Mariusz Partyka
chwiejna wieża
Nie modlę się już do ciebie
pieniążku bez nominału
baloniku bez sznurka
Za długo to trwało
ta pustka
którą mi dałaś
drukarko bez tuszu komunikacie bez
treści
Ołtarzyk postawiony świece zapalone
modlitwa niespełniona
Sierotko nieosierocona kwasku bez
cytryny
Wyrwałaś mnie ze snu
i nie zasnę z powrotem
pistacjo bez skorupki tubko bez maści
Twoje ciało pamięta
ale ty chcesz zapomnieć
kromko bez masła czapeczko bez daszka
Masz swój ołtarzyk przed którym
się modlisz
wyznajesz wiarę w innego bożka
cukiereczku bez cukru pszczółko bez
skrzydełek
On ci mówi co noc że cię kocha
a potem śledzi każdy twój ruch
moja sarenko na łące moje serce
Ale to nie jest kontrola
bo twój bóg to dobry człowiek
a my tak źle zaczęliśmy.
zerwijmy wszystkie
jesteś cichym, pustym miejscem
sierpień obejmuje chłodnymi nocami,
nie pamiętam snów, znów nie pamiętam
słów.
lata łapania oddechu,
raz zakrztuszony, ręce do góry,
masaż serca, sztuczne oddychanie.
daję ten oddech, niech będzie z tobą,
wiedz, że nie umrę
za pozwoleniem.
pod język włożone
rozpuszczalne wspomnienia.
niech nas poniesie czerwony
nurt, niech poniesie nas kolorowy
bród,
kwiaty z naszej łąki będą wieńcami.
lewitacja
moje ciało jest tylko zakładką,
gdy położysz ją na dłoni,
zsunie się sama.
przestrzeń między nami, to co się
nie stało,
dzieje się gdzie indziej. tam jesteśmy
odważni
i boimy się tylko być osobno.
w swoich ciałach, w łóżkach
odartych z poduszek
i prześcieradeł. tam zawsze będziemy
jednym słowem.
w wielu dłoniach zamknięci,
chociaż będą to tylko nasze dłonie.
_____________________________________________________
Publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane