środa, 20 lutego 2013

odpływa i w zasadzie już jej nie ma

Juliusz Rafeld


CZARNY PIES

podąża za mną
ale nie spoglądam wstecz nigdy
nie wiadomo
który z nas pierwszy odwróci wzrok

łudzę się
że to tylko noc
w moim śnie



MOJA PARANOJA


tak
bez wątpienia wierność
łagodny przypływ i koronkowa pajęczyna
czyni z niej pannę młodą
rzucającą wokół blask zapomnienia
oświetla tylko granice

na cóż obietnice
skoro znowu jest nawet gdy znika w ciemności
rzucając miriady nut przed moje oczy
bez żalu za snem

odpływa i w zasadzie już jej nie ma gdy obejmuje
oczyszczone sumienie bezwstydnymi ramionami
obnażonymi tylko dla mnie
śpiew w zaułkach bogobojnych naśladowców
przywołuje długo skrywane
marzenia nigdy nie są nirwaną



PLAMY NA SŁOŃCU

ktoś rozlewa je codziennie
mrużę oczy ale tak naprawdę
powinienem zamknąć
może wtedy czarny cień
nie przebiegłby pomiędzy nogami
zastygam w pół kroku niepewny
komu zaufać

instynkt                                                        
nie jest zdradliwy                                         
brak mu tylko rozumu                                   
aby dostrzec właściwe kolory                      
we włosach i na sukni                                  
przeplatają się jak w kalejdoskopie              
zmienia się forma                                         
bez treści pozostaje usnąć na dachu           
razem z kotem                                              

rozum
jest w porządku 
ale bez instynktu
błądzę znanymi ścieżkami
kieruję się w jedną stronę
choć świat akurat w drugą
tracę dystans od początku
trzeba zerwać nić i tak
nie uwięzi kota

budzimy się przytuleni
mruczę a on drapie mnie za uchem
instynktownie przeciągam się
nie rozumiem dlaczego wiatr
przegania nas o zmroku
razem
spadamy na cztery łapy

_________________________________
publikacja za zgodą Autora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane