poniedziałek, 24 marca 2014

Przymus latania pojawił się, kiedy przestałaś dla mnie rysować


Małgorzata Południak





Z nieobecności

Mogłabym się wyrwać i schować kawałek po kawałku, 
który przekreśli nasze terytorium. Solidnie okopana 
zaimkami dzierżawczymi przetrwać, chociaż drzewa
rozkołysały się na moją trwogę.

Zaczęłam rozumieć śpiew dybuków, kolejny rozpad
jedności, ontologiczną reprezentację nieobecnych.
Długością spódnic zasłaniam sobie przed nimi kolana,
uszy. 

Zawzięcie ćwiczymy ciało, reguły, rezygnujemy z kawy,  
przyjaznych gestów osadzonych w barowym tłumie malowanych
ptaków. Tresujemy się potencją, zmagamy z językiem, 
z drukowanymi literami kwitnącymi na ścianach muzeów.
Czy to możliwe, abyś nagle zróżowiał, zawieszając się powtarzał
zadania wyświetlone na monitorze, mówiąc, że improwizujesz?

Kolekcjonujesz bardziej ostre czy niecierpliwe stany,
przez które przechodzimy we śnie. Aż zapadasz w pustkę,
jękliwe fale, dźwięk skrzypiec z pierwszej części czterech 
pór roku. Poranek i znowu żadnej tajemnicy w zasięgu.


 Dorocie
Od początku

Skupiam się na temacie rozmowy, ale niewiele wiem o domach wariatów.
Ale jak mam dowiedzieć się, o co chodzi, pytam. Spokojnie, nie pękajmy
ze śmiechu. Na trawniku stoją posągi. Przez tysiąc lat na coś czekają
bez słowa i oddechu. Sytuacja prowokuje, jakbyśmy w półśnie dryfowali
pomiędzy cierpliwością a echem migotania przedsionków.

Nagle wyrywam ci z ręki łyżeczkę, inne przedmioty zostawiam na później
dlatego, że zajmują bardziej, niż widok za oknem. Jesteś przekonana,
że nad oceanem drzewa rosną prędzej, a mężczyźni kochają
mocniej. Kiedy wypłaczesz się, ominie cię atak furii. Nie widzę odpowiednio wysokich
drabin ani psa, który od wczoraj nie wrócił z piłką. Szukam okularów, chryzantem, smaku
calvadosu. Przymus latania pojawił się, kiedy przestałaś dla mnie rysować.
Wtedy pomyślałam, że to absolutnie normalne. Muszę i mogę. Właściwie w jakim celu
wszystko masz udowadniać, cicho zamykać drzwi, drugą ręką wyjmować list z koperty.
Nie ma innego wyjścia.

Marzy ci się dom. Facet, który na chwilę obok ciebie przystanął, nagle zawiesił
się i po tylu latach dziękujesz Bogu, że nie zwariowałaś. Pamiętam, przez niego
upuściłam widelec. Opowiedz od początku. Rozglądasz się, zrozum tylko trochę jesteśmy
święte, ale bardziej zdziwione. Czekam, aż skończysz kolorować serwetkę, którą poskładasz
zgodnie ze sztuka origami. Od wieków Japonki składają kimono i kołdrę według określonej
kolejności. Nagrałam każde twoje słowo, chciałaś mi przekazać coś jeszcze, wiem, że ćwiczyłaś
onieśmielenie z tysiąc razy.


 Baśce
Potrząsanie

Miałam pomysł, kiedy robiliśmy to po omacku. Blisko ziemi,
która wypełniła kieszeń. Opowiem o tym i o tamtym odgłosami
lasu, galopu zwierząt, ale nie teraz. Prostuję się, wycieram, ocieram 
jak wtedy. Podwajam ciekawość, żeby się znowu zgubić. Z trudem lądujemy
w jeziorze, znikamy aż dziennik przerywa ciszę.

Dlatego podajesz podłużne przedmioty, jesteś pewien, że zbudowaliśmy dom,
mieszka w nim człowiek z wędką, kowboj, kilku Azteków i nie zapędzisz mnie
pod kołdrę. Zgaduję czego szukasz, przewracasz mebel, naprawdę cieszę się,
marzenia przywierają do podłogi, skóra zmienia kolor, ktoś nas obserwuje.
Zapisujemy kartki, ukrywam je w notesie, w książkach,
w zasięgu szafek.

Pragnę cię zatrzymać. Mam tysiąc pomysłów, odruchów, przekręcam klucz dwa razy,
wymyślam gwiazdy i chwilę, kiedy się ode mnie odwrócisz, zawiesisz jemiołę
nad drzwiami, coś w rodzaju trwałości i mocy. Nadal podobają ci się moje oczy,
mały dołek z prawej strony, zmiany. Namacalny haj, więc ze śmiechu,
jak w sambie de roda, dygoczę biodrami. Mam  dość opowiadania, nudy,
leżenia na dnie.


________________________________________________
publikacja za zgodą Autorki



11 komentarzy:

  1. "Od początku" - jest taki mój, bez moich słów rozmowa, podkreślona myślami, marzeniami, oczywistością, na którą patrzę ciepłym okiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...a nawet potrząsasz, od środka
    słowami wywracając rzeczywistość na lewą stronę

    OdpowiedzUsuń
  3. wierzę w ornitologiczną reprezentację nieobecnych...

    OdpowiedzUsuń
  4. "ze smiechu... dygoczę biodrami" - dopiero czytając te słowa, uświadomiłam sobie oczywistość takiego dygotania biodrami, ale chyba nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby użyć takiego określenia.... No ale na szczęście, to Ty jesteś poetką, a nie ja... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Przetrząsanie wszystkiego od początku z powodu Twojej nieobecności... Pragnąłem Cię zatrzymać, bo marzył mi się dom, w którym mógłbym się schować kawałek po kawałku w trzech częściach prześwietlanych nawzajem słowami. Mam tysiąc pomysłów na... czytanie.

    OdpowiedzUsuń

Wpisy ad personam będą usuwane