Anna Luberda Kowal
plama w kalendarzu
skrupulatnie przeszukiwała każdy skrawek
podłogi,
jakby kartka z kalendarza była okruszyną.
wrzała niepokojem.
zabrakło jednego
elementu układanki.
od nowa.
ale posłuchaj! posłuchaj mnie! - szarpała za rękaw -
to było właśnie wtedy, (ale gdzie ona
jest?)
gdy mówiłam do małża: „otwórz się”.
zobacz, no zobacz, ta data w kalendarzu,
wtedy krzyczałam na dachu.
nie mów mi, nie mów, że tak
już wcześniej było.
daj mi wieczorne tabletki.
rano idę żyć.
poszła cicho, wyczekała
na głęboki sen oddziału.
tabletki zbierała długo.
(było coraz ciężej)
skrupulatnie zmieszała z kawą.
miałam dziś posiedzieć przy niej,
taka niespokojna.
(przyniosłam dwie książki i termos)
prosiła poczytaj przy kawie.
nie starczyło życia, by odmówić.
cabiuna
kochasz się ze mną jakbyś bał się mnie potłuc
słowami zataczasz rozedrgane koła
wdeptujesz we mnie nowe imię strachu
by dłońmi przykryć falujący oddech
i szczelne docisnąć głowę do poduszki
kocham się z
tobą jakby bóg zakrył oczy
na moment
zapadam się w smolistą nicość
próbuję wyjąć widelce wbite w skórę
zostawić na drodze niczym drogowskazy
próbuję wyjąć widelce wbite w skórę
zostawić na drodze niczym drogowskazy
zamiast tego
wyłuskuję z ust polne kamienie
wykruszam się do ostatniej drobiny próbując
wykruszam się do ostatniej drobiny próbując
słowami
wznosić kolumny przepływów
powietrza nie
czuć w bezokim tunelu do jutra
beznagi
wokół unosi się zapach niebywania
wiesz samotność też pachnie może pachnieć
tłumem
poduszką niestrzepaną starym kurzem drogi
osiadłym na włosach gdy szukałeś
oczu
ziemią wyschniętą bardzo dawnym cieniem
mokrym piaskiem klepsydry wyrzuconej z
łodzi
garścią recept ściskaną jak oddane
dłonie
bezimienna pora sen wyzywająca
znów minie
dzień ujrzy nietkniętą połowę pościeli
ty szukając ciepła nakryjesz się ciszą
_______________________________
publikacja za zgodą Autorki
Piękne. Będę często zaglądał. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://keeganab.blogspot.com