czwartek, 14 lutego 2013

walentynki na PPG



 Sztuka Słowa „…Czy to już kochanie?”


Jes­tem jeszcze trochę za­kocha­na resztka­mi bez­sensow­nej miłości i jest mi tak cho­ler­nie smut­no te­raz, że chcę to ko­muś po­wie­dzieć. To mu­si być ktoś zu­pełnie ob­cy, kto nie może mnie zra­nić. Na­reszcie przy­da się na coś ten cały In­ternet. Tra­fiło na Ciebie. 
Czy mogę Ci o tym opowiedzieć?  
                                                                    Janusz Leon Wiśniewski


       
      

  Zapraszamy na walentynkowy maraton  poetycki

***






Daniel Baca


wiersz prawdziwy jak ty

musimy kłamać w wierszach,
bo czasem żony czytają.

nie myślę o tym, jak bardzo
jestem nieswój,
odkąd uzależniłem głowę
do zasypiania na twojej poduszce.
zawsze zostawiasz mi trochę
miejsca.

lubisz prawdę i tylko prawdę,
a ja wcielony w bohatera dramatu.
nakręcają mnie kolejne role,
manowce i rozbiegane oczy,
tworzenie alternatyw historii
nazywanych bajkami.

nie twierdzę, że łatwo
wytrzymać z aktorem
bez talentu.

nie wracam do ciepłych obiadów,
zaparzonej herbaty, do ciszy po burzy.
powroty są zawsze
po lewej stronie.

mówisz: obudź mnie w swoim
wierszu. kładę cię przy nim.
jesteś lepsza niż on.


Magdalena Bąk


* * *


Mój, któryś jest tu i teraz,
święć się imię twoje we mnie
przyjdź królestwo wspólne
bądź naszą – wolo ślepego losu,
jako w niebie tak i na ziemi
komunią dusz i ciał posileni,
niech nam będzie odpuszczonym
grzech miłości pierwszej.


Anna Blaschke

DYLEMAT


a ty mnie proszę ukryj na dnie
szuflady
duszy
wszystko jedno
gdzie nie sięgają dnia promienie
i w nocnej ciszy echa bledną

a ty mnie ukryj i zapomnij
jak zapomina się kamienie
twarde leżące obok drogi
po której błądzą
nasze cienie

albo mnie ukryj w cieplej dłoni
i nie wyrzucaj w snu godzinie
kiedy ci będę kroplą rosy
dla ust spragnionych
znów przypłynę


                                

Rafał Czachorowski

* * *
zamknięty w niepewności
w twoim obrazie
odmawiam mantrę
zadzwoń do mnie
przyjdź do mnie
bądź przy mnie
liczę senne ptaki
niczym owoce
obsiadły drzewa
zadzwoni do mnie
przyjdzie do mnie
będzie ze mną
nad ranem jak lis
w zachodnim wietrze
próbuję złapać twój zapach
Marek Czuku

Róża

na przykład te zimne samotne dworce w małych
miasteczkach i ta kulawa młoda sprzątaczka
w niebieskim stylonowym fartuchu której ni stąd
ni zowąd dałem różę (z jakiej okazji? z okazji

braku okazji) i ten powrót z przesiadkami i przygodami
do domu i to przenikliwe skrzypienie i stukanie
wagonów i ta piękna złota jesień kiedy bez przerwy
myślę o tobie i to pomieszanie pewności wieku

dojrzałego z młodzieńczą nieufnością i nienasyceniem
i ten pusty żołądek i wypełnione obietnicami serce
i ten właśnie mijany teatr polski we wrocku i ta
godzina 21:32 kiedy zaraz będę wysiadać i ten wiersz

którego nie mogę skończyć chociaż powinienem
wiedzieć że czekasz i nie pozwolisz czasowi się
zestarzeć ani chwili uciec w siną dal bo ten moment
nie należy już do nas ani do nikogo innego na świecie

bo czas jest właśnie tym bogiem który stworzył zimne
samotne dworce i małe miasteczka i jest dobrym ojcem
tej młodej kulawej sprzątaczki w niebieskim stylonowym
fartuchu której niespodziewanie podarowałem czerwoną

różę bo miałem taką fantazję i pomyślałem że ta
kobieta jest trochę podobna do ciebie bo dzielą nas setki
kilometrów i miliardy ziarenek piasku na drogach które
przewędrowaliśmy w ciągu miliardów sekund jakie nas łączą

i to przenikliwe zimno nocy które zapowiada bliskie
nadejście zimy (lubię jak rzucasz we mnie śnieżkami
i się przy tym głośno śmiejesz a potem turlamy się po
śniegu tulimy i całujemy a ty się nadal donośnie śmiejesz)

i nawet teraz gdy siedzę na dworcu w piotrkowie sam jak palec
a wiatr tarmosi czarne jak noc folie w koszach na śmieci
i mija mnie jak powietrze ten szary bezdomny człowiek
w brudnych dżinsach który żyje w zupełnie innym świecie

to właśnie ta uciekająca chwila ma głębszy sens bo innej
nie ma i nie będzie i nigdy nie nadejdą jakieś inne lepsze
czasy czy lepsi ludzie dlatego jadę do ciebie byśmy się
wreszcie sobą nasycili do utraty tchu do utraty sił



Rafał Gawin

MAŁŻEŃSTWO Z ROZSĄDKU

Nie byłoby wiersza, gdybym cię nie spotkał.
Nie ma wiersza. Pas ziemi niczyjej rozciąga się
wzdłuż granic. To jedna wielka granica
i my, punkty, które omija rytm.

Nie ma granic. Nie przekroczymy się,
choćbyśmy spędzali w sobie czas na śmierć,
zarazili się jej brakiem. Nie ma
czasu, gdy zrównuje się ze światłem

i przytłacza nas własny blask.
Nie będzie światła dla niego –
nie dalibyśmy się oślepić, uciekali
w odbicia i odpryski. Nie ma

odbić. Nie byłoby odbić, gdybym cię
nie spotkał. Zamknięty obraz
na otwartej ścianie. I klucz
połknięty w porę. Klucz.


                                                                                                             Jerzy Hajduga

Ty mój cyganie miłości


ty mój cyganie miłości gdy usta otwarte
a wypełniasz je melodią gorącą jak ognisko

gdy moje piersi dachy bez domu
ochraniasz dłońmi miedzianopalcymi

gdy brzuch jak cyrkowy wóz
pomieści ciebie i nasze nienarodzone dziecko

ty mój ty mój cyganie miłości
gdy już nie wiemy jak od siebie zabłądzić



Bogumiła Jęcek

Parowanie

druga połowa września

I dobrze, że za mostem był las.
Prawdziwy bo czarny, widać, że z ziemi,
z sadzy – powtarzał ojciec – i ogniska nie trzeba
rozpalać, samo wypuści czerwone listki,

rozrośnie się. Wrzucaliśmy gałęzie, patrząc,
jak dym wchodził w mgłę. Między drzewami
łączyliśmy się w warkocz.

Latem
rzeka rozbierała się z wody, prosiłaś:
przenieś mnie.


Jakub Jurkiewicz

Niewracaj - ność.

Nie wracaj
z krainy fantazji,
do której
zaprowadziła Cię tkliwość
gęsiej skórki.
Materacowe sprężyny
ugięte nadal
plotkują już
o nas.
Powiewająca firanka
wygląda za okno. Niezwykła
niezwykła do widoku
na
gości.
Jesteś czerwona,
nie wracaj.


Waldemar Kazubek
Żryj suko


Potasuj karty - powiedziała
i nie chodziło jej o pasjansa

na wzgórku łonowym
dała sobie wytatuować
królewskiego pokera

dobrze że nie co innego
strzeliło jej do głowy
tak bardzo kochała psy

jakby wtedy brzmiało
nie dla psa kiełbasa


Grzegorz Kielar

stolik zanadto pojedynczy

stolik dzisiaj nie taki jak zawsze
i jakby zanadto pojedynczy
na stoliku cukier rozsypany
w biały wiersz
pokruszone słowa próbują
ułożyć się między sobą
w gramatyczną całość

w taki dzień łatwo nabawić się
miłości z powikłaniami



Krzysztof Kleszcz

AntyWalentynka

Miłość można pięknie
Ubrać w wersów wzór
Potem to rozpisać
Choćby i na chór

Ale nie rób tego
Kiedy kochasz mów
Jedno lub dwa słowa
Ale przejdź od słów


Mariusz Kusion

Gra przedwstępna

specjalnie dla ciebie zostanę taki kanciasty
i cudny. dam ci czasem drobniaki. na buty
na zimę
bo mi nie zależy
przecież. takie gołe girlsy to noszę na krawacie
co się sam wiąże i usuwa ciążę

ok! będę więc męski i władczy jak Dżoker i
Batman jak Chrystus z ikony Che Guevara Ernest
Hemingway Lenin Hitler Bond Kmicic i ibn Laden
jak Putin i Rasputin crazy sex machine
rozedrgam cię całą jak parkiet
w kwiecisty pejzaż impresjonisty
uwiodę
jak automat. mam wszystkie żetony. bo mi
przecież
nie
zależy

będę twardy jak kodeks i
pociągający jak nos kokainę
póki nie uciekniesz ode mnie
w moje dłonie wilgotne od szklanicy
mojito z kolegami co wieczór. bo mi nie
zależy

tak mocno. schowam wszystkie wiersze
w podwójne dno szuflady. butelki
zagrają tylko nam na wietrze jedne
o drugie słodką melodię. po mojemu słońce
zakontraktowane przeszyje nas jedno o drugie
w przyjemnie kiczowaty obrazek. tak mocno
mi nie zależy


Karol Maliszewski
Do krwi

                      Joannie

Nie mówiłem ci tego nigdy,
za naszymi plecami marszczy się
celofan, kończy świat; ale trzymajmy się
za ręce, całujmy;

(mogłabyś mi zrobić dziecko,
ja bym coś chętnie urodził w bólach).

Zwijają dywan trawy, gaszą światła
na końcu ulicy; tylko twoja
krew jest prawdziwa,
nie mogę zdrapać jej z kołdry.


Jakobe Mansztajn

WIOSNA - ROZTOPY

wieczorami na skórze jeszcze gęsio
zacieramy ręce i całą powierzchnią płuc
chłoniemy mleczne kłębiaste z ogniska

zapach świeżej trawy wierci się w nosie
i szczypie w gałki jak środek stycznia
tej wiosny z piasku ulepimy bałwana

pierwsze komary chyłkiem wchodzą w krew
jeszcze trochę a zaczną się owoce
i będzie można wpychać łapy po nieswoje

tymczasem parujemy z przejęcia
roztopy zapaleniem wgryzają się w kości
minuty człapią jak po grudzie

a co jeśli powiem że cię kocham?


Wojciech Michalec

Zakochani 
                     ballada

jest most na południu
byłem tam nie sam
zamykają tam miłość
widziałem nie sam
kłódki rdzewieją czas płynie

Zakochani skaczcie z mostu
Woda zimna bezlitosna
uchrońcie miłość
zatrzymajcie czas

domy płyną samochody dzieci
widziałem nie sam
wieczory dzielą poranki ranią
byłem tam nie sam
kłódki rdzewieją czas płynie

Zakochani skaczcie z mostu
Woda zimna bezlitosna
uchrońcie miłość
zatrzymajcie czas


Zbigniew Milewski
Po słowie

Na początku był cytat, więc bez posądzenia
o świętokradztwo mówił jej słowo i stała się
historia miłosna ( ochrona danych osobowych )
w mejlach, wierszach niczym w "zapisz zmiany".

Przyszły mąż, ( daj Boże), artysta - prawie cygan,
uczył się od niej języka i myślenia od całowania
do jak być albo nie być cyganem, który nie kopie
studni, lecz wodę ze źródeł pije, jak okradać,

być wyżej, nawet gdy ona nad nim kołysze się
nago. To jest jak kamień węgielny do małżeńskiej
pętli, gdzie wspólne zasupłanie. On lirycznie zaklina,
że będzie podmiotem ich wiersza. Ona po słowie

ograniczyła wszystko do znaku brzucha. I słowa
rozpisały się w zagrabkach – cygański romans  


Robert Miniak


dym

nie, nie możemy stąd uciec, widziało nas za dużo
drzew. pomyśl, że dym z komina jest sznurkiem,
którym przywiązano nasz dom do nieba, ziemia
podchodzi do gardła, czeka na sen. niedługo wniknie


do środka i każe pić deszcz, a my uwierzymy,
że tli się w nas zielony ogień, porasta płuca
jak płonnik. trzeba wrzucić do studni kamień,
patrzeć, jak wszystko pęka, a potem zrasta się,


drży. zostanie po nas popiół. dziś miałem wizję -
leżeliśmy, a dach nad nami był wielką, przezroczystą
soczewką. krzyczałaś, że zaraz znajdzie w sobie słońce.
zapali.



Piotr Mosoń 

poetessa

mówiło się o niej
fajna dupa -
z obowiązkowym gwizdem zamiast wykrzyknika
i pęczniejącą wyobraźnią


tyle że poetka więc ozdobny grymas o miłości
już na wejście
podnosił poziom adrenaliny i nieufne
stygło libido


z taką mądralą nigdy nie jest do końca wiadomo
czy pozwala się obmacywać po cyckach
tylko po to by potem wykpić stosem słodkich słóweniek
które zrazu wydały się wypasionym komplementem
a potem zaczęły gnić


ona zawsze tak miała
dopiero po zdarciu błyszczącej od brokatu obwoluty
(podobnie jak majtek z podejrzewanej o poezję)
dostrzegałeś bracie że właśnie zostałeś
skompromitowany aż do siódmego koszernego pokolenia
a tego byśmy nie chcieli
za żadne ssanie


o nie!
to już bezpieczniej nabełcić się z glana
i puknąć w bramie jakieś mięcho
co nie odróżni samego ha od tego drugiego
nawet na kolanach


Wojciech Mszyca

powieki  odklejają się 

oczy wysyłam na zwiad
ciebie już nie ma

kuchnia

kubek
ze śladem szminki

w środku resztki kawy
spokojnie dopijam
sprawdzam jak dzisiaj smakujesz

wyjątkowo dla mnie

mimo braku miejsca na różnicę
piękna codzienność
Dorota Nowak

puzzle

krążysz we mnie punktowo
w tle cienie przemykają kratkami
tam zanikam najbardziej
czynnik z czwartego wymiaru
mnożąc twój obraz od lustra do lustra
uszkodził rogówkę
liczę godziny i miejsca
dodaję słowa czytane w milczeniu
układanka przypomina jej obraz
nie ma mnie po twojej stronie ekranu


Ewa Olejarz
Lola

Jego żona zakuła się w pas cnoty
z własnej woli zamknęła się przed tym człowiekiem
Odgrodziła się od niego jak od Lewantu:
papierosów kawy i alkoholu

Odseparowana od wszystkiego co zmysłowe
zamknęła się w łazience
Czysta i wyparzona z pożądania do uniesień
rzuciła mu w twarz jak w lustro

- Nie szarp mnie



Grażyna Paterczyk
Kosmata noc

zaczęło się niewinnie
księżyc świece wino
soczyste i słodkie wnętrza
rozsadzane wspomnieniami
umiejętnymi rękoma przywoływane
miękkie i gładkie dotyki
usta wilgotne i chwytne
coraz bardziej rozumiejące zapachy nocy

szepczące ciała czerpią soki
zgarniają mądrość i dojrzałość
kolejnej nocy


Stanisław Pawłowicz

pierwszy śnieg

spójrz

śnieżnymi płatkami
spadają z nieba marzenia
i płyną bez słów
białym oczekiwaniem
na zmrużone powieki

wczoraj w ciszy
całowałem twoje łzy

a teraz bez słów
przytulam wilgotną twarz


                                                                                                       Wojciech Jacek Pelc 
a mężczyzna a kobieta

a mężczyzna podejdzie do okien do wnętrz
kwiaty zaschnięte na kość zrosi zielenią
zapuka do powiek uniesie przeczyta ich treść
zwiąże silnym zapachem otuli niedzielą
a kobieta odważnie naga stanie w drzwiach
pozwoli dłoniom wypuścić na wiatr sekrety
jak dziecku bajkowo opowie zabije strach
spłonie wieczornym ogniem wyruszy naprzeciw
a wspólnie zbudują z czterech złożony kąt
i czajnik i stół i koty kurzu za szafą
świadectwo w kołysce codzienną radość i trud
i pewność że już bez siebie żyć nie potrafi
ą



Ewa Pietrzak

Czwarta rano


słońce wychyla twarz znad drzew
ubiera łąkę szaro-różowo
(wieczorem będzie liliowa)

któż cię będzie łączko kosił
jak ja będę szablę nosił

samo się ciśnie na usta

nie nosisz szabli a łąki nikt nie kosi
dlatego łaskocze moje biodra
resztkami nocy schładza skórę

łączko łączko zielona

uśmiecham się – skąpana w rosie
(cudowny kicz letniego poranka)
my i pies rozsiewający w biegu
nasiona traw na następny rok

wracajmy – już piąta

Sławomir Płatek

wiersz walentynkowy

O jaki jestem zakochany!
Aż w sercu mym powstały rany!
I cały dzień przez to płakałem
bo tak strasznie się zakochałem.

Czuję wielką estymę i afektację
oraz egzemę, lobotomię i masturbację.
Nagle w mym życiu pojawiają się nowe słowa
i wszystko jest zupełnie od nowa.

Nazbieram mej lubej kwiatów polnych
i zrobię bukiet bom do tego zdolny.
Sprezentuję mej lubej Sofię Melnik z kwiatami
i już zawsze będzie miłość między nami.

Ma luba jest jako łania
co po polanach się słania,
oczy twe jak gołębice,
i masz pulchne, jędrne lice.

Resztę życia chcę spędzić z tobą
bo jesteś do tego idealną osobą,
ale ty jeszcze nie wiesz że kocham ciebie
i że jestem w tak ekstremalnej potrzebie.

Nie szczędź mi widoku twych oczu przejmujących,
swym widokiem mi w głowie mącących.
Bo cię widzieć jest jak widzieć słońce,
takie twe oczy są przejmujące.

Wkrótce będą Walentynki.
Z bólu tłukę w ścianę, aż spadają tynki.
Nie zniosę jeśli z innym pójdziesz na bal,
chyba się wtedy zabiję, tak mi będzie żal.

A ty się nigdy nie dowiesz że cię kochałem
i że przez to bardzo cierpiałem,
gdy ja zimnym trupem legnę u twych stóp,
a ty nawet nie uronisz łzy na mój grób.

Więc przyjmij chociaż ten wiersz walentynkowy,
napisałem go specjalnie, jest zupełnie nowy.
Może poezja twe serce poruszy
i nie zostanie wobec mnie w zupełnej głuszy.


Kacper Płusa

Okulary

jak minęła podróż w dżdżysty czerwiec? pociąg wlókł się bezdrożami.
do stacji piotrków było jeszcze trzy kwadranse. przed oczami twój obraz.
gdy czysta jak wódka w klubie jazzga tańczysz foxtrota na trzy czwarte

a teraz peron. w ustach papieros. trzymam naręcze róż i szampana.
deszcz szemrze. dwudziesta trzecia czterdzieści trzy. taksówka czeka.
dojeżdżam pod wskazany adres. ukazujesz się w otwartych drzwiach.

całuję ciebie w twoje okulary z języczkiem, z języczkiem u wagi
przesuwam swoją ciepłą ręką po wewnętrznej stronie uda. Proszę
uchyl rąbka tajemnicy. uchyl rąbek u spódnicy


Małgorzata Południak
Erotyk

Pod kołdrą dotykamy się - szczelnie.
Zawiśniesz bezwstydnie wpatrując się w każdy dołek,
jakbyś chciał zaprzeczyć, że jesteśmy wyjątkowo
mięsożerni, chociaż w doniczkach hodujemy kawałki ziemi,
kamyki, podlewamy gałęzie pozbawione liści, gadanie działa, skazuje.

Bezwstydne palce przygotowane, by znowu spłonąć,
z zamiłowania do form, wgłębień, marszczą się w pięknych paroksyzmach
i rozpoczynają proces, który sprawia, że omijam ulotność
awangardowych miejsc i chęć wypatrywania do bólu znajomego ciała
tylko dlatego, żeby wiadomość o ciągłych zmianach

tweedowych marynarek na płótna, z których sypie się półwieczna farba
- nie powróciła. Przytulam przebudzone w nas zgłodniałe zwierzątka, czekam
aż odwrócisz czarny papier i zostanie portret, wtedy można by odcisnąć
awers. Zwinie się wstydliwie jak fragmenty wycinanek, ułożone w kompozycję
erekcji.



Bogdan Prejs
prośba


gdybyś dała mi chociaż nadzieję
że przy tobie nie będę miał ochoty
przegryźć sobie żył
to kto wie
może uwierzyłbym
że jesteś moim przeznaczeniem

Renata Radna Mszyca

 Bezimiennie


Był wieczór wietrzny i spłoszony. Zbierało się na deszcz.
na żółtych i mdłych horyzontach porządkował się już dzień
do odjazdu.*
peron po zmroku jest jak dom towarowy po wyprzedaży,
resztki wyłażą z zaułków. deszcz pada
i muszę iść. taki obraz.
zawiadowca przekłada termos z torby na peron
jak kolejny etap: masz bilet jesteś wolna.
stoję i czekam, myślę o relanium
uzależnia – wiem, czytałam ulotki, uzależniam od siebie.
tory idą parami, parą wiatr podwiewa sukienkę -
czuję chłód.
mogłam posłuchać Zbyszka, zabrać ze sobą coś ciepłego
jesień to szalik, powtarzał zanim zmarł na zapalenie płuc.
ja zapalam papierosa i opierając się o pierwszą zapowiedź,
szukam ciepła.
ręce w papierosie, w kieszeniach, walizka obok i zapach jagód
których nikt nie zbiera w lesie
- rosną w słoikach, przy drodze, wystarczy mieć samochód -
śmiał się Zbyszek gdy szłam drogą, polami,
brązowego cynamonu pałeczki, takie śmieszne, zwijane
w sklepiku starego Szulca,
ich zapach był bardziej kuszący niż kadzidło.
- Zbyszka nie ma a ja czekam na pociąg -
tory idą parami idę sama. pociąg cynamonu do jagód
Wieczór był wietrzny
spłoszony

*Bruno Schulz



                                                                          
                                   Juliusz Rafeld

SPOKO, MAŁA…

nie, nie mówię, że cię kocham,
tylko że miło czuć twoje tętno
trzymając dłoń przy ustach

nieprawda, że nie mogę żyć bez ciebie,
tylko że miło czuć twoje stopy
po mojej stronie łóżka

nie wyobrażaj sobie, że tęsknię,
tylko że miło będzie widzieć twoje włosy
rozczesywane przed lustrem

w ogóle sobie nie myśl,
że jesteś ósmym cudem świata,
albo że mnie zaczarujesz uśmiechem
i niebem przysłoniętym rzęsami,
zwyczajnie, mało się rozglądałem tego lata,
bośmy najwyżej chwilę dziennie nie byli sami

no, chyba żeby mi ciebie zabrać chcieli
od jutra i już na zawsze,
to bym cię porwał z tej Ziemi
i na Księżycu schował pod płaszczem

że cię kocham – wyszło w kartach...?



Wojciech Roszkowski

Seks na plaży

Zmierzch to wąskie szczeliny w całunie,
tu kipi purpura, tutaj cię widzę na granicy nocy,
gdy na skórze, świeżej jeszcze i mokrej, kładą się
freski z nitek alg, rdzawe oploty na biodrach i piersiach.

A jeśli taką wykluło cię morze – piękność dnia –
ulotną na rozgrzany piasek?
Przecież wiesz, pustynne kwiaty pachną najmocniej.

Wystarczy dotknąć, a osunie się kolejna kartka z kalendarza
Pirelli w kafejce na Côte d'Azur. W spojrzeniu dziecka oczy kociąt
przed zawiązaniem worka z kamieniem.

Płoniesz, gdy przyjmujesz jak wiatyk drobną monetę w usta.
Taniec godowy, ta sama gra, wstępna wyliczanka:

Tequila Sunrise, Martini, 69 Specjal...

Wybierzesz, zanim ostatnie ciepłocienie spłyną za widnokrąg:



Piotr Rudnicki

Podróż

dziś popłyniemy białym ptakiem
w przestworza które są nieznane
ulotne myśli uciekają
przed tym
co spotka je nad ranem
ty nagle budzisz się zmęczona
z głębiny nocy niepojętej
zabijasz lęk zziębniętą kawą
poświatą szarą myjesz ręce

dziś popłyniemy białym ptakiem
przez uczuć najdziwniejsze sploty
umarłe myśli odlatują
w ostatnią drogę bez powrotu
nad zrębem planet się unosisz
odległa
senna
niepojęta
kiedy już zgasną światła rampy
czy będzie wolno mi pamiętać



Robert Rutkowski
* * *
                                         Żonie

Prawdziwa miłość przychodzi tylko
do ludzi dobrych — mówisz.
Nigdy wcześniej nie myślałem o sobie
jak o kimś dobrym.



Jakub Sajkowski

Englishman in New York

Powiedziałaś wtedy: w tekstach Stinga jest wszystko.
Może chodziło ci o Shape of my heart? Wyobraźmy sobie:
moje serce jest w żółto-czarnych barwach,
ma kształt odwłoka zakończonego żądłem, który zamiast bronić,

wbija się w gardło, puchnie i zajmuje strasznie dużo miejsca.
Na nic zdają się tłumaczenia i znaki. Spytałaś: może więc tak
jak najstarsi Rzymianie zrezygnować z nauki
umiejętności mowy i dawać dzieci na wychowanie psom?

Wydało mi się to głupie. Znam przecież jednego psa,
który nic, tylko przegryza kable. Potem jednak śniło mi się,
że morderca wspina się do okna,

odczepia od ściany, upada i dostaje afazji powypadkowej,
zaplątany w łodygi bluszczu. Pies podchodzi, nie dzwoni po karetkę,
przegryza kłącza. Teraz człowiek jest wolny, czysty



Karol Samsel

Gody

                          Marcinowi Niewirowiczowi

W miasteczku moich pragnień
unita znalazł jelito oceanu.
                                                *
                                               * *
Usprawiedliwiałem się, że
ono nie ode mnie, to jakaś
macherka – czyjś pański
łeb albo boży spichlerz.

Moje były wiersze: w miasteczku
pragnień nie stwarzałem rzek,
anielskich hodowli, nie chciałem
zstąp duchu i odnów, i odnów.

Pierś była utuczona
na paśmie ukośnym:
jaskółka w tornadzie,

a odstawiony oskard,
penis? Pełen chleba.


BSława Sibiga



***
pierwsza randka
słowik spiewa
coraz głośniej

***
płomienie miłości
z jednego listu
na drugi



Jacek Sojan

o maj darling

żeś kameleon raz blondynka raz brunetka
przecież wolę gdy za ciebie mówi „trójka”
albo „zetka”

że nie rozbierasz się już dla mnie lecz do wanny
żeś pół robotem a pół panną i nie manną
i choć przyznaję ciągle tęskniąc do łaskotek
wolę dystans oceanu od idiotek

żeś mnie wyzwała chamem zbójem oszołomem
żeś za górami za lasami jednym słowem
powiem ci piękna całą piersią odetchnąłem
jakbym się znalazł sam choć goły gdzieś w przerębli
za podbiegunowym kołem

dzisiaj ostatnim ja stoikiem tu w Krakowie
choć pewnie cymbał może pajac gdzieś w połowie
żeś mnie rzuciła nie żegnając choćby słowem
ja cię love



Julia Starowicz


Wiatrem zapisane

czerwone usta czerwone wino
mówiłeś twoim będę dziewczyno
trunek upojny z ust mych spijałeś
czułe namiętne frazy szeptałeś
dziś tylko wiatr hula w mej głowie
że kochasz jeszcze czasem mi powie

czerwone usta wyborne wino
smak ten wciąż czuję wcale nie minął
wiatr nadal hula uparcie w mej głowie
czy kochasz jeszcze
już nie odpowie

czerwone usta wino czerwone
każdy z nas patrzy dziś w inną stronę
i chociaż serce ściska ból
nie wychodzimy ze swoich ról
tak nam dziś każe żyć ten świat
ścieżki wytycza siostra lub brat
a ja ci powiem uwierzyć mi chciej

miłość z wiatrem powróci że hej



Janina Szołtysek

opuścił ją nawet deszcz

w nieistniejącej godzinie pomiędzy ostatnim telefonem
a terminalem w Stansted nie słyszy swoich kroków,
więc jej nie ma. wślizguje się z bagażem lżejszym
niż przed chwilą w różnicę czasu. tak samo nierealna
jak hotelowy pokój naprzeciwko Parku Velentines,
w którym też nic się nie wydarzy. spogląda śmiało
nagim ścianom w oczy, bo wie, że ta historia nigdy
nie będzie miała końca. dopóki z nieszczelnego kranu
kapie woda, łatwiej jej przejść na drugą stronę prawdy.
w sen.


Wiktoria Szumiata

El Dorado

falbanki koszuli nocnej
szeptały coś o tym
że przecież jesteśmy silni
kiedy po dziecinnemu narzekałam
na brak klimatyzacji

wiele zmienia zaimek moja
pozłacane ornamenty
uspokajający chłód oranżady
i pocałunek w siódme od góry żebro

wilgotna pościel
oddech głęboki że aż strach
podejrzenie malarii i tym gorętsze uściski

wiesz nigdy
nie chciałabym zdradzić tych oczu
w których błyszczą wszystkie kontynenty


Jarosław Trześniewski Kwiecień


kiedyś 


                               Braciom Grimm
kiedyś  zażenowany
w krótkich spodenkach
podlewał kwiaty w ogrodzie
którego dzisiaj nie ma

z głębi wypływało pomarańczowe
światło a dziewczynka z ogromną
kokardą na głowie i piegami na nosie

powiedziała :uważaj przed chwilą
uprowadzono
Jasia i Małgosię

stracisz ślad

po latach na koleżeńskim spotkaniu
w jakiejś szkole
przypomniał dziewczynkę z ogrodu

była już starą czarownicą
piekącą pierniki

serduszka

na dzień zakochanych



Elżbieta Tylenda

DLACZEGO ŚMIEJESZ SIĘ KOCHANIE

naszą metropolię nazywasz czarodziejskim światem
który ciągle ulepszasz nie widząc że utykam
i gubię trop na wspólnym wybiegu
siła odśrodkowa porywa wszystko
spycha coraz dalej
więc unosisz się wyżej
coraz wyżej oddzielasz tlen od resztek powietrza

proszę – nie znacz nowych terenów i nie śmiej się
w tej ogromnej przestrzeni
jesteśmy już prawie niewidoczni




Andrzej Walter

historia pewnej miłości

najpierw wypatrzyłem twoje oczy
twoich oczu głębi światłość
na rozstajach jawy i snu
z cząstką ciebie

wyrzeźbiłem
przeogromną miłość
pośród deszczu powagi
i trwogi upadku

patrzę teraz radości
prosto w oczy
w kręgu uciekających dni
i resztkach sensu codzienności

wygrałem taką miłość
pośród schematu lustra
wokół wielu dusz
zimnych po cichu

choć są

i twoje ciepło
prowadzi nas
w gąszcz chwil
niezatapialnych
jestem twój …


Krystyna Wieczorek

Niecodzienne zderzenie

Dawno już przestała rzucać gromami
i tak nigdy nie przebiły mokrych poduszek
więc niebo spało nad nią znudzone
a ona płynęła jak rozleniwiona rzeka
dzień
za dniem
głaszcząc swoje dno
topiła smutki i niepowodzenia.
Dobra z niej była codzienność.
Aż tu nagle nie wiadomo skąd
- ty .
I co ja mam jej teraz powiedzieć ?


Iwona Wierzba

Zaproszenie

podsuwam ci
siebie
usłużnie jak
struna
dźwięków i czułości
głodna
zapraszam
na koncert
parzysty
na kształtów pomykanie
na dreszczy skandowanie
na westchnień wniebowzięcie
na czułych słów poczęcie
a ty
powtórzyłeś się echem
w dreszczu
jakbyś wzruszał
ramionami

                                                             

Ewa Włodarska


Linia
Masz przenikliwe oczy. Gdy głębiej osiądą
w nich obrazy, maleją rzeczy wielkie. Zdania
stają się tłuste, drążą nadęte skorupy
kontynentów – przyciągasz na wysokość wzroku.
Nie zdążę się zestarzeć. Niewiele zostało
na rozmowy, a tyle do zrobienia; mogę
tak dobrze cię zapomnieć, nim na tamtych krańcach
niebo się zazieleni. Odległość jest mapą
rozproszoną pomiędzy ułamkami czasów.


Grzegorz Wołoszyn


Sancho Quijote

                           Magdalenie
              ta, co idąc - nie idzie, a tańczy
                                     Stanisław Grochowiak

Osioł Don na urojonym rumaku
kopie kopię w przypływie szału.
A ogier Sancho na ośle pomału
zbiera drzazgi skrzydeł wiatraków.
Odgryza różom karminowe główki,
wypluwa pod kute kopyta.
A Sancho cierpliwie w locie je chwyta,
chowa pod sercem za pazuszki.
O swojej pani wciąż marzy i gada,
obłędny w jałowych manowcach.
Sancho w milczeniu zaplata po nocach
płatki róż jak pióra na drzazgach.
Broni honoru i cnoty rycerza,
bredzący w gorączce ideał.
Pansa tymczasem, tam gdzie Dulcynea,
na różanych skrzydłach już zmierza.

                                                                                                                   Katarzyna Zając
List w butelce

Jasne błyski na falach to dryfujące karteczki,
które rozpadną się, nim opiszę mężczyzn oprószonych
algami i solą. Zmęczone kutry kotwiczą cienie

na mieliźnie. Kołyszesz hamakiem, podobne kołysanie
jest we mnie. Obserwuje nas rybitwa. Jej oczy przypominają
spojrzenie babki ze starych fotografii. Może na tej plaży

odczuła pierwsze ruchy jak trzepot skrzydeł kolibra?
Lipiec jest czasem odliczania i nasłuchiwania. Nigdy nie byłam
piękniejsza niż teraz. Jest czas rodzenia i umierania,

czas sadzenia i wyrywania tego, co zasadzono.
Ubywam każdego dnia, ale to mnie nie dziwi, wsłuchuję się
w śpiew humbaka, otwarta na oścież.


Natalia Zalesińska

zobaczyć ultrafiolet


istnieję, a może tylko się odbarwiam?
nie, nie zdejmuj okularów i zostaw uśmiech.
po upałach spłynę na ciebie deszczem.

wszystko jest inne. widzisz?

soczystość w grze kolorów,
on w ulubionym fotelu bawi się
turkusowym kolczykiem na języku.

opowiada o kumplach, kobietach,
durnych rozmowach i że tylko przede mną
obnaża się w ten sposób. śpiewa
love letter

za oknem sydney, sypka plaża
i wszystko jest
jasne.






Obrazy autorstwa Krzysztofa Schodowskiego
__________________________

wiersze opublikowane za zgodą Autorów.





18 komentarzy:

  1. Jestem w szoku :)
    Grażyna Paterczyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Święty Walenty, módl się za nami!

    Jeżeli jeszcze masz trochę czasu w niebie, po godzinach czytaj te wiersze. A przed snem koniecznie wypraszaj łaski dla tych autorów.

    Wstawiaj się, stawiaj!

    Jerzy Hajduga

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny wiersz Stanisława Pawłowicza. Taka nie dzisiejsza liryka, może niemodna, ckliwa, ale każdy by tak chciał czuć i odczuwać.Znam wiersze tego Autora, opublikujcie jeszcze więcej takiej liryki.
    Ela z Krakowa z pozdrowieniami

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne te wiersze.Parę z nich mnie zachwyciło. Szata graficzna super ,a tak wogóle to bardzo ,bardzo dziękuję i pozdrawiam wszystkich AUTORÓW - Julka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Biorę Południakowej walentynkę
    czy jak to ona określa - walnetynkę

    I odkryciem jest dla mnie Gawin.


    Pozdrawiam organizatorów i autorów

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna robota!
    Różnorodność poetyki, doskonała oprawa graficzna. A to tylko blog!
    Lektura na wysokim poziomie. Szkoda, że nie na papierze.
    Sam sobie życzyłbym takich walentynek.

    Pozdrawiam Autorów i organizatorów jednakowo!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytając również pomyślałem o antologii tych wierszy - z tą grafiką - na papierze.

    A może jest to realne?

    Jerzy Hajduga

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaskakująco ciekawy zestaw, nie spodziewałam się przeczytać tylu dobrych wierszy o miłości. Wszystkie fajne, wiele z nich szczerze mnie wzruszyło, jeden rozbawił prawie do łez (i dobrze, a Sławkowi Płatkowi dzięki za dystans i poczucie humoru), a jeden przekorny wyróżniłabym, to "Gra przedwstępna" Mariusza Kusiona.

    Pozdrawiam autorów i dziękuję organizatorom za świetny pomysł i wykonanie :) Krysia

    OdpowiedzUsuń
  9. Rena Cała Jesteś w Walentynkach
    pozdrawiam serdecznie. zbigniew

    OdpowiedzUsuń
  10. Zbyszku:)
    Powiem tak. Jestem pod wrażeniem. Projekt przeszedł oczekiwania. Warte papieru - nie ma dwóch zdań!

    osobiście dziękuję Wszystkim Autorom. Dziękuję Basi.

    Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale gratka dla koneserów dobrej poezji i nie tylko.Wszystkie wiersze pod wspólnym mianownikiem " miłość " w jednym miejscu, ładnie oprawione obrazami młodego zdolnego grafika. Wykonawcy tego projektu należą się gratulacje i brawa.Praca się opłaciła.Teraz tylko przelać wszystko na papier w formie antologii i będzie hit.Tutaj będę wracać by poczytać, myślę, że nie tylko ja.
    Tymoteusz

    OdpowiedzUsuń
  12. Walentynkowy Maraton Poetycki to świetny, oryginalny za razem pomysł. Pomysł, który daje impuls do aktywności poetyckiej. Ilość zamieszczonych utworów, potwierdza że zamiar był słuszny i potrzebny. Poeci wypełniając treści walentynkowego spotkania ukazali chęć nie tylko samego spotkania się, ale i też chęć wyjścia poza swój krąg. Poszerzają tym samym, grono wielbicieli poezji na wysokim poziomie.
    Każdy zamieszczony utwór ukazuje uczucia poety, który go popełnił.Ukazuje jego troski, obawy, ale i marzenia. Wiersze zamieszczone w blogu zmuszają do zastanowienia. Pozwalają czytelnikowi na chwilę zapomnienia, oderwania się od spraw codziennych. Pozwala to na chwilę wytchnienia.
    Brawo za pomysł. A opatrzenie zamieszczonej poezji pięknymi grafikami, podkreśla wysoki poziom realizacji zamierzenia.
    Aż prosi się o publikację. Może by wyjść ze spotkaniami poetyckimi do szerszej publiczności.
    Ze swojej strony mogę zapewnić , że będę Waszym czytelnikiem.
    Tak trzymać.
    Władysław

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo serdecznie dziękujemy za ciepłe słowa i konstruktywną ocenę naszego projektu zawartą w komentarzach.Pozytywny odbiór motywuje nas do dalszej pracy, doskonalenia i poszukiwania coraz ciekawszych pomysłów dla naszego bloga.
    w imieniu administratorów bloga
    Barbara Kapałka Miłek

    OdpowiedzUsuń
  14. Basiu!!! Dziękuję w imieniu własnym (a i autorzy Walentynkowych wierszy z pewnością się dołączą) za prezentację wierszy z okazji tak sympatycznego dnia:) chociaż każda okazja jest dobra. Dzięki m.in. takim inicjatywom możemy poznawać ich twórczość. Bardzo spodobał mi się ten wpis-
    "Każdy zamieszczony utwór ukazuje uczucia poety, który go popełnił.Ukazuje jego troski, obawy, ale i marzenia. Wiersze zamieszczone w blogu zmuszają do zastanowienia." Brawo

    OdpowiedzUsuń
  15. Po ponownym przeczytaniu zarówno wierszy, jak i komentarzy, wpadłam na genialny pomysł (żartuję z tą genialnością hi,hi,hi), jest to, mam nadzieję, pierwsza taka akcja, ale nie ostatnia. Może zainicjowała cykliczność, nie koniecznie okazjonalną, ale tematyczną. Co Wy na to?
    Grażyna Paterczyk

    OdpowiedzUsuń
  16. Dopiero po tygodniu .... trawię Walentego

    z przyjemnością

    i oko cieszą obrazy Krzysztofa

    Ewa Lidia Uszyńska

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziękujemy za wszystkie komentarze. Miło nam, że projekt zyskał takie zainteresowanie.
    z pozdrowieniami.

    OdpowiedzUsuń

Wpisy ad personam będą usuwane