Jarosław Trześniewski-Kwiecień
Akatyst dla Akki
Panie, ci poławiacze monet, skaczący
z nadbrzeżnej baszty. szczęśliwi chłopcy
wyławiający purpurowe ślimaki,
nurkujący przy latarni morskiej
nie wiedzą jeszcze, że przypominają
beduińskich pasterzy. pasą się morzem,
słonymi kroplami. ich sylwetki z brązu
wynurzają się niczym gryfy w Cezarei.
przeciw marności, radość pływania,
radość skakania, bycia przez chwilę
nieśmiertelnym. SzemaIsrael za
pięć szekli. krótki błysk w słońcu.
Akatyst boso na śniegu
Panie, ten dzień nadchodzi
gdy kona miasto Aleppo.
w mroźny zimowy poranek,
nad zamarzniętą rzeką.
Jordan zstępuje z brzegów,
ogłuchło nawet Jerycho.
niebo jest czyste jak woda.
magowie jadą donikąd.
Dzieciątko leży na śniegu
szorstkim, twardym i zbitym,
nie płacze, nie ma już siły.
akatyst jest dla zabitych.
21 stycznia 2021
pamięci T.S. Eliota
atakują bitcoiny. eksplodują wirusy.
emitują przewalutowane sny.
opady śniegu zmutowane, płaty skóry
hibernują styczeń. okrutny w łagodnej zatoce.
zapchane zatoki, w zatoce jachty w bezwładzie.
zmarznięte jeziora. znikające wysepki Langerhansa.
ruchome piaski. na stołach okruchy wafli. podatek
od wartości dodanej obejmuje watowe żarówki.
robi się ciepło, wata w uszach. pękające usta.
pośpieszna ewakuacja powietrza. polarne niedźwiedzie
dryfują na krze. pełzają foki. cukier w normie, ciśnienie
wewnątrzgałkowe, powiększone migdały. oczy
mokną, zlizują krople potu. bitcoiny potrajają.
wielowymiarowe transmisje danych. bity drób
z kaparami. parujące obłoki. styczeń stygnie.
Coraz ciszej nad trumną, zaplombowaną
w czasie nieustającej zarazy, wojny, powietrza ,ognia
w bombardowanych miastach Ukrainy. Zaporoże
zrzuca poroże, jelenie na rykowiskach przechodzą
przez zaminowany pas. lisy, wilki i psy coraz bardziej
wściekłe. zabawy w chowanego. skakanie z mostów
nad zamarzniętymi rzekami, kra w Dnieprze przybiera
kolor wiśniowego sorbetu. łamie się pod ciężarem
dryfujących stad kraczących wron, imitujących drony.
krowy na czarnej ziemi uprawiają pilates ,ich mleko
zsiada natychmiast. fruwają w nocy jak na obrazach
Marca Chagalla, pływając żabką po wysadzeniu tamy
w Nowej Kachowce, pienistą śmietanę trawi rzeczny nurt.
Elegia dla kanału
Ani i Bognie
w BrightonRoyalPavilion pałac z tysiąca i jednej nocy.
epoka cesarzowej Indii, wiktoriańska fontanna, słony
smak powietrza. rozmazane za szybą słońce. mijamy
powoli pobocza pełne rozkwitających żonkili, narcyzów.
bezdomni okupują plażę. żwir chrzęści, pohukują palmy.
dawna wieś rybacka Jerzego Hanowerskiego, od 18 lat
miasto. w przeciwsłonecznych okularach błysk twarzy.
w wegańskiej knajpie na krótko syci kadr. szpaler hoteli
w sinej mgle. obok oceanarium z pląsającymi rekinami.
na molo rodziny z dziećmi, kuracjusze po nocy pełnej
ruletek z tysiąca kasyn. spacerują, wpuszczeni w kanał.
mogło być lepiej. bez wieży widokowej, minarety, smoki,
drzewne żyrandole rzucają cień na trójwymiarowe kamyki.
buty beztrosko pozują do zdjęcia. słychać śpiew cebulastych
wież. ciepła bryza uderza w Palace Pier do English Channel.
________________________________
publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane