Karol Samsel
Smutek
w kajdankach
1
Miłość
powraca. Świat przebywający w jej cieniu
dłużej
niż powinien – kapituluje w znaczeniu reli-
gijnym.
Mistyczna upadłość naszych domów spo-
tkań, przedstawicielstw
zmienia także i nas. Prze-
stajemy
należeć do siebie, a nasze doświadczenie
podlega
korekcie, zostaje przewieszone do dłoni,
które
nami – podobno dość umiejętnie – operują.
2
Miłość
powraca. Dziewczynka uderzona harpu-
nem
zmartwychwstaje jako kobieta. Klatka pie-
rsiowa
wygięta uderzeniem wysuwa kuliste pie-
rsi
na płaską do tej pory powierzchnię. Boże, i-
le
piękna spod pelisy, o której myśleliśmy – nie
zakwitnie,
nigdy nie zakwitnie. To chyba Sipiń-
3
ska.
Tak. Miłość powraca. Dobrze dobrana, spo-
kojnie
wyhodowana przylaszczka słowa potrafi
stawić
opór niejednej muchołówce, żenlisei, rosi-
czce.
Fantazjuję. Wyobrażam sobie, że jestem w
1905
roku jedną z dwudziestu dziewięciu prosty-
tutek
uwięzionych w trakcie pogromu alfonsów.
*
Nie
wychodzę z pokoju.
Nie
unoszę się z krzesła.
Smutek
w kajdankach.
1
Smutna
jest moja dusza. Aby dodać sobie
otuchy,
emigruję, chociaż tak czy inaczej
nieustannie
dociekam, nieważne, czy czy-
tam
Schillera czy jak stary pies – zbity na
kamień
po okrągłym dniu pracy – włączę
na
chwilę Planetę małp. Smutna est moja
dusza.
2
Smutna
jest moja dusza. Kilka razy pyta-
łem
już siebie, czy Apollin był socjopatą.
Cóż,
w sferze retoryki – to tylko tandetne
klepanie
w klawisze nieprawidłowo prze-
chylonego
fortepianu i deptanie po łapce
stukniętego
zwierzątka. Smutna est moja
dusza.
3
Smutna
jest moja dusza. Wprzódy – marz-
nę
a nie goreję. Zatym – wyrasta i prostuje
się
nade mną sama Konstancja Asnyk: sub-
telność
jest niepowszednią odmianą bojaź-
liwości.
Maszynka do strzyżenia świata za-
cina
się na moim tomiku. Smutna est moja
dusza.
4
Smutna
jest moja dusza. Wydaje mi się, że
między
piersią doktorantki a piersią Emmy
Bovary
zasnęła zmęczona osmia o owłosio-
nym
ciele. Zastałem naturę drewnianą, zos-
tawię
murowaną. Gałązka nawozu w przed-
wieczornym ognisku – pisk, blask, wrzask:
smutna jest moja dusza
aż do śmierci.
wieczornym ognisku – pisk, blask, wrzask:
smutna jest moja dusza
aż do śmierci.
Wszystko
mnie rani
1
Niech
zaśnie schorowany pitbull naszych trosk.
W
sugestywnym, noworocznym stylu młodziu-
tki
Patryk Vega pisze list do starej, źle przecho-
wywanej
tęczy Elizabeth Bishop. Stiuk, stiuk –
2
– klap,
klap. Botoksowa zanęta – rozdziawia się
w
eksplodujący kolorami wszystkich wszechnic
ukwiał.
I cyt, cyt, jak chleb w jajku, chleb w jaj-
ku:
mówię swoim wieczorowym studentom o li-
3
stach
Vega – Bishop z lat 2007-2016. Cóż, skra-
jam
im niezły historycznoliteracki suflet – wiem,
moja
nagroda w niebie – uśmiech pełny witamin,
cichy
płacz garstki świrów na końcu arcysalonu.
4
Niech
zaśnie schorowany pitbull naszych trosk.
Niech
odpocznie chuj wetknięty siłą w mrowis-
ko.
Tak, chuj. Skazujecie mnie na przerysowa-
nie.
Zamiast słonecznej tarczy kulka dzikiego
5
pieprzu.
Zamiast dzwoniących karawan tektu-
rowy
fortepian z papierowym pedałem-naraz-
samolocikiem.
Klawiszowy zwierzak dla wszy-
stkich
naszych odrętwień. Relegowani, burżua-
6
zyjni
profesorowie tańczą w pobitych drzwiach
letnisk.
Patrzę w ich łysiny oparty półdupkiem
o
mury będące granicą religii, wiar ludzkich, a-
teizmu.
Z rozpadającej się księgi wypada lśnią-
7
½
cy
kadr z filmów Roba Zombiego. Dziekan py-
ta
mnie cicho, czy jestem chrystianożercą. Od-
powiadam,
że tworzę poprzez chrześcijaństwo
7
½
wiersze
dla postchrześcijan, postchrześcijański
gen
trutnia z genu robotnicy (jesienna obniżka,
zimowa
przecena) i wszystko mnie rani, agonia.
____________________________________
Publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane