Bogusław Olczak
smakuję cię
powoli jak puchar wina
pachniesz
dojrzałym sadem
tańczysz tak lekko niczym letnia noc
z muzyką cykad
szumem lasu i zboża
dłonie błądzą
w towarzystwie ust
choć dobrze znają drogę
wykrzykuję w niebo
całą litanię
do madonny pragnień
a ona układa mnie do snu
z tobą
w stogu siana
po właściwej stronie Grójeckiej
idąc z psem mijam graffiti Legii
nieudolnie zamalowane przez ciecia
po drugiej stronie Żwirki i Wigury
biorę kudłacza na krótką smycz
żeby nie olał nagrobków
z czerwoną gwiazdą
zawracam przy rzeźni Banacha
mylnie nazywanej szpitalem
potem bazarek z mydłem- powidłem
i wszystko po pięć złotych
tłum obcych słów
obcych rysów twarzy
po osiedlu chodzę z podniesioną głową
jestem swojakiem spod dziewiętnastki
Noc nie skażona światłem
nie bracie to nie koszmar
ani zamierzchła historia
znów czarownice na stos
i heretycy łamani kołem
ani zamierzchła historia
znów czarownice na stos
i heretycy łamani kołem
zapach trupów wokoło
ziemia użyźniona popiołami ludzi
tych którzy spłonęli gdy uwolnili słowa
ziemia użyźniona popiołami ludzi
tych którzy spłonęli gdy uwolnili słowa
zdziczał sad
zrodził owoce pełne robaków
inkwizycja wciąż ta sama
a sądy kapturowe ciągle na topie
a sądy kapturowe ciągle na topie
____________________________________
publikacja za zgodą Autora
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane