Tomasz Kowalczyk
*** (Zakłady psychiatryczne)
Zakłady psychiatryczne mają dużą wprawę w leczeniu
Einsteinów, Newtonów, Möbiusów i innych odkrywców
metali lżejszych od powietrza z
układania przesłań do
potomności, które daremnie
próbowano przełożyć na
języki ogólnoludzkie. Pacjenci
lubią siedzieć po ciemku;
opowieści o świetlnym tunelu nikt nie traktuje poważnie,
za to wszyscy wiedzą, że coś musi być we wzroku
utkwionym w jeden punkt. Nikt nie przełamał trajektorii
takich spojrzeń. Salowi wolą robić uniki, zanim nobliści
i Napoleonowie zaczną wyrywać podwładnym włosy oraz
wsadzać palce w oczy. Kiedy depozytariusze światowych
tajemnic otaczają się milczeniem, opiekunowie dostają
szału. Tej formy porozumiewania nie udało się
rozszyfrować
do dziś. Z zemsty niszczą dokumentacje wynalazków, jakie
wręczają im tutejsi geniusze.
*** (Pora otrząsnąć się)
Pora otrząsnąć się ze zlepków obsesji i natręctw, które
tylko wytrawny behawiorysta odnajdzie w podręcznikach.
Rozstanie zmusi do przyjęcia nowych bodźców. Zanim
powstanie reakcja, odruchowo sięgam po zwój ze zmysłem
praktycznym, ale zamiast bogactwa skojarzeń neurony
przesiewają pustkę. Wynajęci styliści stworzą prezentację
na miarę ambicji: zostanę lekko przypudrowanym ciachem.
Wystarczy przestrzeganie instrukcji, dalej pójdzie jak
z płatka: oferta otrzyma numer ewidencyjny, a ja
cierpliwie
zasiądę w witrynie. Nie przewiduję, niestety, tłoku na
dniach
otwartych; kiepskie notowania w dotychczasowych sondażach
nie wróżą dobrze, mimo wszystko trzeba wypaść jak
najlepiej.
Wiara, że przypadki chodzą także po nieudacznikach,
popycha
do codziennego wpisywania hasła. Teoria poznania napisana
dla wystawców nie jest na tyle przewidywalna, żeby nie
zabrnąć
w ślepą uliczkę, ale nikt nie ma pretensji do
administratora
za kolizję po jeździe bez trzymanki.
*** (Na zdjęciu sprzed roku)
Na zdjęciu sprzed roku pojawia się postać, której już
nie pamiętam, chociaż hipnoza wydusiłaby
pewnie
to i owo. Niestety, ciało migdałowate nie posiada
opcji zapominania na życzenie. Intruz przenika przez
firewalla w najmniej oczekiwanym momencie. Zachodzę
w głowę, skąd zna hasła dostępu: przecież je zmieniam
po każdej porażce. Najbardziej przeraża maska otoczona
przerzedzonymi pasmami tłustych włosów malowanych
na rudo. Ze śmierdzącym oddechem można zawrzeć
kompromis, byle odeprzeć spojrzenie pełne zmurszałego
cienia. Muszę stanąć naprzeciw niego twarzą w twarz
jak bokser przed walką. Nie zachowam zbyt długo
zimnej krwi. Udam chorobę psychiczną, może wzbudzę
litość. Wstrzymuję oddech. Przez głowę przelatuje myśl,
że z zamkniętymi oczami będzie mniej bolało. Koszmar
zaciska pięść, ale nie po to, żeby zrobić ze mną żółwika.
________________________________________
publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane