wśród sosen rosnących wysoko. w radio muzyka.

fugi doskonałe, Bach komponuje lekko i niedbale.

 


 

Oda lutowa - (fuga IX)

 

Bach komponuje lekko i niedbale

drażniąc powietrze, biorąc tony

 

w jasyr. te puste dźwięki organów

bez masy, aż po rezonans, tylko

 

trzeba uśpić oddech bezwolnej

znikającej próżni, zacząć od nowa

 

kompozycję. fugę prostą, bezbarwną

trwającą niedługo. dźwięk krótko 

 

zabrzmi, przenoszone nuty na zżółkłej

kartce, zapisane w  lutym.

 

fuga Celana razem z fugą Bacha

gorzko pobrzmiewa, nie będzie kantatą.

 

 

 

Oda lutowa  - fuga X

 

nie będzie kantatą Celanowa fuga

sięgająca echem hen po wilczy szaniec.

 

drogi szybko biegną, krótka śnieżna burza

jak taniec na wyspie sztucznej, usypanej

 

czterysta lat temu. wszędzie ślady

pruskie. barokowy ratusz i miasteczko

 

puste. kwitnące leszczyny. obok

stół z kamienia, gdzie śpiewają dzieci,

 

będą głosy zmieniać. potem na języku

smak cierpki i kwaśny. na koniec początek

 

zapomnianej baśni. wtedy Bach nam zagra

głośno na organach, taką prostą fugę. niezrównaną.

 

 

 

_____________________________________

publikacja za zgodą Autora 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane