środa, 21 września 2016

Kto pyta, niech wchodzi



Karol Maliszewski



Konfesja 

Chciałam napięć, potem zapomniałam,
ukołysana czymś nierzeczywistym,
i patrzcie, oto one,
od samego rana. Przed i po,
nie całkiem odświętne.

Teraz będą mnie wypychać
poza plan, traktować jak pożywkę.
Nawet nie materię prima.
Sama chciałam.

Chyba że nie sama, że
ktoś we mnie za tym stał.



Kto pyta, niech wchodzi

Czym mu grozili po śmierci,
jakim strasznym echem?

Wszystko zawiodło, zaprowadziło
za rękę do ciemnego
i tam zostawiło, śmiało
się z daleka;

a marzec to nic, nicość,
cisza  nad trumną?

Niczego nie wywiedzie się
ze zmarzniętych grud,
a z krzaków tylko syk
i sapanie.

Czyj jest ten jęk, kotku,
i kto potępił tych,
którzy go wydają?

Ziemniaki wam zmarzły,
powiedział, i zamarł w drzwiach,
czekając na pointę.


Dlaczego lekarze

              Anie Blandianie*

Nie zostawiaj rodziny tak wcześnie,
należy się jej nieznaczne opóźnienie,
zwłoka przy zwłokach, dalsze pogrywanie
słowami; ma być wzniośle
i niejednoznacznie – wypełnianie się czasu,
opróżnianie butli z tlenem, maseczka,
krople nasercowe brane regularnie;


dlaczego lekarze o tym nie mówią
wprost, tylko po łacinie,
składając dłonie, chrząkając znacząco?
Nie zostawiaj rodzinie wszystkiego,
do części muszą się dogrzebać, wykopać
z ogródka; tylko mi, kurwa,
nie uszkodźcie czereśni.



*idąc za Jej wierszami, np. „Jesteś materią ocaloną ryzykownie
Z jednego oddechu w drugi” (tłum. Joanna Kornaś-Warwas)

_________________________________
publikacja za zgodą Autora


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane