Agnieszka Jarzębowska
Egzekucje Żydów w miejscowości Warta
(na
podstawie wspomnień Tadeusza Jarzębowskiego, rocznik 1931)
Najpierw wieszano młodego Żyda (syna rabina),
podobno za kradzież kromki chleba.
Spędzono ludzi na plac tuż za rynkiem.
Tam stała szubienica. Ludzie czekali
w milczeniu ze spuszczonymi głowami.
Tylko gdzieś z tyłu ciche szlochy.
Wkrótce sytuacja się powtórzyła.
Tym razem wieszano dziesięciu Żydów.
I znów spędzono mieszkańców, aby patrzyli
i bali się, i bali się, i bali się!
I znów grobowa cisza,
a serca ściskał żal, strach, i bezsilność.
W Warcie jak w innych miastach
utworzono getto. Być może
Żydów złapano poza gettem…
Nie wiadomo, za co ich to spotkało.
Zresztą każdy powód był dobry dla Niemców,
aby zabijać Żydów… Polaków, Cyganów….
Wkrótce zaczęto likwidować getto i wywozić Żydów.
Tym razem było inaczej, usuwano ludzi,
aby nie
słyszeli i nie widzieli tego,
co wyprawiają przedstawiciele „kulturalnego”
narodu niemieckiego.
Najpierw spędzono wszystkich Żydów
na plac przed kościołem. Płacz kopanych,
przewracanych, krzyki i płacz dzieci.
Z mieszkania naprzeciwko, stojąc w oknie tak, aby nie
był widziany,
kilkuletni chłopiec patrzył i nie mógł zrozumieć.
Ani przez całe długie życie zapomnieć.
(spisała Agnieszka Jarzębowska)
Onirycznie
Moje szczenięce lata porastały rumiankami
i
rdestem ptasim. Chłopcy mieli strzelby z patyka,
a
babka lancetowata położona
między
dwa rozcapierzone palce jednej ręki,
przyklaśnięta
drugą, dawała odgłos „prawdziwych”
strzałów.
Nasz Facebook był na podwórku.
Nieopodal
na wzgórzu rozciągał się prawdziwy ogród,
w
którym krzątały się siostry urszulanki i pszczoły.
Kiedy
morzy mnie sen,
dotykam
tych czasów gołą stopą.
***
Stoją
trzy wrony,
stroszą
pióra.
Jeszcze
nie otworzyły dziobów,
a
już wiadomo,
że
będą krakać,
jak
ludzie.
Wizyta
(Muzeum
Narodowe, Wrocław)
W
muzeum ołtarze, które wyszły z kościołów.
tu
nikt nie modli się do świętych.
Twarze,
twarze, twarze, alegorie.
Stare
kamienne postacie narażone na utratę
nosów,
drewniane rąk, dłoni, stóp.
Średniowieczne
rzeźby mają
nieproporcjonalnie
duże ręce,
Dzieciątko
Jezus twarz dojrzałej kobiety.
Na
malowidłach za duże głowy.
Relikwiarze
nie przechowują szczątków.
Anioły
grają bezgłośnie na trąbkach i cytrach.
Cukiernica
na kluczyk nie pozna smaku cukru,
Mickiewicz
nie użyje cybucha do fajki.
Zmykajmy
do starej pączkarni na pączki,
tam
pełno świeżych z morelą, jagodą, czereśnią.
Za miedzą
Nie
wyłączy się wojny w sąsiednim kraju
wyłączając
telewizor.
Świat
ograniczony do widzimisię satrapy
nie
ugotuje zupy ze słonych łez.
Zmiana
nazwy pierogów
z
ruskich na ukraińskie
może
podlepi godność
uciekających
matek,
lecz
czy wykarmi spokój?
Przyroda
zbrojna tylko
w
zieleń i kwiaty. Kolor
nieba
i słońca złapane
w
niewinne oko dziecka.
Jak
długo jeszcze?...
Spacer
Ziemia wyrzuciła z siebie łuskę po naboju,
starą zardzewiałą monetę, płytkę paleolitycznego kamienia.
- Zabierzcie swoje skarby, nie będę ich
przechowywać.
Nie jestem muzeum, nie lubię się przeglądać w
zawartości trumien.
Chcę rodzić. Witam deszcz.
***
życiowych
drogowskazów
zostały
mi pełne garście
czerwonych
świateł.
__________________________________________
Publikacja za zgodą Autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisy ad personam będą usuwane