czwartek, 26 września 2013

Marzena Ablewska-Lech

Tradycyjną edukację artystyczną zakończyła na poziomie liceum plastycznego ponad dekadę temu. Własne, gorączkowe poszukiwania w obrębie sztuki, prowadzi od 2009 roku, traktując je początkowo jako swoistą formę autoterapii, która z czasem ewoluowała do zajęcia pierwotnego 
i niemożliwego do zastąpienia. 
 Gdyby miała doszukiwać się w swojej twórczości źródeł spoza niej samej, które 
w istotny sposób zaciążyły na języku, jakim się posługuje w swoich pracach, bez wahania wymieniłaby pojęcia czystej formy Witkacego i stanu horroru metafizycznego Leszka Kołakowskiego. Cała reszta to konstruktywne obsesje.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane