piątek, 6 września 2013

Samosiejki - Lista cudów






Teresa Radziewicz zdobyła pierwsze miejsce w VI Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Kazimierza Ratonia w Olkuszu (2010). Zgodnie z regulaminem, rok później w Bibliotece Galerii Literackiej olkuskiego BWA i Bibliotece „FRAZY” ukazuje się tomik jej wierszy. Zasłużenie!
Realizm magiczny – to hasło budzące skojarzenia z literaturą Ameryki Łacińskiej, a osobliwie 
z Marquezem. W istocie magia niepostrzeżenie wkradająca się w codzienne życie zwykłych ludzi wzięła początek z płócien niemieckich plastyków okresu międzywojennego, lecz na gruncie literackim nadspodziewanie dobrze przyjęła się w południowej części Nowego Świata i stamtąd opanowała powojenną kulturę (w tym popkulturę). Na gruncie słowiańskim bodaj pierwsi konwencję tę spopularyzowali czescy pisarze, z Hrabalem i Pavlem na czele. W Polsce najbardziej znanym jej przejawem pozostają filmy Kolskiego. Inną polską wersję realizmu magicznego wymyśliła Teresa Radziewicz z czarodziejskiego (przynajmniej w jej wierszach) Podlasia.

„Każda kobieta ma w sobie czarownicę” – tytułuje poetka jeden ze swych wierszy i chyba jakaś prawda 

w tym jest. Z całą natomiast pewnością sama autorka należy do tych osób (bez względu na płeć), które magię i cudowność dostrzegają wszędzie i we wszystkim. Inny utwór, „Osobista lista cudów Hanny”, samym tytułem przywodzić może na myśl „Jarmark cudów” Szymborskiej. Podobieństwo kończy się jednak na tytule, bo o ile noblistka daje wyraz zdumieniu samym istnieniem rzeczy, to dla Radziewicz cudem jest osobista ich percepcja; to, jakimi rzeczy jej się jawią. Jej „czary” płyną z zadziwienia „mlecznym księżycem / wypatrzonym po raz pierwszy na równie mlecznym niebie, // zielonkawym szronem młodych dni / na łąkach i pędami sosen równolatek, drzemiącymi / w białych kokonach”. Kiedy ostatnio w polskiej poezji mieliśmy do czynienia z takim „rozmodleniem” do otaczającego podmiot liryczny świata? Na myśl przychodzi mi chyba tylko Stachura…

Konstrukcja wierszy (a to świadczy o literackim kunszcie!) jest całkowicie na usługach ich tematyki. Poezja Teresy Radziewicz, choć w ogólnym wyrazie liryczna, ma swoiste „epickie zacięcie”. Przejawia się ono w szerokiej, rozlewnej frazie oraz wyraźnym podkreśleniu roli narracji (poetycki opis grzybobrania 

w wierszu „Szaleństwo” przywodzi mimowolne skojarzenia z Panem Tadeuszem). Epickość wpisana jest też w kompozycję całego tomu. Autorka kreuje bowiem stałą bohaterkę liryczną imieniem Hanna, pojawiającą się we wszystkich zamieszczonych w książce utworach. Taki zabieg nie jest oczywiście niczym nowym: stosował go Baudelaire, a współcześnie – Brian Patten i Zbigniew Herbert. Oni wszakże po prostu ustawiali swe „poetyckie alter ego” w mniej lub bardziej niecodziennych sytuacjach, aby przedstawić jego (czyli własne) poglądy na wszelaki temat. Radziewicz zaś przeprowadza swoją Hannę przez jeden rok jako zamknięty cykl przyrody. Taka chronologiczna ciągłość nadaje cyklowi wierszy cechy epickiego poematu o przemianach natury i współistniejącego z nią człowieka.

„Magia” owych transformacji jest leitmotivem całej książki. Rytm następujących po sobie pór roku – to jeden wątek, ale istotniejsze, jak reaguje na nie bohaterka. Wraz z przyrodą zmienia się ona sama, jej widzenie świata, siebie, innych ludzi. Owe „pory roku człowieka” są widoczne w dorastaniu dzieci, tak szybkim, jakby wiatr porywał je rodzicom z rąk (vide: „Za szybko”), ale też w nienazwanym wprost odejściu bliskiej osoby („Czerwiec”). Zanurzona w przemijaniu Hanna radzi sobie z nim, stając się „czarownicą” w najlepszym, prasłowiańskim stylu, uczącą się witać z otwartymi ramionami każdą przemianę bez oceniania jej. „Zmiano, przyjdź, // zaklina Hanna, musisz przyjść, nawet jako / utrata, nicość” („Hanna postanawia działać”).

„Hanna odkrywa dziecko”, „Hanna odkrywa w sobie staruszkę” – to tytuły dwóch wierszy z tomiku. Jeśli już miałbym na siłę porównywać Teresę Radziewicz z Pattenem i Herbertem, to dlatego, że jej Hanna jest – rzec tak można – jednocześnie „małym Johny” i „panem Cogito”. Ma w sobie świeżość spojrzenia dziecka, które wyobraża sobie, że ogród to galaktyka, a dynie to planety („Dynie”) i które, jak dziewczynki w „Za szybko”, chce dać się porwać wiatrowi, na nowo dorastając („Wiatr”). Jednocześnie jest osobą dojrzałą, umiejącą patrzeć na świat z dystansem, akceptującą przemijalność rzeczy, spraw i ludzi, w tym siebie samej.

„Od urodzin jednam się ze śmiercią”. W wierszu „Sny – pieśń piąta”, z którego pochodzi ten cytat, poetka zestawia dwa kontrastujące ze sobą obrazy. W pierwszym „śnie” zboże jest pokarmem człowieka, 

w drugim – człowiek sam widzi siebie glebą, z której zboże wyrasta. „Martwe staje się żywe, / żywe umiera” – to słowa z tego samego utworu. Janusz Taranienko, w tekście na skrzydełku okładki, trafnie uznał je za motto całego tomu. Z tym, że nie należy rozumieć ich jedynie dosłownie. Każdy koniec jest początkiem czegoś nowego – koniec pory roku i całego roku, także koniec każdego etapu naszego życia, jest otwarciem na coś nowego.

Radziewicz wydaje się snuć proste, subtelnie zmetaforyzowane opowiastki z życia, ale ich prostota jest pozorna. Uważny czytelnik znajdzie w tej niewielkiej książeczce traktat o upływie czasu; o przemijaniu, które – jak pory roku i jak pory dnia – niesie jednocześnie obietnicę powrotu.

Jarosław Nowosad




____________________________________

  „Ziemia Olkuska ” nr 12(105)/2011.

http://www.poezja-polska.pl

1 komentarz:

Wpisy ad personam będą usuwane