Anna Blaschke
Pan, proszę pana, odwrócony
i tylko plecy pana widzę.
Pod kapelusza rondem czarnym
twarz pan ukrywa. Idę bliżej.
Enigmatycznej pana sile
oprzeć się dziwnie nie potrafię.
Pan stoi sztywno, nieruchomo,
a ja, jak głupia gęś, się gapię.
Te plecy... takie standardowe.
No, może szersze, a płaszcz długi.
Czyli - nic w tym nadzwyczajnego,
a jednak myśl się w sobie gubi.
Dlaczego pan nie spojrzy w oczy?
Dlaczego pan nie powie słowa?
Przecież, być może, właśnie teraz
ciekawa byłaby rozmowa.
Już wiem! Znam pana! Z jednej strony
z kieszeni płaszcza pióro sterczy.
Pan jest poetą nawiedzonym.
Pan myśli, że pan pisze WIERSZE.
Czytałam. Nic z nich nie rozumiem.
Może podobny panu zgadnie.
Odchodzę. Nie ma o czym gadać.
Pan nickiem jest.
Lub nikim
dla mnie.
___________________________________
publikacja za zgodą Autorki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane