wtorek, 26 czerwca 2018

smutna jest moja dusza aż do śmierci

Karol Samsel

 



Smutek w kajdankach

1

Miłość powraca. Świat przebywający w jej cieniu
dłużej niż powinien – kapituluje w znaczeniu reli-
gijnym. Mistyczna upadłość naszych domów spo-
tkań, przedstawicielstw zmienia także i nas. Prze-
stajemy należeć do siebie, a nasze doświadczenie
podlega korekcie, zostaje przewieszone do dłoni,
które nami – podobno dość umiejętnie – operują.

2

Miłość powraca. Dziewczynka uderzona harpu-
nem zmartwychwstaje jako kobieta. Klatka pie-
rsiowa wygięta uderzeniem wysuwa kuliste pie-
rsi na płaską do tej pory powierzchnię. Boże, i-
le piękna spod pelisy, o której myśleliśmy – nie
zakwitnie, nigdy nie zakwitnie. To chyba Sipiń-

3

ska. Tak. Miłość powraca. Dobrze dobrana, spo-
kojnie wyhodowana przylaszczka słowa potrafi
stawić opór niejednej muchołówce, żenlisei, rosi-
czce. Fantazjuję. Wyobrażam sobie, że jestem w
1905 roku jedną z dwudziestu dziewięciu prosty-
tutek uwięzionych w trakcie pogromu alfonsów.

                *

Nie wychodzę z pokoju.
Nie unoszę się z krzesła.
Smutek w kajdankach.









Przedostatni flakonik nasion nieobumarłych

1

Smutna jest moja dusza. Aby dodać sobie
otuchy, emigruję, chociaż tak czy inaczej
nieustannie dociekam, nieważne, czy czy-
tam Schillera czy jak stary pies – zbity na
kamień po okrągłym dniu pracy – włączę
na chwilę Planetę małp. Smutna est moja

dusza.

2

Smutna jest moja dusza. Kilka razy pyta-
łem już siebie, czy Apollin był socjopatą.
Cóż, w sferze retoryki – to tylko tandetne
klepanie w klawisze nieprawidłowo prze-
chylonego fortepianu i deptanie po łapce
stukniętego zwierzątka. Smutna est moja

dusza.

3

Smutna jest moja dusza. Wprzódy – marz-
nę a nie goreję. Zatym – wyrasta i prostuje
się nade mną sama Konstancja Asnyk: sub-
telność jest niepowszednią odmianą bojaź-
liwości. Maszynka do strzyżenia świata za-
cina się na moim tomiku. Smutna est moja  

dusza.

4

Smutna jest moja dusza. Wydaje mi się, że
między piersią doktorantki a piersią Emmy
Bovary zasnęła zmęczona osmia o owłosio-
nym ciele. Zastałem naturę drewnianą, zos-
tawię murowaną. Gałązka nawozu w przed- 
wieczornym ognisku – pisk, blask, wrzask:

                                smutna jest moja dusza
                                aż do śmierci.








 
 Wszystko mnie rani

1

Niech zaśnie schorowany pitbull naszych trosk.
W sugestywnym, noworocznym stylu młodziu-
tki Patryk Vega pisze list do starej, źle przecho-
wywanej tęczy Elizabeth Bishop. Stiuk, stiuk –

2

klap, klap. Botoksowa zanęta – rozdziawia się
w eksplodujący kolorami wszystkich wszechnic
ukwiał. I cyt, cyt, jak chleb w jajku, chleb w jaj-
ku: mówię swoim wieczorowym studentom o li-

3

stach Vega – Bishop z lat 2007-2016. Cóż, skra-
jam im niezły historycznoliteracki suflet – wiem,
moja nagroda w niebie – uśmiech pełny witamin,
cichy płacz garstki świrów na końcu arcysalonu.

4

Niech zaśnie schorowany pitbull naszych trosk.
Niech odpocznie chuj wetknięty siłą w mrowis-
ko. Tak, chuj. Skazujecie mnie na przerysowa-
nie. Zamiast słonecznej tarczy kulka dzikiego

5

pieprzu. Zamiast dzwoniących karawan tektu-
rowy fortepian z papierowym pedałem-naraz-
samolocikiem. Klawiszowy zwierzak dla wszy-
stkich naszych odrętwień. Relegowani, burżua-

6

zyjni profesorowie tańczą w pobitych drzwiach
letnisk. Patrzę w ich łysiny oparty półdupkiem
o mury będące granicą religii, wiar ludzkich, a-
teizmu. Z rozpadającej się księgi wypada lśnią-

7 ½

cy kadr z filmów Roba Zombiego. Dziekan py-
ta mnie cicho, czy jestem chrystianożercą. Od-
powiadam, że tworzę poprzez chrześcijaństwo

7 ½

wiersze dla postchrześcijan, postchrześcijański
gen trutnia z genu robotnicy (jesienna obniżka,
zimowa przecena) i wszystko mnie rani, agonia.


____________________________________
Publikacja za zgodą Autora


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane