niedziela, 29 kwietnia 2012

świat ścina się na krótko

Daniel Baca



L. B. P. 


gin w destylarni Greenall
pachnie czarnymi włosami Luisa.

przyjacielu, dym z papierosów
zamienimy w szafir. o poranku
rozłożymy sieci. pozłacana bryza 

rozbije się o nasze czoła. na brwiach
zakręci pył z mielonego piri-piri.
zaczekam na chwilę, w której
łódź położy falę burtą.
podniosę głowę. nie zapytam o niebo.
poczujesz przez skórę.
powiesz céu.

- mogłeś zostać w domu, Bruno.
- przecież my go nie mamy. 


teraz krwawisz na beton.
nieczęsto tak mam, ale chciałbym
cię przytulić. powiedzieć,
że nie rozumiem, ale kiedyś spróbuję.
za nami tłuką butelki.
trzaskają szklane łby o ścianę.
powoli odchodzisz.
zabierasz ze sobą
fucking British weather,
a na sznurku
ciągniesz fado, jak pieska na smyczy.

4:30. Pedro odjeżdża bez słowa.
dłoń przyciska do szyby.

błyszczą alufelgi albańskich emigrantów.
noc roztapia się w wilgotnych,
szaroniebieskich gałęziach.
Pedro znika za zakrętem,
wraz z pewnością o powrocie.
gryzie od wewnątrz, jak wyrzut pragnienia.

Ele sempre gostou de guardar tudo em segredo.

------------------------------------------------------------------------------------- 
* céu – (port.) niebo
* Ele sempre gostou de guardar tudo em segredo – (port.) On zawsze lubił zachowywać wszystko w tajemnicy



sprzątaczka w pomarańczowych butach Nike


idzie na wojnę. Blada uliczna poświata.
zamiata pod krawężniki niedopalone przebudzenia.
kierowców to guzik obchodzi. Nie ma wyjścia
z miejsc, do których nikt nie zapraszał.

odłóż tę miotłę kobieto! Weź
złap się, tu proszę, pod rękę.
pokaż mi liście, a powiem ci
kiedy to miasto zwiędnie.

słyszysz? Tak dyszą antagonistyczne
klasy. Bałamucą, że zaraz zamykamy
bramy i koniec przedstawienia Świat.
a świat ścina się na krótko. To tyle.

nie pytaj o korzenie.
nazywają mnie mocnym
postanowieniem.
bądź pewna,
z wiosną ulistnimy łodygi
naprzemianlegle.



Ornament/Astragal

stoisz na moście
naszyjnik z medalionem
zyskał ornament
odbija liche światła latarń
wygaszają /w nas/ czwartą
po północy
senny ruch powietrza
podrywa czerwień z sukienki
odwracasz się na pięcie
kruczymi włosami zapachniało
w niebie wiatr otrzymał
kolejną lekcję

***

szepczesz pod nosem coś o potrzebie
coś o żubrówce więc chodź stać mnie
i na sok jabłkowy też i na chwile
w których zapominam że ludzie patrzą

potem odprowadzę cię do domu
a kiedy będę wracał będę biegł
może chłopaki z dzielnicy nie zdążą
obić mi mordy za Bóg zapłać

rano przejrzałem zawartość lustra
oko noc przyozdobiła brunatnie

pod medalionem pęcznieje
guz różowy wybryk

3 komentarze:

Wpisy ad personam będą usuwane