Daniel Baca
wiersz prawdziwy jak ty
musimy kłamać w wierszach,
bo czasem żony czytają.
nie myślę o tym, jak bardzo
jestem nieswój,
odkąd uzależniłem głowę
do zasypiania na twojej poduszce.
zawsze zostawiasz mi trochę
miejsca.
lubisz prawdę i tylko prawdę,
a ja wcielony w bohatera dramatu.
nakręcają mnie kolejne role,
manowce i rozbiegane oczy,
tworzenie alternatyw historii
nazywanych bajkami.
nie twierdzę, że łatwo
wytrzymać z aktorem
bez talentu.
nie wracam do ciepłych obiadów,
zaparzonej herbaty, do ciszy po burzy.
powroty są zawsze
po lewej stronie.
mówisz: obudź mnie w swoim
wierszu. kładę cię przy nim.
jesteś lepsza niż on.
musimy kłamać w wierszach,
bo czasem żony czytają.
nie myślę o tym, jak bardzo
jestem nieswój,
odkąd uzależniłem głowę
do zasypiania na twojej poduszce.
zawsze zostawiasz mi trochę
miejsca.
lubisz prawdę i tylko prawdę,
a ja wcielony w bohatera dramatu.
nakręcają mnie kolejne role,
manowce i rozbiegane oczy,
tworzenie alternatyw historii
nazywanych bajkami.
nie twierdzę, że łatwo
wytrzymać z aktorem
bez talentu.
nie wracam do ciepłych obiadów,
zaparzonej herbaty, do ciszy po burzy.
powroty są zawsze
po lewej stronie.
mówisz: obudź mnie w swoim
wierszu. kładę cię przy nim.
jesteś lepsza niż on.
znaczenie
Pierwszy cud zapada w duszę najgłębiej.
Yann Martel, Życie Pi
dobre to i pożądane, by mnie i ciebie,
nasze słowa i ślady rąk naszych
ominęła chrematonimia.
to nie przelewki; trafić w sedno
i nie domagać się zrozumienia.
w wielogłosie i pogłosie
znaleźć punkt odniesienia.
chcę być twoim pierwszym i kolejnym
czytaniem. ten cud leży niewidoczny,
a jest jak słońce, jak na dłoni.
nie ma czarnych myśli, ani wizji.
to rozmowy do białego rana,
albo szara cisza kiedy jesteś
sama. u mnie podobnie szaro.
wymknijmy się teraz.
nie musimy daleko odchodzić.
wystarczą nam salwy świetliste
lampy naftowej, słowiańskie
boginie z biodrami w bursztynie
i łut spokoju.
jeśli nie porozmawiamy,
to chociaż popatrzmy na siebie
i piszmy.
sposób na nieskończoność
skoro tu jesteś – spójrz
droga prowadzi ale my nie musimy
po śladach
wewnętrznie opuchnięte
opiekunki snów wziewają noc
nie dajmy im
dłużej czekać
zmruż oczy i Inna zaśnij
między palcami
obudzi świtanie
mydlane bańki
pękamy na wietrze
rozbici w kwiecie
nie skończymy się kiedy wiatr
osłabnie chytrze i stężeje nagle
prując w oczy wizjami z psem
co szczeka niebu prosto w twarz
i nie skończymy się na ostatni dzwon
spalony most
na wszystko naraz
od sześciu łun do kilku miejsc
drobne cuda zajmują czas
pójdźmy
tam nie istnieją
możliwości większe
od nas
______________________________________
Publikacja za zgodą Autora.
oj, lubię takie gadanie...
OdpowiedzUsuńi oczywiście nie obyło się bez akcentu muzycznego (te cuda)
Hej - Julo
"nie wracam do ciepłych obiadów,
OdpowiedzUsuńzaparzonej herbaty, do ciszy po burzy.
powroty są zawsze
po lewej stronie"
"moment" wyrwany z całości..do zapamiętania..prawdziwyw.