Jerzy Benjamin Zimny
Hałda
Moja babcia. Nigdy jej nie widziałem,
dziadek dał mi na ołówek, potem palcem
zakreślił znak krzyża, pochowali go
z płaczem wszyscy we wsi. Zapamiętałem
szlochanie jakby nagrane na płycie;
przebija się w radiu przez bluesa,
jest podtekstem w ptasich koncertach,
tłem, na którym śpiew przy goleniu
popada w niełaskę żyletki. Taki mój
towarzysz z pierwszej ławki i biurka
gdy pojmowałem zasady gospodarki rynkowej
w sposób wyjęty z podręcznika Oxfordu.
Tłumaczonego najpierw na ruski, aby
dojść do polnische wirtschaft. W języku
bajtli. Co za szmacianką ganiali.
Na hałdach zawsze dumnego Giszowca.
________________________________
publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane