Joanna Lewandowska
piosenka o kruchości
jest noc w jednej z bram miejskich ludzie
rozwiązują skomplikowane problemy
matematyczne – jak dobrać kąt nachylenia
do zakrzywionej powierzchni by ustać
utrzymać się na nogach – jest noc
trzeba pozwolić sobie na chwilę słabości
żeby stać się silniejszym giętszym posłuchaj
jak szumi ocean możliwości i księżyc
wystawia z ironią pyzatą mordę w pełni
ta noc ci ludzie zupełnie jak my nietutejsi
na chwilę usiłujący zapomnieć o progach
i o gościńcu ofiarowanym każdemu z idących
w niebo – gdzieś tam są światy
na płótnie w migoczących ekranach
gdzie ból ucieka się do paru pikseli a tu jest
brama i ściana i kurz i ten wkurwiający
księżyc co nic nie rozumie
że czasem trzeba zaciemnić
odpocznij wciąż jesteś cały
chociaż tej nocy niezdrowej w gorączce
majaczą ściany i kraty gną się do ziemi
odpocznij trzeba pozwolić trzeba coś mówić
do siebie
opowiastka o miłości
napisz mi opowiastkę o miłości,
ale taką żeby nikt nie zginął.
gdyby wyobrazić sobie chłodny wszechświat
nad nami wokół nas i z tego miejsca patrzeć
na tę niemądrą planetkę widziałbyś jak blisko
siebie jesteśmy bledziutkie bakterie mozolące się
w zupełnie nieskoordynowany sposób
gdyby spaść z tego nieba gdzie wszystko jest
wielkie i proste przebić atmosferę
wzajemnych pożądań niechęci urazów
głowy serca i ramion można by nie trafić
w żaden czuły punkt – wylądować w polu
gier towarzyskich zabaw podjazdowej wojny
i gdyby teraz iść prosto (może być zygzakiem)
i dotykać każdej dłoni palcem później wiązać
na tym palcu supełek dla pamięci może się okaże
że wszyscy ci co nam zaginęli nadal są
baśń z lodowca
trawa niezadowolona z losu trawa
wiecznie niechętna zielonemu ciału
kobietom które zrywają źdźbła
żeby wyplatać baśnie i maty do umiaków
trawa która przechodzi transformacje
może za chwilę być tym czego nie znasz -
niepozorną rośliną gryzoniem sową śnieżną
a jednak wewnątrz ciągle drży
obawa kruchego ciała coś jeszcze jest
jakaś burość fragmenty pazurów i kła
gniew rodzi się w strachu w bólach
pragnienie by umieć więcej jako człowiek
szuka równie silnego brata jak on sam
Chun-uh-luk a jednak ciągle to trawa
zakorzenia się w chacie młodego myśliwego
wśród ostrych grotów strzał i kości
przechowywanych w spiżarniach
wyrasta w niedźwiedzia i wilka
wyrasta w bezkresną zatokę
zapach
kwaśny zapach portu pochodzi z tajemnic
drzemiących na dnie beczek i zmurszałych
skrzyń mieczowych
kwaśny jak cytryna zapach
portu
kwaśny zapach ostryg pochodzi z tajemnic
drzemiących na dnie muszli i zbielałych
pereł bolesnych
kwaśny jak portowy zapach
ostryg
kwaśny zapach octu pochodzi z tajemnic
drzemiących w winach na dnie zatopionych
beczek naczyń pełnych mieczy i skrzyń
z perłami jak ostryga zapach
kwaśny
kwaśny zapach potu pochodzi z tajemnic
ciała pereł i ostryg i skrzyń pełnych mieczy
pochodzi z portu zepsutej oliwy
długotrwałego czekania
na przypływ
[Jak zaczyna się baśń]
jak zaczyna się baśń? czasem wiejącym od morza
wiatrem który drażni nozdrza bo przynosi zapach
dymu z nieznanej krainy której na imię jak innym
może też zacząć się na szczycie wieży
pośrodku niewielkiego pokoju
gdzie nie zbudowano jeszcze granic
a już zburzono te które otaczały
baśń zaczyna się pod chmurą opasłą jak leniwe konisko
brzuchatą rybą półmiskiem granatowym
na rzeczy proste i jasne. i ciemne
mieszka tu kobieta której świat
wiecznie się rozsypuje a ona
zbiera kawałki i wkłada w kieszenie
na później
są między nimi takie miejsca małe ogniska
w których się grzeje słodkie ziemniaki
jak ciepłe słowa jak dłonie chłopca który je trzymał
w strumieniu
_______________________________________
publikacja za zgodą Autorki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane